Proces w Norymberdze – sądzenie nazistowskich zbrodniarzy

War Crimes Executive Committee. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna.

Już na konferencji w Teheranie, w 1943 roku, Wielka Trójka podjęła decyzję o rozpoczęciu przygotowań do organizacji wielkiego procesu, w którym osądzeni zostaną zbrodniarze hitlerowscy. Wtedy też zadecydowano o powojennym losie Niemiec, które miały zostać podzielone na strefy okupacyjne, zdemilitaryzowane i w końcu, po okresie denazyfikacji, oddane w ręce demokratycznych władz. Nasuwało się jednak pytanie, kogo, gdzie i w jaki sposób ma sądzić Międzynarodowy Trybunał Wojskowy? Ostatecznie zdecydowano się na proces najważniejszych nazistowskich dygnitarzy. Dobór skazanych wzbudzał kontrowersje i do dzisiaj rodzi uzasadnione pytania, czy sprawiedliwości faktycznie stało się zadość. 

Kto na ławie oskarżonych? Kto wśród sędziów? Jakie prawo?

Nie ulegało wątpliwości, iż na ławie oskarżonych zasiąść muszą najważniejsi działacze hitlerowscy. Typowaniem podsądnych alianci zająć się mieli po zakończonej II wojnie światowej, podsumowując ich zaangażowanie i przestępstwa, jakich się dopuścili. W 1943 roku, gdy debatowano na temat powołania powojennego trybunału, nie zdawano sobie jeszcze sprawy z ogromu zbrodni. Co więcej, alianccy prawnicy musieli mocno się nagłowić, by w ogóle zdefiniować niektóre z nich – świat nie znał bowiem wcześniej terminu „ludobójstwo”. Teheran nie był zresztą pierwszym przypadkiem, gdy porozumiewano się w sprawie powojennych rozliczeń. 4 grudnia 1941 roku rządy polski i radziecki wydały deklarację, w której zapowiadano osądzenie zbrodniarzy hitlerowskich. W styczniu 1942 roku w Londynie 9 państw alianckich zapowiedziało podobne kroki.

Na miejsce procesów wybrano Norymbergę, gdzie rokrocznie odbywały się dumne Parteitagi NSDAP, a w 1935 roku uchwalono ustawę „O ochronie i czystości krwi niemieckiej”. To właśnie to niemieckie miasto stało się symbolem hitlerowskiego antysemityzmu, to tam wykluwał się Holocaust. Dziwnym trafem gmach norymberskiego sądu ocalał w ogniu alianckich nalotów i doskonale nadawał się po zakończeniu działań wojennych na miejsce „procesu tysiąclecia” (takim mianem określała go prasa). Pozostawała jeszcze kwestia mocarstw, które miały rozstrzygać o losie niemieckich działaczy. Ostatecznie do Wielkiej Trójki – Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego – dokooptowano jeszcze Francuzów, choć ich wkład w wojnę był nieporównywalnie mniejszy niż państw sojuszniczych. Tym samym cztery delegacje sądzić miały nazistowskich zbrodniarzy w imieniu ogółu aliantów. Wśród mocarstw zabrakło choćby Polski, najmocniej poszkodowanej w czasie wojny.

Kłopoty sprawiała także kwalifikacja działań Związku Radzieckiego, który do wojny przystępował jako sojusznik III Rzeszy. Józef Stalin w teorii mógł się obawiać pociągnięcia do odpowiedzialności za zbrodnie wojenne, jakich dopuścił się w okresie wojny. W praktyce na postawienie przed trybunałem przedstawicieli ZSRR nie było najmniejszych szans. 8 sierpnia 1945 roku Stalin, wraz z resztą aliantów, przystąpił do porozumienia, dając zielone światło procesowi, który miał obejmować wyłącznie winy Niemców. Zastrzegł jednak, iż delegacja sowiecka będzie ściśle kontrolowana przez Kreml.

Pozostawała jeszcze kwestia prawa, wobec którego sądzeni będą oskarżeni. Tę kwestię rozstrzygnięto bardzo sprytnie, przyjmując zachodnie modele sądownictwa oraz tworząc nowe przepisy z zastrzeżeniem braku działania zasady lex retro non agit. Tym samym wykluczono możliwość podważenia aktu oskarżenia przez sądzonych hitlerowców i ich obrońców. Zastrzeżono jeszcze kwestię „działania na rozkaz”, co uniemożliwiało wojskowym zasłanianie się bezpośrednim podleganiem przełożonym i przymusem wykonywania ich poleceń (wówczas przełomowa dla prawa karnego tzw. formuła Radbrucha). Tak postawiona sprawa rozwiązywała kwestie wielu problemów, na jakie natrafił Międzynarodowy Trybunał Wojskowy. Wykluczono również poruszanie spraw niezwiązanych z aktem oskarżenia (co było widocznym wybiegiem w stronę Stalina). Wydawać się może, iż Proces w Norymberdze był pogwałceniem zasad rządzących międzynarodowym prawem karnym. Ustanowił jednak znaczący precedens, który na stałe zagościł w światowym systemie. Wyłączenie niepodważalnych dotąd reguł było nie tyle pogwałceniem praw sądzonych, lecz krokiem w stronę sprawiedliwości.

Organizacja procesu stulecia

Po ponad dwunastu latach rządów nazistów i ponad pięciu latach działań wojennych niemieckie społeczeństwo było silnie zindoktrynowane i wymagało prawdziwej „odwilży”. Ta miała nastąpić poprzez import demokratycznych wartości z krajów alianckich. Proces denazyfikacji przebiegał w bardzo wielu etapach (wymienić tu należy chociażby „wycieczki” edukacyjne młodych Niemców do byłych niemieckich obozów koncentracyjnych) i był rozłożony w czasie. Alianci nie zakładali jednak, że ponazistowski ruch oporu mógłby w jakiś sposób wpłynąć na przebieg procesu lub próbować sparaliżować jego przebieg. I tak, gdy prasa grzmiała o istnieniu mitycznego Wehrwolfu, rozprężenie w szeregach wojsk alianckich zadziwiało polskich korespondentów. Nie było kontroli, nie było rewizji – obraz nie do pomyślenia po pięciu latach strasznej okupacji, gdy wychodząc na ulicę człowiek nie był pewien powrotu. Podobnie rzecz się miała z samym gmachem norymberskiego sądu. Choć ochraniali go amerykańscy żołnierze, przepisowo dzierżący w dłoni pałkę (de facto nigdy nie musieli jej użyć), środki, jakie przedsięwzięto, aby zabezpieczyć rozprawę, były naprawdę niewielkie. Do gmachu wejść mógł każdy, legitymując się świstkiem papieru wydanym przez władze okupacyjne.

Z tymże świstkiem w podróż do Norymbergi wyprawiła się polska delegacja prasowa, której relacje zapewniły historykom ogrom informacji na temat procesu. Polską delegację prawniczą stanowili Stefan Kurowski, Tadeusz Cyprian, Stanisław Piotrowski i Jerzy Sawicki. Tylko determinacji i niezwykłemu szczęściu zawdzięczali oni uzyskanie własnego pomieszczania do pracy, choć współuczestniczyli w procesie przygotowania linii oskarżenia za brutalną okupację i terror na terenach Rzeczpospolitej. Obok świetnej znajomości realiów okupacyjnych czwórka wysłanników przywiozła ze sobą ogromną ilość bezcennych dokumentów, jakie uzyskano od uciekających Niemców. Niesamowitym dowodem był „Dziennik Franka”, spisany przez byłego Generalnego Gubernatora na 11 000 stronach maszynopisu, wydany później w 38 tomach. Materiał stał się podstawą do sądzenia hitlerowców za zbrodnie na narodzie polskim. Polacy mogli natomiast poczuć się mocno dotknięci aktem oskarżenia, którego zapisy uznawano za wybiórcze. Podobnie było z relacjonowaniem procesu. Agencje prasowe otrzymały zaledwie trzy miejsca w 250-osobowej galerii prasowej i tylko dzięki uporowi Polaków udało się uzyskać kolejne dwa. Obserwatorzy mieli wrażenie, że materiał dowodowy prezentowany przez stronę Polskę bagatelizowano. Pobieżne doniesienia o zbrodniach radzieckich alianci po prostu zbyli milczeniem.

Warto wspomnieć o wyglądzie sali rozpraw. Po jednej stronie znajdowały się wspomniane miejsca dla dziennikarzy, naprzeciw umieszczono wielki ekran (wyświetlano tu kluczowe dla procesu filmy archiwalne). Po drugiej stronie (z perspektywy dziennikarzy) siedzieli w dwóch rzędach oskarżeni, a za nimi dbający o bezpieczeństwo zgromadzonych żołnierze. Pod oskarżonymi przebywali obrońcy, również zgrupowani w dwóch rzędach. Z kolei pod galerią prasową znaleźli się prokuratorzy i personel ich wspomagający. Na środku sali zamontowano pulpity dla oskarżycieli, obrońców i świadków. Dodatkowo przebywających na sali wyposażono w słuchawki, z których płynął glos tłumacza. Wybór języka zależał od umiejętności lingwistycznych słuchacza – program zawierał pięć opcji (języki oskarżonych i trybunału oraz język oryginalny). W ten sposób pozbyto się problemu nieporozumień i niezrozumiałości toczącej się rozprawy. Z logistycznego punktu widzenia proces w Norymberdze był przedsięwzięciem niezwykłym, w które zaangażowano sztab dziesiątek ludzi. Organizacja samej rozprawy, zainteresowanie mediów i opinii publicznej – wszystko to wywierało sporą presję na zwycięskich sprzymierzonych, dla których proces był testem sprawności i pomysłowości. Przewodniczącym Trybunału został lord Geofrey Lawrence z Wielkiej Brytanii. Obok niego zasiedli w Trybunale: Brytyjczyk N. Birket, Amerykanie F. Biddle i J.J. Parker, Francuzi prof. D. de Vabres i R. Falco oraz przedstawiciele ZSRR gen. I.F. Nikitczenko i płk A.F. Wołczykow. Oskarżeniem zajęli się Robert H. Jackson z USA, sir Hartley Shawcross z Wielkiej Brytanii, gen. Roman Rudenko z ZSRR i Auguste Champetier de Ribes z Francji. Każdy z oskarżonych miał prawo do swojego obrońcy.

6 października opublikowano akt oskarżenia przeciw zgromadzonym 21 przywódcom III Rzeszy. Nie było w nim ani słowa o Polsce. Jak pisze Edmund Osmańczyk:

„Najdziwniejszym zaś jest… akt oskarżenia. Akt oskarżenia opracowany jest w sposób zdumiewający… W Akcie oskarżenia nie ma ani słowa o Powstaniu Warszawskim, ani słowa o Palmirach, o terrorze i egzekucjach ulicznych osławionego Kutschery. […] Ani jednego przykładu z Polski na 'przymusową rekrutację robotników cywilnych’, na 'germanizację okupowanych terenów’. Pominięto całkowicie zagładę gett żydowskich”.

Rozczarowanie polskich obserwatorów było tym większe, iż nie spotkali się z aprobatą dla swoich oczekiwań. Ich podpowiedzi początkowo nie miały większej wartości. Wszystkiemu towarzyszyła atmosfera organizowanej naprędce demonstracji siły zwycięskich nacji, co znacznie utrudniało poprawne konstruowanie zarzutów względem oskarżonych. Pośpiech nie sprzyjał Polakom. Dopiero po zawiłej procedurze przed Trybunał trafiały polskie oskarżenia wobec III Rzeszy. Kręta droga dokumentów utrudniała dołączanie ich do materiału dowodowego, jednak dzięki tytanicznej pracy zespołu polskiego udało się przedstawić w Norymberdze dowody hitlerowskich zbrodni.

Ruiny Norymbergi w 1945 roku. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna.

Oskarżeni

Był maj 1945 roku. Dotychczasowi władcy III Rzeszy uciekali na Zachód – część szukała niewoli u Amerykanów, część próbowała znaleźć drogę do wolności. Wielu z nich złapano w Berlinie, innych osaczono w różnych miejscach Europy. Nieliczni trafili z powrotem do Norymbergi. Wśród osądzonych zabrakło tych najważniejszych, którzy nie mieli dość odwagi, by stanąć przed Trybunałem. Adolf Hitler odebrał sobie życie w berlińskim bunkrze, Heinrich Himmler, któremu również udało się uniknąć sądu, przegryzł kapsułkę z cyjankiem po zatrzymaniu przez aliancki patrol, Martin Bormann wyparował w oblężonym Berlinie, a Josef Goebbels poszedł w ślady Hitlera i zginął z własnych rąk. Ostatecznie do Norymbergi udało się aliantom doprowadzić 21 czołowych nazistów. Przybliżmy zatem ich sylwetki.

1. Karl Dönitz – admirał Kriegsmarine był przekonany, iż na ławie oskarżonych znalazł się przez przypadek. Sam zresztą napisał, odpowiadając na pytanie psychologa G.M Gilberta, odnośnie do jego winy: „Żaden z punktów tego oskarżenia nie dotyczy mnie w najmniejszym stopniu. Typowy przykład amerykańskiego humoru.” Człowiek ten, wyznaczony przez Hitlera na kolejnego kanclerza III Rzeszy, zapominał chyba o organizacji Kriegsmarine i jej działaniach. Zasłaniał się również wykonywaniem rozkazów przełożonych. Zresztą, jak pozostali wojskowi, uważał, iż spełnił swój obowiązek dowódcy floty niemieckiej – złożył przecież przysięgę na wierność Führerowi. Po obejrzeniu filmu archiwalnego, w którym udokumentowano zbrodnie na terenie Auschwitz, zdecydowanie odcinał się od reszty „zbrodniarzy hitlerowskich”. Po części miał rację, ponieważ jako dowódca floty nie mieszał się w pozostałe sprawy państwa. Winą jego jednak, jak przedstawiono to w akcie oskarżenia, były wydane rozkazy o prowadzeniu wojny bezwzględnej, dobijaniu rozbitków, nieudzielaniu pomocy zniszczonym okrętom przeciwnika. Z części zarzutów Dönitz zdołał się wyplątać, za część musiał odpowiedzieć. Nie dziwiła zatem kara 10 lat więzienia. Paradoksalnie Dönitzowi z pomocą przyszli wrogowie. Za admirałem poświadczyli dowódcy amerykańscy oraz marynarze sił morskich wroga.

2. Hans Frank – sprawa Hansa Franka, Generalnego Gubernatora, była stosunkowo jedną z najprostszych. Skrupulatnie przez lata spisywał swoje wspomnienia, nazywając je „dokumentem historycznym”. W 38 tomach, na 11 000 stron maszynopisu, omówił wszystkie „polskie” zagadnienia, okraszając je dodatkowo szerokim komentarzem. Przypadek sprawił, iż jego dzieło nie zostało zniszczone. Buta i ułuda potęgi III Rzeszy doprowadziły do tego, iż Frank zabrał z Krakowa swoje „Dzienniki”, aby… oddać je bibliotece w Bawarii. Los sprawił, iż oddał je Amerykanom, a ci zrobili z nich świetny użytek, przekazując Stanisławowi Piotrowskiemu. W więzieniu Frank przeszedł cudowną metamorfozę. Zbrodniarz rozpoczął kreowanie własnej postaci na nawróconego chrześcijanina, który pragnie ponieść konsekwencje wszystkich swoich czynów. Podczas procesu usiłował wmówić Trybunałowi, iż nie jest winien zarzucanych mu czynów. Najpierw opowiadał o „winie Niemiec”, rysował straszny los polskich Żydów, aby później szerzyć wizję idealnego państwa, jakie stworzył swoim obywatelom. Opowiadał o edukacji, jaką rzekomo zapewniał Polakom, o świetnych zarobkach i malejącym bezrobociu. Mówił o dobrobycie i postępie kulturowym. Sam „Dziennik” dostarczył tylu dowodów na potwierdzenie winy Franka, iż zeznania świadków nie byłyby pewnie potrzebne. W wielu wystąpieniach potwierdzono zbrodniczą działalność Generalnego Gubernatora. Z opowieści zaczął się również wyłaniać obraz Polski pod niemiecką okupacją. Ponadto dziennik dostarczył niezbitych dowodów na zbrodnie hitlerowskie w Polsce, obciążając również innych oskarżonych. Efektem sądu nad Frankiem był wyrok śmierci. Były Generalny Gubernator zawisnął 16 października 1946 roku na szubienicy, dzieląc los swoich towarzyszy.

3. Wilhelm Frick – Protektor Czech i Moraw oraz wcześniejszy Minister Spraw Wewnętrznych Rzeszy odpowiadał za zbrodnie popełnione przeciw ludzkości oraz za zbrodnie przeciw pokojowi. To właśnie Wilhelm Frick odpowiadał za przeprowadzenie Anschlussu Austrii czy zajęcie Sudetów. Był również zaciekłym antysemitą, co sprowadzało się do eksterminacji Żydów na podległych mu terenach. W Norymberdze uważał się za pokrzywdzonego. W ankiecie Gilberta stwierdził: „Całe oskarżenie opiera się na domniemanym spisku”. Tymczasem przedstawiony materiał dowodowy umożliwił udowodnienie Frickowi postawionych mu zarzutów i skazanie go na śmierć. Przed śmiercią chciał chyba dać wyraz swojemu rzekomemu patriotyzmowi i powiedział jeszcze: „Niech żyją wieczne Niemcy”. Później na jego szyi zacisnął się sznur.

4. Hans Fritzsche – Fritzsche był w okresie potęgi III Rzeszy szefem propagandy Josefa Goebbelsa. Pracował również jako komentator radiowy, co przysporzyło mu popularności i sympatii społeczeństwa. W Norymberdze nie mógł zrozumieć powodów, dla jakich umieszczono go na ławie oskarżonych. Napisał: „To jest najstraszniejsze oskarżenie wszystkich czasów. Jedna tylko rzecz może być jeszcze gorsza: oskarżenie, które przedłoży naród niemiecki za nadużycie jego idealizmu”. Z powodów nieujawnionej winy został uniewinniony.

5. Walther Funk – na ławie oskarżonych znalazł się za swoje zasługi na polu ekonomii III Rzeszy. Po Hjalmarze Schachcie zajął miejsce Ministra Gospodarki. Odpowiadał za zbrodnie przeciw pokojowi. Bez poparcia przemysłowców i ekonomistów NSDAP zapewne nigdy nie osiągnęłoby tak dobrych rezultatów, a przecież należy pamiętać, iż naziści do władzy doszli bez krętactw i matactw – o ich wyborze zadecydowali sami Niemcy. W 1939 roku Funk został prezesem Reichsbanku i to właśnie to stanowisko (inkasacja mienia osób prywatnych, rekwirowanie wartości historycznych i kulturowych, które miały jakąkolwiek wartość materialną) przesądziło o jego oskarżeniu. Wobec przedstawionych materiałów Funka skazano na karę dożywotniego więzienia. Już w 1957 roku zwolniono go ze względu na zły stan zdrowia.

6. Hermann Göring – niewątpliwie najciekawszą postacią w Norymberdze był Hermann Göring. Marszałek Rzeszy i dowódca Luftwaffe stanowił idealny temat dla prasy. Sam zresztą chełpił się faktem bycia w centrum uwagi. Jego niewiarygodna buta i pycha sprawiły, iż nie zyskał sobie przychylności sędziów ani opinii publicznej. Co więcej, odwróciła się od niego część kolegów, którymi próbował dyrygować zza więziennych krat. Uważał się za całkowicie niewinnego, twierdząc: „Zwycięzca będzie zawsze sędzią, a pokonany oskarżonym”. Gdy zapytano go po raz pierwszy, czy przyznaje się do winy, rozpoczął wygłaszanie przemówienia. Jego zapędy szybko przyhamował jeden z prokuratorów. Göring w lot pojął działanie alianckiego systemu sądownictwa i już wkrótce dał się poznać składowi sędziowskiemu jako zręczny orator, który umiejętnie dobiera argumentację. Był natomiast niemałą zagadką dla opiekujących się więźniami psychologów. Marszałek III Rzeszy był bowiem święcie przekonany o własnej wielkości i znaczeniu. Gilbertowi powiedział nawet: „Za 50 lub 60 lat wszędzie w Niemczech będą stały posążki Hermanna Göringa. Może małe posążki, ale w każdym domu”. Wypowiedź ta doskonale ilustruje wygórowane mniemanie o własnej osobie Hermanna Göringa. W więzieniu okazało się również, iż był uzależniony od narkotyków. Morfina była mu niezbędna do życia. Za kratkami utworzył swoisty „klub Göringa” zrzeszający wciąż posłusznych mu byłych hitlerowców. Starał się wpłynąć na zeznania kolegów, aby tym samym oczyścić siebie z zarzutów. Metody, jakie przy tym stosował, szybko zauważyli alianci, wprowadzając oddzielne posiłki wydawane więźniom. Odcięto tym samym byłego marszałka Rzeszy od możliwości spiskowania za plecami Trybunału. Göring dał się poznać jako cyniczny, niepozbawiony poczucia humoru arogant. Własne ego przesłaniało mu cały świat. Nadęty i naburmuszony na wszystkich zapewniał o braku swoich win, zwalając całą winę na „psychopatę Himmlera”. Jednak nawet on nie wytrzymał do końca procesu. Choć przez długi okres czasu pozował na gwiazdora (do furii doprowadzało go przybycie złapanego później Ernsta Kaltenbrunnera, który na moment odwrócił uwagę całego świata od Göringa), po miesiącach spędzonych na ławie oskarżonych zmienił nieco linię obrony, potępiając nazizm, a z siebie robiąc pokrzywdzonego. Tymczasem to on miał wielki udział w Anschlussie Austrii oraz utworzeniu systemu obozów koncentracyjnych. To on brał udział w planowaniu kolejnych kampanii i dowodził siłami powietrznymi w bitwie o Wielką Brytanię. Był też najdłużej przesłuchiwanym więźniem Trybunału. Göring cieszył się, iż w roli przesłuchującego wystąpił sam naczelny prokurator Stanów Zjednoczonych. Przez dziesięć dni, gdy oczy wszystkich reporterów zwrócone były na byłego Marszałka Rzeszy, dał się poznać od drugiej strony. Z niezwykłą inteligencją, sprytem oraz świetnym refleksem odpierał wszystkie ataki prokuratorów. W sumie okres jego przesłuchania był jedną wielką tyradą i przemówieniem na temat doktryny nazizmu. Wykazał się niezawodną pamięcią, przytaczając fakty, o których nie pamiętali nawet oskarżyciele. Mimo to udało się go złapać na kilku kłamstwach i pomyłkach, gdyż w swoich zeznaniach zaplątał się kilka razy w sprzeczne informacje. Po skazaniu go na karę śmierci – pociągnięto go do odpowiedzialności za bombardowania miast i stosowanie represji wobec ludności – prosił o żołnierską śmierć przez rozstrzelanie. Powieszenie uważał bowiem za hańbę dla „wielkiego dowódcy”. Wyroku jednak nie zmieniono, co doprowadziło Göringa do ostatecznego kroku, jakim było samobójstwo. Przegryzł kapsułkę z cyjankiem. Nie wiadomo, skąd ją miał, od kogo otrzymał, do tej pory trwają spekulacje na ten temat. Faktem jest jednak, iż Hermann Göring uciekł spod szubienicy dosłownie w ostatniej chwili. Podczas procesu, obok specjalnego wzbudzania sensacji, starał się zwracać uwagę na wszystko, co działo się na sali rozpraw. Wypowiedzi świadków i prokuratorów głośno komentował, natychmiast zgłaszał zacięcie się tłumaczenia, żądając powtórzenia fragmentu, którego nie słyszał. Jego mimika i gesty oraz posyłane co rusz karteczki do obrońców i współoskarżonych zwracały uwagę nie tylko dziennikarzy, ale i sędziów, którzy często mieli kłopoty z opanowaniem temperamentu Göringa.

7. Rudolf Hess – wielką niewiadomą pozostaje sprawa Rudolfa Hessa. Zastępca Hitlera odpowiadał za zbrodnie przeciw pokojowi, gdyż jeszcze przed wojną uczestniczył w przygotowaniu i wykonaniu planów „Otto” i „Planu Zielonego”. W 1941 roku Hess uciekł do Szkocji, gdzie ponoć chciał negocjować warunki pokoju pomiędzy Wielką Brytanią a III Rzeszą. Misja zakończyła się jednak porażką, a sam Hess został uwięziony. W Norymberdze bronił się w wyjątkowo ciekawy sposób. Symulował bowiem chorobę psychiczną połączoną z całkowitą amnezją. Przebadany przez ekspertów z całego świata nadal utrzymywał zanik pamięci. Eksperci ci zresztą potwierdzili słowa Hessa. Dopiero podczas przesłuchiwania świadka wyszło na jaw, iż udawał obłąkanie (co dla Göringa było fantastycznym żartem). Opowiedział wtedy o swojej roli w kształtowaniu potęgi III Rzeszy, zaskakując sędziów liczbą szczegółów. Po złożeniu oświadczeń znowu popadł w stan głębokiej depresji połączonej z rzekomym nawrotem choroby. Po raz kolejny zaczął narzekać na bóle głowy oraz zanik pamięci. Do końca procesu nie było wiadomo, czy Rudolf Hess blefuje i pozoruje dolegliwości, czy też naprawdę cierpi na ciężkie schorzenie. Wobec obciążających go dowodów Trybunał uznał Hessa winnym i skazał na dożywotnie więzienie. Wyrok skazany odsiadywał w Spandau, gdzie w 1987 roku powiesił się. Jego tajemnica do dziś nie została w pełni wyjaśniona.

8. Alfred Jodl – odpowiedział przed Trybunałem za zbrodniczą działalność Wehrmachtu. Generał utrzymywał, iż wykroczenia jego żołnierzy nie były mu znane. Gilbertowi odpowiedział: „Żałuję, że uzasadnione oskarżenie pomieszano z propagandą polityczną”. Dopiero zeznania świadków „odświeżyły pamięć” Jodla, który miał się za całkowicie niewinnego. Odczytany przed Trybunałem raport Jurgena Stroopa o likwidacji warszawskiego getta pogrążył Jodla. Wyszły na jaw zbrodnie Wehrmachtu. Jodl z oburzeniem wykrzyknął: „Brudna, arogancka świnia SS-owska. Jak on śmie pisać na 75 stronach chełpliwy raport o małej wyprawie morderców, gdy wielkie kampanie prowadzone przez żołnierzy przeciw świetnie uzbrojonemu przeciwnikowi zajmowały po parę stron”. Nóż w plecy generała wbił zatem oficer SS, z dumą opowiadający o współpracy Wehrmachtu i jego jednostki. Tutaj zasłanianie się działaniem na rozkaz nie pomogło, a sam Jodl został skazany na śmierć. W 1953 roku władze RFN oczyściły go z zarzutów, uznając jego działalność jako niewykraczającą poza ramy działania operacyjnego.

9. Ernst Kaltenbrunner – był jednym z najściślejszych współpracowników Heinricha Himmlera. Stanął na czele organizacji SD oraz RSHA. Wspominaliśmy już o tym, iż na krótko stał się główną sensacją procesu. Pojawił się po wyjściu ze szpitala (miał zapalenie opon mózgowych) i szybko zyskał sobie miano „odrażającego”. Prokuratura przedstawiła mu dowody uczestnictwa w zbrodniach, do jakich dochodziło na terenie obozów koncentracyjnych. Oskarżony wypierał się wszystkiego, nie reagując nawet na okazane materiały, które niezbicie świadczyły o jego udziale w zbrodniczym procederze. Kaltenbrunner podważał również zeznania kluczowych świadków, w tym komendanta Auschwitz Rudolfa Hössa. Były szef RSHA niewzruszenie odpowiadał: „Oświadczam pod przysięgą, że w życiu nie podpisałem ani jednego wyroku, że nie jestem winien ani jednej śmierci”. Odbiło się to echem nawet wśród współoskarżonych, którzy postawę Kaltenbrunnera przyjmowali za jawną kpinę i osłabienie ich linii obrony. Komentarze byłych hitlerowców były jednoznaczne – Kaltenbrunner łże, nie mając poczucia wstydu. Trybunał skazał oskarżonego na karę śmierci.

10. Wilhelm Keitel – przykład podobny do Jodla. On również zasłaniał się „działaniem na rozkaz”. W wielokrotnie przytaczanej ankiecie Gilberta stwierdził krótko: „Dla żołnierzy rozkazy są rozkazami!”. Tymczasem przed Trybunałem ukazano rozkazy wydane przez… samego Keitla. Jeden z nich dotyczył masowego terroru na ziemiach wschodnich, gdzie feldmarszałek nakazał rozstrzeliwanie 50-100 komunistów za cenę życia jednego żołnierza niemieckiego. Podobnym bestialstwem odznaczały się dyrektywy odnośnie rozstrzeliwania wybranych więźniów obozów koncentracyjnych. W więzieniu Keitel bał się o honor Wehrmachtu, stwarzając pozory wielkiego dowódcy, który dba o dobre imię armii. Prokuratura nie dała się zwieść, wyciągając na światło dzienne ponurą historię Wehrmachtu i dyskredytując tym samym linię obrony Keitla. Za zbrodnie wojenne feldmarszałek został powieszony.

11. Konstantin von Neurath – początkowo pełnił funkcję Ministra Spraw Zagranicznych, później został protektorem Czech i Moraw. Proces stanowił dla von Neuratha zaskoczenie. Jak sam mówił: „Byłem zawsze przeciwny wymierzaniu kar bez możliwości obrony”. Wkrótce ten zagorzały nazista wypierał się jakiejkolwiek działalności zbrodniczej. Postawiono mu jednak zarzut działań przeciw pokojowi, a materiał dowodowy wystarczył, aby skazać go na 15 lat więzienia. Von Neurath nie odsiedział jednak zasłużonej kary, gdyż już w 1954 roku wyszedł na wolność.

12. Franz von Papen – od początku sprawiał wrażenie pozostającego na uboczu. Miał zostać pociągnięty do odpowiedzialności za działalność jeszcze w czasach przedwojennych. W 1938 roku odgrywał niemałą rolę w przygotowaniach do Anschlussu Austrii i choć stopniowo odwracał się od Hitlera, jego działania pozostawiły miały ogromne znaczenie dla budowania potęgi III Rzeszy. Dziwnym trafem – albo lepiej, dzięki przychylnym zeznaniom świadków – Papena całkowicie uniewinniono. Były kanclerz i wicekanclerz w gabinecie Hitlera uniknął zarówno więzienia, jak i kary śmierci.

13. Erich Reader – od razu zdystansował się od reszty współoskarżonych. Nic dziwnego, jeszcze w niewoli radzieckiej złożył oświadczenie, które ostro potępiało Karla Dönitza, Hermanna Göringa i Wilhelma Keitla. Wielki Admirał odpowiadał za okres rządów w Kriegsmarine, kiedy to flota niemiecka święciła tryumfy. Rozkazom Readera Kriegsmarine zawdzięczała swe udane akcje i działania. Wielki Admirał był również odpowiedzialny za planowanie wojny, a tym samym za zbrodnie przeciw pokojowi. Niemały udział miał również w napaści III Rzeszy na Danię i Norwegię oraz formie prowadzenia bitwy o Atlantyk. Przede wszystkim zaś pociągnięto go do odpowiedzialności za rozkazy, jakie wydawał podwładnym, a które były niezgodne z konwencją haską. Za wymienione przewinienia skazano go na karę dożywotniego więzienia. Śmierci za kratkami jednak nie doczekał, gdyż 26 września 1955 roku został zwolniony ze Spandau ze względu na zły stan zdrowia.

14. Joachim von Ribbentrop – Ribbentrop był jednym z najsłabiej broniących się oskarżonych w Norymberdze. Przypomnijmy, iż podczas wojny pełnił funkcję Ministra Spraw Zagranicznych, a sama pozycja stawiała go na równi ze współoskarżonymi, którym zarzucono działania przeciw pokojowi. W latach władzy okazał się człowiekiem próżnym i aroganckim, uznanie Hitlera zyskał dzięki swoim znajomościom poza granicami III Rzeszy. Wpływy zagraniczne posiadał jeszcze z czasów, gdy jako sprzedawca win podróżował po Europie. Imponował Führerowi znajomością świata, choć tak naprawdę był prostakiem i zarozumialcem. W Norymberdze sądzono go za zbrodnie przeciw pokojowi, jakich dopuścił się planując rozpętanie światowego konfliktu i przygotowując aneksję Austrii, Czech oraz Polski. Ujawniony częściowo został dokument z sierpnia 1939 roku zwany paktem Ribbentrop-Mołotow. Brak inteligencji podsądnego uwidocznił się właśnie przy omawianiu tegoż materiału dowodowego. Ribbentrop nie wpadł na to, iż najlepszą obroną w jego przypadku będzie atak. Nie zdecydował się zatem na poruszenie kwestii wspólnej odpowiedzialności Związku Sowieckiego i III Rzeszy. Wzmianka o uczestnictwie w sierpniowych wydarzeniach Wiaczesława Mołotowa na pewno poróżniłaby i tak nieskonsolidowany blok aliancki, doprowadzając do scysji pomiędzy dotychczasowymi sojusznikami. Linia obrony Ribbentropa była zupełnie inna. Postanowił on udawać całkowicie niedoinformowanego, twierdząc, iż o niczym nie miał pojęcia, a wszystkie decyzje zależały od Führera. Obok słabej defensywy Ribbentrop wykazał się również niesfornością wobec własnego obrońcy. Cały czas zmieniał decyzje odnośnie do powoływanych świadków, a we własnych zeznaniach motał się i kluczył, często wpadając w sidła własnych kłamstw. Dlatego też nic dziwnego nie było w tym, iż Ribbentropa skazano na karę śmierci.

15. Alfred Rosenberg – zimny i wyniosły na sali rozpraw, pełnił podczas wojny urząd Ministra Rzeszy do spraw Okupowanych Terytoriów Wschodnich. Odpowiadał również za działania przeciw Żydom. Mimo iż jego kariera opierała się przecież na antysemickiej kampanii i współtworzeniu podstaw nazizmu, Rosenberg wypierał się takowej działalności, stwierdzając krótko: „Muszę odrzucić oskarżenie o spisek. Antysemityzm miał charakter obronny”. Obok aktywności w działaniach antysemickich naczelny ideolog III Rzeszy wyróżniał się pogardą dla innych narodów. Przyczyną był głęboko zakorzeniony w jego świadomości rasizm i przekonanie o wyższości Niemców, czego dowód dał w rozważaniach pt. „Mit XX wieku”. Ta mieszanina założeń rasistowskich z doktryną socjalizmu niemieckiego miała być biblią filozoficzną nazistów. Jednak, jak przyznali inni oskarżeni, odznaczała się zbytnią zawiłością i skomplikowaniem, co czyniło z niej lekturę nie do przebrnięcia. Rosenberga uważa się również za autora pojęcia „Lebensraum”. Oskarżono go zatem o popełnienie zbrodni przeciw pokojowi, zbrodni wojennych i przeciw ludzkości. Za wszystkie wyżej wymienione oskarżenia skazano go na karę śmierci.

16. Fritz Sauckel – za ogromną siłę roboczą, jaka napędzała gospodarkę III Rzeszy odpowiadał Fritz Sauckel. W 1942 roku został pełnomocnikiem do spraw zatrudnienia, rozpoczynając proces werbowania do przymusowych robót więźniów z podbitych ziem. Sauckelowi postawiono oczywiście zarzuty zbrodni przeciw ludzkości. Na początku procesu powiedział: „Przepaść między ideałami społecznymi, które propagowałem jako były marynarz i robotnik, a straszliwymi wydarzeniami w obozach koncentracyjnych wstrząsnęła mną głęboko”. Sauckel zachowywał się, jakby temat obozów koncentracyjnych (skąd przecież czerpano tysiące przymusowych robotników) był mu całkowicie obcy. Co więcej, podczas wyświetlania filmu dotyczącego obozów drżał na całym ciele. Jego komentarz po prezentacji był następujący: „Zadusiłbym się sam tymi rękami, gdybym wiedział, że mam cokolwiek wspólnego z tymi morderstwami! To hańba! To wstyd dla nas, dla naszych dzieci – i dla ich dzieci!”. Sauckel do samego końca zresztą utrzymywał swoją niewinność. A przecież przeciw sobie miał zeznania chociażby Alberta Speera, który doskonale orientował się w sprawach zatrudnienia, kierując pracami przemysłowymi III Rzeszy. Speer otwarcie przyznał, iż wiedział o bezwzględnym wykorzystywaniu robotników i przydzielaniu im niemalże niewolniczej pracy. Trybunał skazał za to Sauckela na śmierć. Dumny Niemiec szedł pod szubienicę ze słowami: „Ich sterbe unschuldig, mein Urteil ist ungerecht. Gott beschütze Deutschland!” („Umieram niewinny, mój wyrok jest niesprawiedliwy. Boże chroń Niemcy!”), pozostając wiernym swoim ideałom aż po ostatnie słowa.

17. Hjalmar Schacht – jedną z najbardziej precedensowych spraw był proces Hjalmara Schachta – wieloletniego prezesa Banku Rzeszy i obdarzonego niezwykłym instynktem przemysłowca. Schacht w rzeczywistości był jednym z najbardziej utalentowanych ekonomistów swojego pokolenia. W latach 20 i 30 osiągał liczne sukcesy. W 1937 roku, po zorientowaniu się w celach i koncepcjach polityki Hitlera, podał się do dymisji. Mimo to zapamiętany został jako jeden z głównych motorów napędowych partii NSDAP. Wśród oskarżonych wyróżniał się w pozytywny sposób. Zadbany, elegancki sprawiał wrażenie zupełnie niepasującego do grona, w którym przyszło mu zasiadać. Sam uważał siebie za pokrzywdzonego przymusem znajdowania się w tak bliskiej odległości „opryszków”, jak nazywał hitlerowskich przywódców. Akt oskarżenia przeciw sobie uważał za śmieszną pomyłkę, którą z biegiem czasu musi się udać wyjaśnić. Jego słowa: „Zupełnie nie mogę pojąć, dlaczego jestem oskarżony” odzwierciedlały jego uczucia. Nie znajdował u siebie żadnej winy, ba, uważał się wręcz za ofiarę nazizmu, gdyż w 1944 roku znalazł się w obozie koncentracyjnym za domniemany spisek na życie Hitlera. Tymczasem szczegóły z jego życia mówiły co innego. Dzięki wsparciu ekonomisty (zaoferował NSDAP 3 miliony marek) partia Adolfa Hitlera mogła przeprowadzić zakrojoną na szeroką skalę kampanię wyborczą, co umożliwiło zwycięstwo w wyborach do parlamentu. Wkrótce po tym naczelny ekonomista III Rzeszy zajął się sprawami militarnymi, organizując finanse w celu dozbrojenia i powiększenia armii. Militaryzacja Reichswehry umożliwiła wkrótce pierwsze podboje III Rzeszy, na czele z zajęciem Austrii i Czechosłowacji. Dr Schacht sprawował również funkcję generalnego pełnomocnika do spraw gospodarki wojennej. W trakcie procesu wyciągano kolejne fakty świadczące niezbicie o winie Schachta, jeśli idzie o planowanie wojny i zbrodnie przeciw pokojowi. Warto również odnotować, iż podczas wyświetlania filmu o obozach koncentracyjnych Schacht ostentacyjnie odwrócił się plecami do ekranu, zapowiadając, iż nie chce zapoznać się z materiałem. Ostatecznie Schachta uniewinniono, lekceważąc dowody, jakie przedstawiła prokuratura.

18. Baldur von Schirach – zajmował szczególne stanowisko w hierarchii III Rzeszy. Ten najmłodszy z oskarżonych w czasie panowania w Niemczech nazistów pełnił rolę przywódcy Hitlerjugend. W 1933 roku otrzymał to stanowisko, mając zaledwie 26 lat. W 1940 roku został Gauleiterem Wiednia. Postawiono mu zarzuty zbrodni przeciw pokojowi oraz przeciw ludzkości. W ciągu pięciu lat przywództwa Hitlerjugend von Schirach zdołał zgromadzić aż 8 milionów niemieckiej młodzieży. Jeszcze siedem lat wcześniej liczba ta była 18-krotnie mniejsza! Organizacja ta zrzeszała swego czasu całość młodzieży hitlerowskiej, wpajając jej zasady narodowego socjalizmu. W Norymberdze Schirach skruszał, niedawną butę zastąpił żal za grzechy, jakie popełnił w służbie ojczyzny. Były hitlerowiec wyznał: „Ponoszę winę, za którą odpowiedzieć muszę przed Bogiem i przed narodem niemieckim, za wychowanie młodzieży; za to że chowałem tę młodzież dla człowieka, którego uważałem za wspaniałego wodza i szefa państwa, że kształtowałem tę młodzież, by widziała go takim, jak ja go widziałem. Jest moją winą, że wychowywałem młodzież niemiecką dla człowieka, który popełnił morderstwo milionkrotnie… jeżeli polityka rasowa i antysemityzm mogły doprowadzić do Oświęcimia, to Oświęcim musi się stać końcem polityki rasowej i antysemityzmu”. Tak w kilka miesięcy po wojnie powiedział człowiek, który do niedawna rządził młodzieżą III Rzeszy. Jakże zmieniły się jego poglądy i idee. Teraz domagał się ukarania winnych i reedukacji młodych ludzi. Dlaczego nie pomyślał o tym wcześniej, gdy był jeszcze czas na zmianę losów narodu niemieckiego? W świetle udowodnionych mu czynów, którym zresztą nie zaprzeczał, skazano go na dwadzieścia lat więzienia.

19. Arthur Seyss-Inquart– był odpowiedzialny za przeprowadzenie Anschlussu Austrii, był również komisarzem Rzeszy w Holandii (w międzyczasie sprawował funkcję zastępcy Franka). Od początku procesu uznawał się za pokrzywdzonego, swoje położenie nazywając „aktem tragedii”. Mimo to prokuratura szybko wyprowadziła go z błędnego przekonania, przedstawiając mu dowody na planowanie agresji niemieckiej i umożliwienie Hitlerowi osiągnięcia sukcesów na polu austriackim. Dlatego też skazano go na karę śmierci.

20. Albert Speer – obserwatorzy podkreślali, iż sympatię zasiadających na ławach wzbudzał Albert Speer, „nadworny architekt Hitlera”. W rządzie hitlerowskich otrzymał on tekę ministra uzbrojenia, zastępując tym samym Fritza Todta oraz zajmując jego miejsce na stanowisku szefa „Organizacji Todta”. Na samym początku procesu Speer uznał swoją winę, stwierdzając również, iż do odpowiedzialności zbiorowej powinni być pociągnięci wszyscy dygnitarze III Rzeszy. Speera oskarżono o zbrodnie przeciw ludzkości i przeciw pokojowi. O ogromie jego przewinień niech poświadczy fakt zatrudnienia w jego organizacji aż 14 milionów przymusowych robotników, którzy zmuszeni byli wykonywać niewolniczą pracę na rzecz narodu niemieckiego. Koniec wojny był dla niego momentem zmian. Wiedział on bowiem, iż upadku III Rzeszy nic nie jest w stanie zatrzymać, protestując u Hitlera przeciw niszczeniu zabytków kultury europejskiej i oczekując szybszego zakończenia wojny. Jego inicjatywa w tym kierunku, wobec odmowy rozeźlonego Führera, sprowadziła się do wydania rozkazów sprzecznych komendom Hitlera oraz rozpoczęciu przygotowań do zamachu na wodza. Likwidacja Hitlera nie przebiegła jednak zgodnie z planem, choć Speer rzekomo ambitnie tego próbował. Swoimi teoriami mocno podpadł części współoskarżonych, a szczególnie Göringowi. Marszałkowi nie spodobały się również krytyczne wypowiedzi Speera pod jego adresem, besztające go za wtrącanie się w sprawy, o których nie miał pojęcia oraz przesadny optymizm, mieszający się nieraz z irytującym poczuciem bezpieczeństwa i własnej wyższości. Wypowiedzi Speera obejmowały również szereg rad dla przyszłych pokoleń, zawierając ostrzeżenia przed powtórzeniem terroru II wojny światowej. Pod tym względem Albert Speer poruszył obserwatorów procesu, jednak nie zdołał ostatecznie przekonać do siebie prokuratury. Skazano go na dwadzieścia lat więzienia.

21. Julius Streicher – z pewnością był to jeden z najmniej lubianych bohaterów procesu (zarówno przez publikę, jak i współwięźniów). Odznaczał się prymitywizmem i ograniczeniem umysłowym. Ponadto dał się poznać Trybunałowi od strony swoich mrocznych wyczynów w służbie ideologii hitlerowskiej. W III Rzeszy piastował stanowisko wydawcy skrajnie antysemickiego „Der Stürmer” oraz Gauleitera Frankonii. Był również naczelnym antysemitą niemieckim i promotorem kampanii antyżydowskiej. Powiedział nawet, iż sam proces to wielki „tryumf światowego żydostwa”. Na początku procesu lekarze stwierdzili, iż antysemityzm Streichera jest wręcz obsesyjny. Sam oskarżony wszędzie widział Żydów i węszył ich spiski. Doszło nawet do tak paranoicznej sytuacji, iż Streicher oskarżał 3 sędziów o pochodzenie żydowskie. W późniejszym okresie widział Żydów już wszędzie – zasiadali w Trybunale, bronili go oraz otaczali. Choroba hitlerowca pogłębiła się dodatkowo wobec ignorancji, jaką okazywali mu na każdym kroku współwięźniowie (jedynie z Leyem miał jako taki kontakt, jednak ten powiesił się zanim obaj mogli się dobrze poznać) oraz okazanych dowodów zbrodni i eksterminacji narodu żydowskiego. Wyrok mógł być tylko jeden – kara śmierci.
22. Martin Bormann (sądzony zaocznie) – ciała Martina Bormanna nie odnaleziono, jednak sądzono go za udział w zbrodniczych przedsięwzięciach III Rzeszy. Zaocznie skazano go na karę śmierci.

Ogłoszenie wyroku w Norymberdze. Zdjęcie za: Wikipedia, domena publiczna.
Ogłoszenie wyroku w Norymberdze. Zdjęcie za: Wikipedia, domena publiczna.

Wyrok i śmierć

W toku procesu 12 oskarżonych skazano na karę śmierci. Wyrok wykonano jedynie na 10 więźniach, gdyż Martina Bormanna nie odnaleziono, a Hermann Göring zdołał uciec katowi, zażywając wcześniej cyjanek. Były Marszałek Rzeszy najprawdopodobniej albo otrzymał truciznę od kogoś z zewnątrz, albo ukrywał ją w trudno dostępnym miejscu na jego ciele. Zmarł w przeddzień wykonywania wyroków. Później jego ciało ułożono obok innych, martwych już oskarżonych.

30 września i 1 października 1946 roku Trybunał ogłaszał poszczególne wyroki. W toku postępowania za zbrodnicze uznano organizacje takie jak: SD, SS, Gestapo, RSHA, kierownictwo polityczne NSDAP. Wyrok starali się podważyć sędziowie radzieccy, którzy domagali się kary dla wszystkich oskarżonych oraz uznania kierownictwa Wehrmachtu i rządu Rzeszy za organizacje o celach zbrodniczych. Brytyjski historyk David Irving również podważył werdykt Trybunału, stwierdzając, iż oskarżonych dobierano według mylnego i przypadkowego klucza. Winę udowodniono większości więźniów, choć na początku procesu, gdy zapytano ich o przyznanie się do winy, każdy odpowiadał: „Niewinny”.

Proces był również wydarzeniem bez precedensu w dziejach ludzkości, będąc największym tego typu przedsięwzięciem. Rozpoczął się 20 listopada 1945 roku, a zakończył 1 października 1946 roku. Wyroki śmierci wykonano 16 października 1946 roku. Trybunał odbył 403 sesje jawne w ciągu 218 dni pracy. Protokół stenograficzny zajął 4 miliony słów na 16 tysiącach stron. Oskarżyciele przedłożyli 2630 dokumentów, obrona – 2700. W procesie udział wzięło 27 obrońców, którzy do pomocy mieli 54 asystentów i 67 sekretarek. Wykonano 780 tysięcy fotokopii dokumentów. Przebieg rozprawy utrwalono na 27 kilometrach taśmy i 7 tysiącach płyt gramofonowych. Relacja z przebiegu procesu wydana została w trzech językach w 42 tomach. Dokumentacja procesu ważyła aż 200 ton! Można powiedzieć, iż przez rok elektryzował cały świat, a doniesienia z Norymbergi były jednym z głównych punktów ramówki każdej gazety.

Wielkie zainteresowanie wzbudzali również świadkowie (sensację wywołał płk Friedrich Ahrens, który przedstawił dowody zbrodni Sowietów w Katyniu), jakich powoływano przed Trybunał. Nam, jako przyszłemu pokoleniu, przychodzi ocenić rozmiary procesu w Norymberdze. Zastrzeżenia budzi fakt pominięcia w oskarżeniu wielu znanych dygnitarzy III Rzeszy (choć nie należy zapominać, iż przed sądem stanęła w późniejszym okresie większa liczba zbrodniarzy wojennych, oskarżonych w krajach, w których działali oraz w kolejnym procesie norymberskim) oraz brak ukazania winy Sowietów, którzy wspólnie z Niemcami rozpętali II wojnę światową. Pod tym względem Norymberga na zawsze pozostanie niesprawiedliwa.

16 października między 1.14 a 3.15 wykonano wyroki na wszystkich oskarżonych. Po egzekucji ciała spalono w piecach obozu Dachau i, jak głosi nieoficjalna wersja wydarzeń, prochy wrzucono do rzeki Izery. Za wieszanie więźniów odpowiadał amerykański kat, sierż. John C. Wood.

Pałac Sprawiedliwości w Norymberdze, gdzie odbywał się proces. Zdjęcie za: Wikipedia, domena publiczna.
Pałac Sprawiedliwości w Norymberdze, gdzie odbywał się proces. Zdjęcie za: Wikipedia, domena publiczna.

Polacy w Norymberdze

Dzięki obecnym w Norymberdze Polakom czytać dziś możemy bogato dokumentowane relacje z procesu. „Oskarżeni nie przyznają się do winy” to książka polskiego reportera Karola Małcużyńskiego, który świetnie opisuje kulisy procesu oraz nieoficjalne rozgrywki na ławie oskarżonych. Jego publikacja porusza, czasem może rozśmieszyć, czasem też odraża. Jest jednak idealnym podsumowaniem pracy Trybunału oraz zachowań oskarżonych. Większość cytatów, jakie czytać możecie powyżej, to słowa zaczerpnięte właśnie od Małcużyńskiego. Polecam tę książkę w celu zapoznania się z faktami, których nie poruszyłem w tym artykule.

Z kolei „Niewinni w Norymberdze” to opowieść Seweryny Szmaglewskiej (znanej niektórym z powieści „Czarne Stopy”), która w Norymberdze występowała w roli świadka. Polska pisarka opowiadała m.in. o terrorze Oświęcimia, wzruszając i poruszając całą salę. Przed Trybunałem zeznawał również Samuel Rajzman, więzień Treblinki. Drugi z przesłuchiwanych mówił o terrorze na miarę Oświęcimia. Trybunałowi przedstawiono również dowód rzeczowy w postaci lampy powleczonej ludzką skórą z tatuażem. Zdjęcie przedmiotu obiegło wkrótce cały świat…

Zdjęcie tytułowe: War Crimes Executive Committee. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna.