Albert Speer. Nadworny architekt Hitlera – wizjoner czy zbrodniarz?

Postać Alberta Speera przez lata wzbudzała kontrowersje ze względu na niejednoznaczną ocenę jego zaangażowania w funkcjonowanie totalitarnego państwa. Choć zasiadł na ławie oskarżonych w Norymberdze, ze swoim intelektem, aparycją i opanowaniem wyróżniał się na tle nazistowskich zbrodniarzy, a według niektórych wręcz wzbudzał sympatię. Nie dajmy się jednak zwieść pozorom. Speer był doświadczonym politycznym graczem, wyrachowanym służbistą, którego wpływ na budowę potęgi gospodarczej i militarnej III Rzeszy był niebagatelny. Nie bez przyczyny doczekał się przydomku ,,architekta śmierci”.

Skąd się wziął Albert Speer?

Kariera Alberta Speera była połączeniem tego, co najczęściej cechowało przywódców III Rzeszy. Umiał zjednać sobie Adolfa Hitlera i umiejętnie podtrzymywał więź, jaka połączyła go z dyktatorem. Dobrze wykształcony, z wielkimi planami – świetnie wpisywał się w monumentalne wizje Hitlera, który chciał uczynić Berlin najpotężniejszym miastem świata. Nie bez przyczyny podróżowali razem do Paryża, by ocenić tamtejszą architekturę oraz możliwości transponowania niektórych rozwiązań do stolicy III Rzeszy. Speer był na swój sposób wizjonerem, choć słowo to jest najczęściej nacechowane pozytywnie. Nie można mu odmówić zmysłu konstrukcyjnego, miał zresztą do dyspozycji ogromne zaplecze totalitarnego państwa, które łożyło ogromne pieniądze na realizację utopijnych pomysłów partyjnej wierchuszki. Okazał się oportunistą, który znakomicie potrafił wykorzystać swoje pięć minut. Do nazistowskiej partii NSDAP wstąpił dopiero w 1931 roku. Wstrzelił się w idealny moment gwałtowanego rozwoju ruchu. Szybko, po znajomości, otrzymał pierwsze mało znaczące zlecenia, które realizował na potrzeby NSDAP. Jego pracę docenił szef nazistowskiej propagandy Joseph Goebbels, który zarekomendował Speera samemu Hitlerowi. W 1933 roku młody architekt po raz pierwszy spotkał się z dyktatorem, otrzymując wkrótce zadanie budowy nowej Kancelarii Rzeszy. Kilka miesięcy później został mianowany naczelnym architektem partii. Jego pozycję ugruntowała budowa Zeppelinfeld – wielkiego stadionu w Norymberdze, na którym odbywały się słynne zjazdy partyjne. To ugruntowało pozycję Speera, który szybko stał się zaufanym zausznikiem führera, dochodząc na sam szczyt nazistowskiej hierarchii.

Geniusz czy zwykły rzemieślnik?

Biografowie Speera nie zapominają o ocenie jego umiejętności architektonicznych. W końcu projektowanie i budowanie stanowiło esencję jego pracy zawodowej. W latach dwudziestych studiował na Wyższej Szkole Technicznej w Karlsruhe, pobierał także nauki na Uniwersytecie Technicznym w Berlinie. Następnie rozpoczął praktykę, której ukoronowaniem – dość szybkim zresztą – było związanie się z NSDAP. W kontekście stylu architektonicznego Speer pozostawał klasycystą. Był przeciwnikiem modernizmu, co świetnie wpisywało się w standardy totalitarnego państwa stawiającego na rozmach i przywiązanie do tradycji. Budynki miały robić wrażenie, wobec czego Speer wykorzystywał sprawdzony motyw wielkich, betonowych brył, które faktycznie przytłaczały gabarytami. Obserwatorzy byli jednak zgodni – to robiło wrażenie. Podobnie jak dalekosiężne plany Speera i Hitlera, którzy wspólnie wymarzyli sobie przebudowę Berlina określaną jako Plan Germania. Stolica III Rzeszy miała przebić wszystko, co wcześniej widział świat architektury. Wśród koncepcji pojawiały się dość próżne dzielnice reprezentacyjne, ale i monumentalne budynki jak choćby nigdy nie zrealizowany zwieńczony gigantyczną kopułą Volkshalle. W środku miało się zmieścić nawet 180 tys. widzów. Nietrudno się domyślić, iż hala byłaby tym samym największym budynkiem świata. Wybuch II wojny światowej, ogromne nakłady na zbrojenia oraz uwikłanie się w przedłużający konflikt na kilku frontach skłoniły nazistów do zarzucenia ambitnych planów. Należy jednak podkreślić, że już w trakcie wstępnej fazy realizacji projektu Germania podkomendni Speera nie liczyli się z zamieszkującą Berlin ludnością cywilną. By oczyścić teren pod inwestycje, wysiedlono dziesiątki tysięcy mieszkańców, głównie ludności żydowskiej, co wpisywało się w zbrodniczy plan prześladowań, a wreszcie fizycznej eksterminacji Żydów. Po latach Speer zarzekał się, że nic nie wiedział o zbrodniach swoich kolegów.

Kłamca, manipulant, lawirant

Speer potrafił umiejętnie lawirować między nazistowskimi dygnitarzami. Swoją pozycję zawdzięczał sprytowi i umiejętności manipulacji – nie tylko Hitlerem, ale także jego bliskimi współpracownikami. W całym okresie rządów nazistów Speerowi udało się uniknąć detronizacji, choć walka o władzę na szczytach totalitarnego państwa charakteryzowała się bezwzględnością i brutalnością. Jak to się stało, że na pozór zwykłemu, niezaangażowanemu architektowi udało się tak długo unikać konfrontacji z zabiegającymi o względy wodza partyjnymi towarzyszami? Umiejętnie ich rozgrywał, skutecznie wykorzystując przewagę intelektu. Był przez to niezwykle groźnym przeciwnikiem. Taki obraz Speera wyłania się m.in. z jego biografii autorstwa Martina Kitchena. Speer nie był bowiem jedynie utalentowanym projektantem, ale także zręcznym politykiem, co często umyka historykom kierującym się oceną postaci na tle nazistowskiej wierchuszki. Architekt był sprytny do tego stopnia, że najpierw w 1946 roku wykręcił się od stryczka w Norymberdze, a następnie – jak słusznie pisze John Harding z ,,The Guardian” – zrobił fortunę na spisywanych wspomnieniach, w których umiejętnie zakłamywał rzeczywistość. Przez lata zaprzeczał, jakoby wiedział o Holocauście. Budował legendę ,,sprawiedliwego”, bodaj jedynego, który nie wiedział o zagładzie Żydów. Dzisiaj wiemy już, że wizerunek kreowany przez Speera był fałszywy. Kilkukrotnie sam zaprzeczał swoim zeznaniom, wprost potwierdzając swoje zaangażowanie w budowę zbrodniczego systemu. W latach siedemdziesiątych przyznał się nawet do uczestnictwa w konferencji organizowanej przez Heinricha Himmlera, w czasie której omawiano kwestie „ostatecznego rozwiązania”. Co więcej, po latach odnaleziono plany rozbudowy niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz, a na dokumentach widniały odręczne notatki Speera. Nie są to jednoznaczne dowody wskazujące na zaangażowanie Speera w Holocaust, ale dzisiaj możemy już spokojnie stwierdzić, że jego rzekoma niewiedza była fasadą, za którą krył się, by uniknąć odpowiedzialności.

Adolf Hitler i Albert Speer podczas spaceru w marcu 1942 roku (NAC).

Zbrodniarz wojenny?

W lutym 1942 roku Speer został mianowany przez Hitlera ministrem uzbrojenia Rzeszy. Sytuacja na frontach II wojny światowej była wciąż korzystna, choć Wehrmacht zaległ kilkaset kilometrów do Moskwy i nie zanosiło się na szybkie zdobycie stolicy Związku Radzieckiego. Co więcej, walki na froncie wschodnim przybrały niekorzystny obrót. Brakowało zaopatrzenia, posiłki nie docierały na czas. Speer został rzucony na głęboką wodę. Historycy podkreślają, że w tym trudnym okresie poradził sobie znakomicie. Zwielokrotnił produkcję przemysłową, usprawnił proces zaopatrywania armii, do maksimum wykorzystywał możliwości słabnącej gospodarki, zwłaszcza w obliczu coraz częstszych i bardziej kosztownych nalotów alianckiego lotnictwa na fabryki zlokalizowane na terytorium III Rzeszy. Co więcej, Speer także był dowódcą. Kto wie, czy jego armia nie była nawet większa od tej, którą zawiadował Hitler. Zaskakujące? Niekoniecznie, gdy weźmie się pod uwagę, jak ogromne zasoby ludzkie oddano do dyspozycji ministra. Jego sukcesy organizacyjne nie byłyby możliwe, gdyby nie armia przymusowych pracowników angażowanych do niewolniczej pracy w niemieckich fabrykach. Czy istnieje choć teoretyczna szansa, że naczelny architekt Hitlera, a następnie minister ds. uzbrojenia Rzeszy zawiadujący setkami tysięcy robotników wysiedlanych na terytorium III Rzeszy nie miał świadomości, co Niemcy wyrabiają za swoją wschodnią granicą? Także w tym wypadku mówimy o przedziwnym paradoksie. Speer był przecież inteligentnym człowiekiem, potrafił łączyć fakty. Miał dostęp do wielu tajemnic państwowych, uczestniczył w licznych projektach. Gdy w 1946 roku stanął przed Trybunałem Wojskowym w Norymberdze, umiejętnie rozegrał wszystkie karty. Nie zaprzeczał wybranym oskarżeniom, przyznając się do przewinień niższej kategorii. Ba, wspominał nawet o głębokim żalu ze względu na warunki, w których przyszło pracować przymusowym robotnikom, głównie z Polski. Szkoda, że nie było mu przykro, gdy wizytował fabryki, przyglądając się ,,niewolnikom” trzymanym na głodowych racjach żywnościowych. Ostatecznie wyraził skruchę uczestnictwem w projekcie III Rzeszy, zaakceptował część swoich win, ale konsekwentnie odmawiał uznania go współwinnym za przeprowadzenie Holocaustu. Na tle innych podsądnych wyróżniał się intelektem, zmysłem oratorskim. Po latach pisano o nim: ,,wzbudzał coś na kształt sympatii”. Sędziowie dali się zwieść ,,czarowi” Speera. Architekt Hitlera nie zawisł na stryczku. Dostał karę 20 lat więzienia, co już wtedy wzbudzało uzasadnione kontrowersje. Mimo tego wielu zachodnich polityków i wojskowych wręcz upominało się o skrócenie okresu odsiadki, zwracając uwagę na skruchę Speera! Ostatecznie odsiedział pełny wyrok w więzieniu w Spandau. Wyszedł na wolność 1 października 1966 roku w błysku fleszy, właściwie jako gwiazda totalitarnego systemu sprzed lat. Stosunkowo spokojnie dożył późnej starości, zmarł 1 września 1981 roku.

Kim był Albert Speer?

Postawione na początku pytanie można skwitować krótkim – i jedno, i drugie. Bycie nadwornym architektem Hitlera nie tylko nie wykluczało bycia zwykłym zbrodniarzem, ale plasowało Speera na szczytach nazistowskiej hierarchii. Jego zaangażowanie w budowanie totalitarnego państwa, w tym systemu niewolniczej pracy przymusowych robotników świadczy o wspieraniu zbrodniczej ideologii. Wsparcie to było na tyle wydatne, że pozwalało niemieckiej gospodarce przetrwać czas wzmożonego wysiłku i przestawić się na tory wydatnej produkcji wojennej. Produkcji okupionej krwią setek tysięcy niewinnych osób zmuszonych do uczestnictwa w realizacji szalonych planów niemieckiej III Rzeszy. Speer nie był jedynie jednym z wielu trybików maszyny. Idąc dalej w metaforykę, można go określić mianem koła zamachowego totalitarnego reżimu, który nie mógłby funkcjonować samodzielnie. Speer uciekł sprawiedliwości. W Norymberdze miał szczęście, umiejętnie zwodząc sędziów, oskarżycieli i opinię publiczną. Nie zwiódł jednak części historyków, którzy słusznie oszacowali jego wkład w budowę nazistowskiego państwa oraz osobistą odpowiedzialność za zbrodnie reżimu. Dopatrywanie się okoliczności łagodzących i kreowanie wizerunku ślepego i głuchego członka przybocznej gwardii Hitlera lub, co gorsza, niewinnej ofiary systemu, zakrawa na ironię.

Fotografia tytułowa: Albert Speer na fotografii z 1943 roku (NAC).