Lot Rudolfa Hessa do Wielkiej Brytanii – tajemnice zastępcy Hitlera

Tajemniczy lot zastępcy Adolfa Hitlera do Wielkiej Brytanii przez lata wzbudzał słuszne zainteresowanie historyków. Do dzisiaj nie wyjaśniono wszystkich wątpliwości, a znalezienie odpowiedzi na niektóre pytania wydaje się niemożliwe. Historykom zostają zatem analizy i spekulacje. A o te nietrudno, zważywszy jak dziwne były koleje życia Rudolfa Hessa. Według niektórych teorii do Wielkiej Brytanii poleciał jego sobowtór i to właśnie on stanął później przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze, odsiedział kilkadziesiąt lat w więzieniu i wreszcie popełnił samobójstwo w berlińskim Spandau. Niezależnie od tego, kto siadł za sterami Messerschmitt Me-110E w maju 1941 roku, wyprawa była jedną z największych zagadek II wojny światowej. 

Teoria geopolityczna Martina Allena

Zagadce lotu Hessa poświęcono liczne opracowania naukowe, które jednak ze względu na ubogi materiał dowodowy nie rozwiały wszelkich wątpliwości. Te bowiem dotyczą przede wszystkim samego celu wyprawy Hessa (lub jego sobowtóra). Po co zastępca niemieckiego dyktatora miałby lecieć do Wielkiej Brytanii? Czy taki samotny rejs miał w ogóle sens? Czy Hitler naprawdę spodziewał się, że Hess wynegocjuje mu separatystyczny pokój z Brytyjczykami?

Rozbudowaną odpowiedź na tego typu pytania starał się przedstawić Martin Allen w książce o wymownym (nieco na wyrost) tytule „Tajemnica lotu Hessa odkryta”. Zaprezentował on rozbudowaną historię współpracy Hessa, a pośrednio także Hitlera, z prof. Karlem Haushoferem, który miał być jednym z ojców niemieckiej interpretacji teorii o poszukiwaniu tzw. „przestrzeni życiowej” na Wschodzie (z niem. Lebensraum).

W połowie 1919 roku młody Rudolf Hess po raz pierwszy spotkał się z prof. Karlem Haushoferem. Jeden z przyjaciół Hessa zabrał go do domu znajomego profesora, który cyklicznie prezentował wykłady o tematyce geopolitycznej wąskiemu gronu słuchaczy. Traf chciał, iż Haushofer przedstawił swoją teorię na temat prowadzenia polityki zagranicznej przez Niemcy. Hess podobno słuchał jak urzeczony. Od tej pory spotkania obu mężczyzn były regularne. Prof. Haushofer „uświadomił” Hessa politycznie, przekazując mu specyficzne poglądy. W jego ocenie w wyniku globalnego konfliktu świat powinien był zostać podzielony między wielkie mocarstwa. Snuł przy okazji rozważania na temat „przestrzeni życiowej” dla Niemców, którą ci mieliby zdobyć na wschodzie. Rudolf Hess był pod niesamowitym wrażeniem inteligentnego i opanowanego profesora, który miał doświadczenie wojskowe (Haushofer dowodził 13. Bawarską Dywizją piechoty podczas I wojny światowej). Jednocześnie, przebywając często w domu Haushoferów, zaprzyjaźnił się z synem profesora, Albrechtem. Wiosną 1921 roku Hess i Haushofer wybrali się wspólnie do jednego z monachijskich pubów, aby posłuchać przemówienia zyskującego popularność Adolfa Hitlera. Zafascynowany pełnym ekspresji przemówieniem Hitlera, które wpisywało się w osobiste poglądy Hessa, postanowił częściej przychodzić do baru. Prof. Haushofer odniósł się do krzykliwego mężczyzny z pewnym dystansem, choć na pewno zauważył, iż cieszy się on charyzmą i poparciem, a głoszone przez niego hasła są chwytliwe, nawet jeśli argumentacji brakowało jakości. Hess i Hitler zaprzyjaźnili się ze sobą i wspólnie tworzyli zręby ruchu nazistowskiego. W 1923 roku przywódca Partii Narodowosocjalistycznej postanowił dokonać puczu w Monachium i przejąć władzę. Przeliczył się, gdyż próbę udaremniło regularne wojsko. Obaj inicjatorzy puczu trafili do Landsbergu, choć Hessowi zapewne udałoby się uniknąć kary. Wolał jednak pozostać przy Hitlerze i trwać przy nim wiernie przez kolejne lata.

Naziści na fotografii wykonanej w więzieniu w Landsbergu w 1924 roku. Od lewej: Adolf Hitler, Emil Maurice, Hermann Kriebel, Rudolf Hess, Friedrich Weber (Wikimedia/Bildarchiv Preussischer Kulturbesitz, domena publiczna).

Hess i Hitler, połączeni wspólną wizją polityczną i traumą nieudanego zamachu stanu, stali się najlepszymi przyjaciółmi. Nieufny zazwyczaj Hitler w pełni zaufał swemu kompanowi. Podczas pobytu w więzieniu w Landsbergu nadal utrzymywali kontakt z Haushoferem, który przekazał im własną wizję „Lebensraum”, ale i poglądy na temat spraw ekonomicznych, gospodarczych i militarnych. Teorie Haushofera znalazły później częściowe odzwierciedlenie w „Mein Kampf”, książce Hitlera, która stała się swego rodzaju biblią ruchu narodowosocjalistycznego. W latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku Haushofer był zatem mentorem i przewodnikiem Hessa i Hitlera, choć jego rola malała wprost proporcjonalnie do upływającego czasu, gdy pozycja przywódcy NSDAP umacniała się.

Przełomem we wspinaczce po szczeblach kariery było zwycięstwo nazistów w wyborach w 1932 i objęcie przez Hitlera stanowiska kanclerza 30 stycznia 1933 roku. Co ciekawe, Hitler i Hess nie zapomnieli o swoim mentorze, nadając mu status honorowego aryjczyka, aby nigdy nie dotknęły go prześladowania, jakie następnie stosowano wobec ludzi żydowskiego pochodzenia. Hess i Haushofer odgrywali też dużą rolę na niemieckiej scenie dyplomatycznej, nawiązując w okresie lat trzydziestych znaczne kontakty, w tym i w Wielkiej Brytanii. W 1936 roku Hess spotkał się m.in. z księciem Hamiltonem, której to znajomości później Brytyjczyk się wypierał. Zainteresowania Hessa poszły również w kierunku lotnictwa – był pilotem już podczas I wojny światowej, a następnie pasję rozwijał, często goszcząc na lotniskach Luftwaffe. Jak zatem widzimy, Hitlera, Hessa i prof. Karla Haushofera połączył niezwykły związek, z czego wkrótce wyniknęła jedna z największych afer XX wieku.

Wojna na dwóch frontach

1 września 1939 roku Niemcy dokonali nagłej, choć spodziewanej, agresji na Polskę, rozpoczynając tym samym II wojnę światową. Po błyskotliwych sukcesach na kontynencie – podbiciu PolskiDanii, NorwegiiFrancji, Belgii i Holandii (nie licząc zajętych wcześniej Austrii i Czechosłowacji) – III Rzesza wytoczyła swe działa przeciwko Wielkiej Brytanii. Wydawać by się mogło, iż słabi w tym okresie Brytyjczycy zostaną zgniecieni przez niepokonaną dotąd armię III Rzeszy. Tak się jednak nie stało. Luftwaffe przegrała trwającą od sierpnia do października bitwę o Wielką Brytanię. Na Zachodzie pozostawał zatem przeciwnik, który był znacznie osłabiony wyczerpującą walką, jednak mógł stanowić zagrożenie w przyszłości, zwłaszcza w obliczu potencjalnej walki na kilku frontach.

Historycy nie mają pewności, czy zasadniczym celem Hitlera w trwającej od 1939 roku wojnie był atak na ZSRR. Koncepcja „przestrzeni życiowej” była mocno zakorzeniona w ideologii nazizmu, a tej Niemcy musieliby szukać na wschodzie. Nie ulega wątpliwości, iż podbój Związku Sowieckiego dałby Hitlerowi upragnioną zdobycz w postaci „Lebensraum. Czy Niemcy od początku planowały zwrócenie się przeciwko sojusznikowi? Tutaj pojawiają się wątpliwości. Wiele wskazuje na to, iż Hitler traktował kampanie na Zachodzie jako etap przejściowy, stąd też brak wygranej w starciu z Brytyjczykami komplikował mu realizację zasadniczego planu. 

Koncepcja walki na dwa fronty nigdy nie przyniosła Niemcom wymiernych efektów. Hitler chciał rozprawić się z jednym przeciwnikiem, aby następnie przejść do ataku na Wschodzie. Jeszcze zanim doszło do starcia na niebie Wielkiej Brytanii niemieccy politycy usiłowali zacząć rozmowy na temat zawieszenia broni na froncie angielsko-niemieckim. Jedną z rzekomych inicjatyw pokojowych, którą realizowano z polecenia Hitlera, była sprawa zakończona incydentem w Venlo. Akcją kierował pułkownik SS Walter Schellenberg, który nawiązał kontakt z dwoma agentami brytyjskimi. Zwiódł ich, mamiąc wizją rychłego pokoju. Niestety, akcja wkrótce wymknęła się z rak niemieckiego wywiadu i doszło do nieprzewidzianego obrotu spraw. Brytyjczycy Stevens i Payne-Best zostali bowiem porwani z miasteczka Venlo na granicy holendersko-niemieckiej 9 listopada 1939 roku przez siły niemieckie. To jednoznacznie przekreśliło powodzenie akcji. Zwróćmy jednak uwagę, iż był to początkowy etap wojny. Później otoczenie Hitlera, bliższe i dalsze, podejmowało się nawiązania kontaktu z najwyższymi dygnitarzami brytyjskimi. Idealnym przykładem może być wciągnięcie do rozmów księcia Windsoru, którego ostatecznie udało się zneutralizować Winstonowi Churchillowi. Nowy premier wysłał księcia w odległą część świata, pozbawiając kontaktu z emisariuszami niemieckimi. Wydaje się jednak, iż książę nie miał większej siły przebicia i trudno byłoby mu zaprezentować ofertę pokojową w Londynie.

Można mieć także wątpliwości dotyczące szczerości chęci Hitlera. Martin Allen sugeruje, iż Niemcy realizowali operację „Panowie HHHH”, której kryptonim nawiązuje do inicjałów Hitlera, Hessa i Haushoferów. Jest to jedna z hipotez dla dziwacznego rozwoju wydarzeń tamtych lat. Jesień 1940 roku była trudnym okresem dla niemieckiej machiny wojennej. Porażka w bitwie o Anglię mogła bowiem przekreślić szanse Hitlera na zabezpieczenie frontu przed planowaną w tym czasie agresją przeciwko ZSRR. Rozwiązaniem alternatywnym było doprowadzenie do pokoju pomiędzy obydwoma państwami. Rzecz trudna, zwłaszcza po klęsce Luftwaffe, oraz w obliczu bojowych nastrojów brytyjskich polityków i opinii publicznej. 

Adolf Hitler i Rudolf Hess (po lewej) podczas Igrzysk Olimpijskich w Berlinie w 1936 roku (Bundesarchiv, R 8076 Bild-0019 / CC-BY-SA 3.0).

Zakulisowe rozmowy? Dokąd latał Hess?

Najprawdopodobniej problemem podjęcia rozmów i wysondowania Brytyjczyków zainteresowali się Hess i Haushofer. Być może zadanie to zlecił im sam Hitler? Tego nie możemy być pewni, choć w świetle sytuacji geopolitycznej takie działanie znajduje uzasadnienie. Zaangażowanie w inicjatywę pokojową dwóch wysokich dygnitarzy III Rzeszy zwróciło uwagę wywiadu brytyjskiego SIS (Secret Intelligence Service). Haushofer skontaktował się z Violet Roberts, przyjaciółką sprzed lat, która miała umożliwić im nawiązanie kontaktu z ambasadą brytyjską w Portugalii. Nie wiedzieli jednak, iż skrytka pocztowa, z której nadano wiadomość, kontrolowana jest przez funkcjonariuszy SO1, wydziału SIS do spraw specjalnych. Allen sugeruje, iż Brytyjczycy celowo wciągnęli Niemców w rozmowy, by dać im nadzieję na separatystyczny pokój, a przez to sprowokować Hitlera do ataku na ZSRS. Z drugiej jednak strony niewykluczone jest, iż całość podejmowanych przez Brytyjczyków działań motywowana była realną chęcią zawarcia separatystycznego pokoju. Rozważania o prowokacji Hitlera do ataku na ZSRS wydają się być mocno przesadzone. Mógłby to być oczywiście bodziec skłaniający niemieckiego wodza do przemyślenia rozkazów, ale z pewnością nie miałby on decydującego wpływu na jego końcową decyzję. 

Hess i Haushofer zastanawiali się, do kogo dotrzeć, aby mieć pewność, że ich wysiłki nie pójdą na marne. Przyjaciel zastępcy HItlera mógł pochwalić się rozległymi znajomościami, zdecydował się na wybór księcia Hamiltona, arystokraty blisko związanego z brytyjskim dworem, wojskowego i członka Tajnej Rady. We wrześniu 1940 roku Niemcy napisali list do Brytyjczyka, w którym zawarli tylko wzmiankę o możliwym zawarciu pokoju. Dla zręcznego polityka nawet tak niewielki ustęp powinien był być zaproszeniem do rozmów pokojowych. Niemcy wysłali list za pośrednictwem Roberts, poprzez Lizbonę. Czy wiadomość ta dotarła do Hamiltona? Tego nie możemy być pewni, gdyż pojawiają się rozbieżne informacje na ten temat. Najprawdopodobniej jednak list przechwyciły służby wywiadowcze, preparując odpowiedź podpisaną nazwiskiem księcia Hamiltona. Brytyjski ambasador w Hiszpanii sir Samuel Hoare przekazał Niemcom informację o tym, iż uważa wojnę za przegraną i byłby skłonny przeprowadzić negocjacje pokojowe. Prawdopodobnie i tym razem Niemcy złapali zastawioną przynętę Brytyjczyków, gdyż Hoare’owi daleko było do zdrajcy, który za plecami Churchilla szukałby tajnego porozumienia, organizując opozycję wobec premiera. Ambasador był bowiem przyjacielem Churchilla i prawdopodobnie jego działania były prowokacją. Obie strony zdecydowały się na zachowanie dyskrecji, gdyż dla Niemców wyjawienie szczegółów rozmów pokojowych byłoby ciosem w plecy (naród łudzono wizją szybkiego tryumfu i zwycięstwa na każdym froncie), a u Brytyjczyków mogłoby wywołać prawdziwą burzę polityczną, z potencjalnym skompromitowaniem i ustąpieniem rządu. Rzeczywiście, niewiele informacji o operacji przeciekło do niezwiązanego z tajną misją otoczenia.

W grudniu 1940 roku miało dojść do bezpośredniego spotkania Hoare’a z przedstawicielem niemieckim. Być może był nim sam Rudolf Hess, który 20 grudnia odleciał w nieznanym kierunku z lotniska w Augsburgu. Czy udał się do Szwajcarii, aby spotkać się z Hoare’em? I tego nie możemy być pewni, choć wiele na to wskazuje. W międzyczasie doszło do jeszcze jednego ważnego wydarzenia, które zaważyło na losach II wojny światowej. 18 grudnia 1940 roku Hitler zatwierdził Dyrektywę nr 21, w której zawarto szczegóły ataku na Związek Sowiecki.

12 grudnia 1940 roku zmarł ówczesny ambasador brytyjski w Stanach Zjednoczonych, lord Lothian, na którego miejsce Churchill powołał lorda Halifaxa, odwołując go z pozycji ministra spraw zagranicznych, którą przejął teraz Anthony Eden. Takie posunięcie premiera na pewno wzbudziło podejrzenia Niemców co do dobrych stosunków między Halifaxem a Churchillem – skoro Halifax został odsunięty od ważnego stanowiska, być może prowadził jakąś grę za plecami premiera? Halifax był zatem kolejny potencjalnym celem niemieckiej operacji. Tymczasem Rudolf Hess po raz kolejny wystartował z Augsburga – 18 stycznia 1941 roku udał się samolotem w miejsce nieznane jego współpracownikom. Istotnym jest fakt, iż w Szwajcarii zanotowano pojawienie się Sama Hoare’a. Czyżby kolejne spotkanie na najwyższym szczeblu? Być może tak, tym bardziej że Niemcom grunt zaczynał się palić pod nogami – rozmowy trwały już długi czas, a konkretów nie było widać. 26 marca, po otrzymaniu wiadomości od Albrechta Haushofera, Sam Hoare udał się do domu Juana Beigbadera y Atienza w Madrycie, który stanowił miejsce spotkań dygnitarzy obu krajów. Ambasador brytyjski zwodził Niemców informacjami o istniejącym ugrupowaniu przeciwnym Churchillowi, dodając jeszcze wzmiankę o tym, iż w sprawę zamieszany jest… król Jerzy VI. Haushofer miał podobno przekazać Hoare’owi, iż w niedługim czasie powinno dojść do spotkania wysłannika niemieckiego z przedstawicielem brytyjskim. Zasugerował, iż ze strony niemieckiej desygnowany został Ernst Bohle, szef Auslandsorganisation. 19 kwietnia 1941 roku Hess znowu postanowił wyruszyć w nieznane. Helmut Kaden mówił, iż celem jego podróży miała być Wielka Brytania, choć na jego zeznania mogły mieć wpływ późniejsze wydarzenia. Tuż przed startem Hess otrzymał ważną wiadomość, a następnie odłożył lot. Nie wiadomo, kto dzwonił i jaki był powód zawieszenia podróży zastępcy Hitlera. Być może miał się spotkać z Hoare’em, lecz ten nie mógł przybyć na spotkanie i uprzedził swego rozmówcę.

Rudolf Hess nie zdradzał po sobie tego, iż wkrótce zdecyduje się na szaleńcze przedsięwzięcie. 5 maja Hess odwiedził Hitlera w Kancelarii Rzeszy, odbywając poufną i dość długą rozmowę. Adiutant Hessa, Alfred Leitgen, wspominał, iż usłyszał strzępki rozmowy, w której przewijały się nazwiska Haushoferów oraz Hamiltona. Stwierdził również, iż bez problemów usłyszał zdanie wypowiedziane przez Hessa: „Po prostu powiesz, że zwariowałem”. Wkrótce pogawędka się zakończyła, a rozpromieniony Hitler pożegnał swojego partyjnego przyjaciela, jednego z najdawniejszych i najwierniejszych druhów. Nazajutrz Hess bawił u Albrechta Haushofera, który wrócił z Zurychu, gdzie miał spotkać się z Hoare’em. Do rozmów doszło najprawdopodobniej 3 maja. Być może ustalono wtedy termin przylotu wysłannika niemieckiego do Wielkiej Brytanii. Albrecht nie wiedział jednak, że jego przyjaciel sam zamierza usiąść za sterami samolotu…

Tak pokrótce wygląda historia wielkiej intrygi opisanej przez Martina Allena. Podobnym tropem zmierzał Bogusław Wołoszański, polski łowca tajemnic i sensacji historycznych, choć u niego epilog negocjacji był odmienny (sugerował zestrzelenie Hessa przez siły Luftwaffe). Inni autorzy wspominają jedynie o możliwości wcześniejszych rozmów pokojowych, jednak ich informacje nie zostały uzupełnione taką ilością szczegółów oraz dokumentów. W relacjach wszystkich zainteresowanych tą sprawą tylko jedno pozostaje niezmienione – lot Rudolfa Hessa nad okupowaną Europą oraz Morzem Północnym. Jednak i tu pojawiają się pewne rozbieżności.

Rozbity samolot Rudolfa Hessa w Szkocji. Zdjęcie za: Wikipedia, domena publiczna.

Tajemniczy lot – Hess za sterami Messerschmitta

10 maja 1941 roku do willi Hessa przy Harthauserstrasse przybył Alfred Rosenberg, który, choć niechętnie, odpowiedział na zaproszenie zastępcy Hitlera. Hess podobno pragnął zasięgnąć ostatniej rady przed wyjazdem do Wielkiej Brytanii od człowieka, który przebywał tam już kilkakrotnie i znał niektóre angielskie osobistości zamieszane w sprawę. Być może była to ostatnia rozmowa Hessa z tak wysoko postawionym hitlerowskim dygnitarzem. Po południu obaj zjedli obiad. Co było przedmiotem rozmowy? Nie wiadomo. Później Hess pożegnał się ze swoją żoną, Ilse, obiecując jej, iż wróci w poniedziałek. Czy faktycznie spodziewał się rychłego powrotu? Ilse słusznie była pełna obaw, podejrzewając, iż mąż nie pojawi się w domu tak szybko. 

Po 16.00 Hess dojechał na lotnisko w Augsburgu, aby zasiąść za sterami specjalnie dla niego zmodyfikowanego myśliwca Messerschmitt Me-110E. Przed odlotem nastąpiły pewne komplikacje, gdyż Hess nie mógł znaleźć swojego kombinezonu, w którym zazwyczaj latał. Wziął więc kombinezon należący do Helmutha Kadena. O 17.45 Rudolf Hess wystartował w swoją ostatnią podróż na wolności. Przed odlotem Karlheinz Pintsch zrobił mu pożegnalne zdjęcie. Przypadkowy „fotograf” wkrótce udał się, aby zadzwonić. Miał powiadomić ministerstwo lotnictwa o odlocie samolotu, aby ułatwić pilotowi nawigację. Podróż Hessa przebiegała spokojnie, w powietrzu nie napotkał on żadnych problemów. Możemy jednak podejrzewać, iż przylot emisariusza wyznaczony był na odpowiednią godzinę i przydzielono mu odpowiednie miejsce lądowania. Hess miał zatem lądować w nocy na oświetlonym lotnisku przyległym do rezydencji Hamiltona Dungavel Hause. Od 20.52 do 21.52 Hess krążył nad Morzem Północnym, oczekując na ściemnienie. Następnie udał się w lot nad Wyspami Brytyjskimi (po 22.00). Me-110 pędził bardzo nisko, co utrudniało namierzenie radarem. O 22.23 posterunek Królewskiego Korpusu Obserwacyjnego w Embleton odnalazł samotną sylwetkę myśliwca niemieckiego. Zareagowano naturalnie na to niecodzienne zdarzenie – dalszą obserwacją. Messerchmitt szybko wyszedł z sektora wspomnianego posterunku. Przed 22.40 posterunek w Ayr dostrzegł maszynę Hessa i wysłał na jej przechwycenie samolot typu Boulton Defiant. Przestarzała maszyna nie miała szans w wyścigu z pędzącym Me-110, dlatego i tym razem nie było możliwości nawiązania kontaktu. O 22.45 Hess przeleciał nad Dungavel Hause, jednak nie zauważył posiadłości w zapadającym zmroku. Jak wspominała jedna z brytyjskich kobiet mieszkających nieopodal, tej nocy światła na lotnisku przy Dungavel Hause zaświeciły się, wskazując pas do lądowania. Pilot prawdopodobnie nie zauważył sygnału, który zapewne skierowano do niego. O 23.09 Hess zdecydował się wyskoczyć ze spadochronem. Powodem był niski stan paliwa i obawa przed lądowaniem w ciemnościach. Poturbowanego niezbyt miękkim lądowaniem Hessa odnalazł brytyjski rolnik David MacLean, który zabrał Hessa (Niemiec nie przedstawił się, stwierdzając jedynie, iż jest niemieckim oficerem, który przybył z misją pokojową i poszukuje posiadłości księcia Hamiltona) do swojego domu. Matka MacLeana poczęstowała nawet Hessa herbatą. Wkrótce pod dom rolnika zajechał Robert Williamson, oficer policji, oraz towarzyszący mu funkcjonariusz Home Guard. Bezpardonowo wyprowadzili przybysza i zabrali go do Busby, gdzie przetrzymywano więźnia w wojskowych barakach. Hess przedstawił się jako kapitan Alfred Horn – jeszcze przed podróżą ustalił z bliskimi, iż prześle do nich wiadomość podpisaną imieniem i nazwiskiem Horna.

Nazajutrz z Hessem spotkał się książę Hamilton. Wydawał się być zaskoczony propozycją Hessa. Zastępca Hitlera oferował pokój, dzięki któremu Anglicy mieliby tylko zyskać, nie tracąc praktycznie nic. Zachodnia Europa byłaby wolna, zdobycze Hitlera zapomniane, a Brytyjczycy mieliby zapewnione spokojne panowanie na morzach i oceanach. Hamilton dość sceptycznie odnosił się do wypowiedzi przybysza, traktując je jako niczego nie warte obietnice w stylu tych, które padały z ust Hitlera wielokrotnie. 11 maja o przylocie Hessa dowiedział się Winston Churchill. Jak wspomina, właśnie oglądał zabawną komedię w Ditchley, w otoczeniu grona przyjaciół. Telefon przerwał wesoły nastrój. Premier napisał: „Chyba podobnie podziałaby na mnie wiadomość, że mój zaufany kolega, nasz minister spraw zagranicznych Eden, z porwanego Spitfire’a zeskoczył na spadochronie w okolicach Berchtesgaden”.

Churchill szybko podjął decyzję o tym, co zrobić z niewygodnym gościem. Brytyjczycy mieli go traktować jak jeńca wojennego, z tym że miał przebywać pod specjalnym nadzorem, choć z zapewnieniem wygody przynależnej osobistości tak wysokiej rangi. Wkrótce Hess rozpoczął serię spotkań z księciem Hamiltonem i towarzyszącym mu przedstawicielem MSZ, Kirkpatrickiem. Znowu roztaczał wizję szybkiego zakończenia wojny, pokoju i usprawiedliwiał każdą dotychczasową agresję hitlerowskich Niemiec.

Reakcje w Niemczech

Tymczasem w Niemczech wrzało, bowiem do wiadomość publicznej został podany fakt o wylocie z terytorium Rzeszy zastępcy Hitlera. 11 maja adiutant Hessa zjawił się u Hitlera, aby przekazać mu pismo od zastępcy. Hitler szybko przeczytał list, po czym zapytał Karlheinza Pintscha, czy zna on jego treść. Na odpowiedź twierdzącą Hitler zareagował krzykiem i nakazał natychmiast aresztować obu adiutantów Hessa. Następnie wezwał najbliższych współpracowników – Heinricha HimmleraJosepha GoebbelsaHermanna Göringa i Joachima von Ribbentropa. W pokoju pojawił się również generał Udet, szef techniczny Luftwaffe, Wszyscy wydawali się być zaszokowani wiadomością o odlocie zastępcy Hitlera do Wielkiej Brytanii. Führer zdecydował się, aby do prasy przesłano notkę, w której desperacki czyn Hessa tłumaczono wariactwem i kontaktami z kręgami jasnowidzów i okultystów. Choć tłumaczenie to wydawało się dość naiwne, naród przyjął je do wiadomości. Wkrótce cały świat obiegła wiadomość, iż osławiony Rudolf Hess, druga postać III Rzeszy, oszalał i udał się na Wyspy Brytyjskie z wyimaginowaną misją pokojową. Jedną z pierwszych reakcji Hitlera na wieść o niecodziennym wydarzeniu opisał Albert Speer i nie mamy powodów, aby mu nie ufać.

Czy istnieje możliwość, iż Führer odegrał małe przedstawienie, aby zmylić wszystkich obecnych? Oczywiście, że tak. Hitler uwielbiał przedstawiać siebie jako aktora, zresztą scenę polityczną porównywał z teatralną, a polityków z odtwórcami głównych ról. To przedstawienie zagrał (jeżeli sytuacja faktycznie była ukartowana) znakomicie. Teraz nikt nie mógł mu zarzucić, iż za plecami narodu prowadził sekretne negocjacje za pomocą Rudolfa Hessa i rodziny Haushoferów. Jeśli jednak liczył na pokój z Brytyjczykami, dlaczego tak szybko okrzyknięto Hessa wariatem? Czy Niemcy nie powinni byli poczekać z ferowaniem wyroków do momentu uzyskania informacji zwrotnych od partnerów rozmów? A może już wtedy wszystko było przesądzone, a Hitler miał świadomość, iż jego zastępcę wciągnięto w pułapkę?

W niemieckiej prasie ukazał się komunikat: „Władze partyjne informują: Parteigenose Hess, któremu Führer jak najsurowiej zabronił uprawiania pilotażu ze względu na postępującą od lat chorobę, wbrew temu rozkazowi zdołał ponownie wejść w posiadanie samolotu. W sobotę 10 maja około godziny 18 wystartował z Augsburga, rozpoczynając lot, z którego do dnia dzisiejszego nie powrócił. Chaotycznie sformułowany i pozostawiony przez niego list wskazuje niestety na ślady zaburzeń umysłowych i każe obawiać się, że Parteigenose Hess padł ofiarą własnych urojeń. Führer natychmiast rozkazał aresztować adiutantów Hessa, którzy wiedzieli o tych lotach i wbrew znanemu im zakazowi Führera nie przeszkodzili temu ani też nie złożyli natychmiastowego meldunku. W tych okolicznościach ruch narodowsocjalistyczny musi niestety liczyć się z tym, iż Parteigenose Hess uległ podczas lotu wypadkowi.”

Zwróćmy uwagę, iż w komunikacie pojawia się sugestia, iż Hess uległ wypadkowi. Nie ma w nim słowa o dotarciu do Wielkiej Brytanii. Sugestia, iż samolot Hessa rozbił się po drodze była podstawą licznych teorii spiskowych, z których najważniejsza mówi o sobowtórze.

Misja pokojowa Hessa nie powiodła się. Brytyjczycy przyjęli go chłodno, rozmowy prowadził urzędnik niższej rangi, a na Wyspach Brytyjskich nikt nie był w stanie udzielić Hessowi informacji o faktycznym istnieniu pokojowego ugrupowania, które miało obalić Churchilla i zakończyć wojnę z III Rzeszą. Mimo szczodrych obietnic przybysza Brytyjczycy nie zdecydowali się na ich zaakceptowanie. Zdecydowali jednak, co zrobić z Hessem, szykując mu miejsce na ławie oskarżonych podczas Procesów w Norymberdze

Rudolf Hess (po prawej) w otoczeniu innych podsądnych podczas procesu w Norymberdze. Po lewej Hermann Göring i Karl Dönitz (Wikipedia, domena publiczna).

Hess na ławie oskarżonych

Podczas powojennych Procesów Norymberskichw 1946 roku Rudolf Hess był jedną z największych atrakcji przesłuchań. Początkowo uważano, iż faktycznie zwariował. Przyczyną była, symulowana czy nie, utrata pamięci. Były zastępca Hitlera zasłaniał się całkowitym zanikiem pamięci, jakiego rzekomo nabawił się w niewoli brytyjskiej. Dlatego odmawiał składania zeznań. Tyle że pewnego dnia pamięć mu wróciła. Bez trudu rozpoznawał archiwalne fotografie, opowiadał o rzeczach, które tylko on mógł wiedzieć. Mimo tego swoistego przełomu (Hess wyprowadził w pole najlepszych lekarzy psychiatrów, którym nakazano jego zbadanie), Niemiec rzekomo ponownie się zablokował i wkrótce przestał reagować na prośby o dalsze wypowiedzi. I tak było już do końca jego dni. W Norymberdze został skazany na dożywocie i odesłany do więzienia w berlińskim Spandau.  Nigdy nie udało się z niego wyciągnąć, co tak naprawdę skłoniło go do przylotu do Wielkiej Brytanii. Szaleńcza misja owiana została tajemnicą. Istnieją jednak teorie alternatywne.

Teoria spiskowa, w której głównym celem było pchnięcie Niemców na wschód, aby zaatakowali ZSRS i wpakowali się w wojnę na dwa fronty, ma istotne luki. Hitler już w latach dwudziestych przemyśliwał o marszu na wschód, dlatego decyzja o uderzeniu na ZSRS na pewno nie była dziełem Brytyjczyków. Być może działania SO1 nieznacznie przyspieszyły marsz Wehrmachtu, choć i tutaj nie pomylimy się wiele, jeśli stwierdzimy, iż grudniowa dyrektywa Hitlera nie mogła być wynikiem operacji „Panowie HHHH”. Była bowiem za wcześnie na tak zdecydowane kroki strony niemieckiej, która nie miała żadnych gwarancji na zawarcie pokoju na zachodnim froncie.  

Bogusław Wołoszański, autor serii „Sensacje XX Wieku”, doszukał się innego tła historii. W jego ocenie zastępca Hitlera mógł zostać zestrzelony przez samoloty myśliwskie majora Adolfa Gallanda, który dostał taki rozkaz od Hermanna Göringa o 21.00 10 maja. A przecież dowódca Luftwaffe dopiero nazajutrz oficjalnie dowiedział się o locie Rudolfa Hessa i wydawał się być mocno zdziwiony sensacyjną informacją. Galland raportował, iż jego samoloty nie odnalazły myśliwca Hessa. Oczywiście, mógł kłamać, tylko dlaczego miałby to robić? Być może na polecenie Göringa, któremu na rękę było pozbycie się Hessa. Wydaje się mało prawdopodobne, by kilka maszyn niedysponujących radarem mogło w ciemnościach odnaleźć samotny myśliwiec i zestrzelić go nad Morzem Północnym. Wołoszański przypuszcza jednak, że Gallandowi udało się dopaść cel. Wtedy z Holandii lub innego kraju niderlandzkiego wystartował… sobowtór Hessa, który dotarł do księcia Hamiltona. Swoją teorię Wołoszański podpiera nagłą amnezją człowieka, który przyleciał do Wielkiej Brytanii, udowodnioną mu nieznajomością obsługi niektórych mechanizmów Messerchmitta i wreszcie brakiem informacji na temat misji pokojowej, w którą rzekomo udał się Hess. Wówczas cała idea rozmów nie miałaby najmniejszego sensu, bo sobowtór nie mógł w nich wziąć udziału. Ponadto przebywający w więzieniu człowiek podający się za Rudolfa Hessa nie miał na ciele blizn, jakie powinien mieć prawdziwy zastępca Hitlera. Teoria o podstawieniu sobowtóra ma wiele niedociągnięć, choć jest nęcąca dla poszukiwaczy sensacji.

Najbardziej przyziemni są autorzy książek o Procesach Norymberskich. Joe J. Heydecker i Johannes Leeb („Proces w Norymberdze”) oraz Karol Małcużyński („Oskarżeni nie przyznają się do winy”), którzy uważają, iż na sali rozpraw zasiadł prawdziwy Rudolf Hess, który, co tu dużo mówić, rzeczywiście oszalał. Sztab psychiatrów i cenionych na świecie lekarzy stwierdził u Hessa chorobę psychiczną połączoną z amnezją, bólami i zawrotami głowy. Co ciekawe, więzień był pod stałym nadzorem amerykańskiego psychiatry więziennego Douglasa M. Kelleya, który przez kilka miesięcy bardzo często odwiedzał Hessa w jego celi. Kelley stwierdził u Niemca kompleks niższości spowodowany tym, iż w III Rzeszy zawsze był on tylko drugim człowiekiem, zawsze w cieniu Hitlera. Z czasem jego pozycja zaczęła maleć, dlatego też Hess zaczął otaczać się okultystami, wróżbitami i jasnowidzami, których kuracja miała przynieść mu cudowne efekty. W rzeczywistości Hess coraz bardziej oddalał się od otoczenia, szukając rozwiązania, które przyniosłoby mu sławę i miłość narodu. Dlatego też wpadł na pomysł lotu do Wielkiej Brytanii, aby choć raz stać się numerem jeden III Rzeszy. Pomysł nie wypalił, a Hess znowu popadł w apatię. Ponadto wyszły na jaw nowe, kompromitujące Hessa, fakty: „Według opinii są to rzeczywiste przyczyny [kompleks niższości]. Jak dopiero obecnie wyszło na jaw, R.H. od lat leczył się z powodu impotencji, również w okresie, gdy został poczęty jego syn zwany Buzem. R.H. sądził, że dzięki temu przedsięwzięciu udowodnił swą męskość sobie samemu, swojej żonie, partii i narodowi”.

Tyle że teoria sztabu specjalistów o rzekomej schizofrenii ich pacjenta chwilowo upadła, gdy Hess nagle zaczął zeznawać. Przypominał sobie wszystkie szczegóły dotyczące lotu, kierowania partią, rozpoznawał zdjęcia i towarzyszy. Wesoło rozmawiał ze współwięźniami, stając się sensacją procesu. Nie w smak było to Göringowi, który do tej pory był główną gwiazdą na sali rozpraw. Mimo to ubawił się wielce, gdy usłyszał, w jakie zakłopotanie wpędził wszystkich były kolega z NSDAP. Choć obrońca Hessa dr Seidl domagał się uniewinnienia swojego klienta, Trybunał w Norymberdze orzekł co innego. Rudolfa Hessa skazano na dożywotnie więzienie, a Trybunał wprost stwierdził, iż „nic nie wskazuje na to, że Hess nie był zupełnie zdrów na umyśle w okresie popełniania zarzucanych mu czynów” (odniesienie przede wszystkim do okresu przedwojennego i spisku w celu wywołania wojny). 

1 października 1946 roku trybunał ogłosił długo wyczekiwany werdykt, w myśl którego Rudolf Hess został skazany na dożywocie. 18 lipca 1947 roku do Spandau zostało przeniesionych siedmiu skazanych, w tym Hess. Choć miał on możliwość co dwa miesiące widywać się z rodziną, dopiero w 1969 roku zgodził się na wizytę żony i syna. Hess był również jedynym z osadzonych w Spandau dożywotnio i jednym z niewielu nazistów, którego alianci nie wypuścili przed ostatecznym terminem. Naród niemiecki protestował przeciwko takiemu traktowaniu, zbierając podpisy pod petycją o ułaskawienie byłego zastępcy Hitlera. 17 sierpnia 1987 roku Hess popełnił samobójstwo w wieku 93 lat, po 41 latach spędzonych w więzieniu. Sobowtór czy nie, tajemnice zabrał do grobu.

Zdjęcie tytułowe: Rudolf Hess, zdjęcie zastępcy Hitlera z 1933 roku (Bundesarchiv, Bild 183-1987-0313-507 / CC-BY-SA 3.0).