Wieniawa-Długoszowski – ostatni ułan RP – anegdoty

Bolesław Wieniawa-Długoszowski to bez wątpienia jedna z tych postaci, które jeszcze za życia były owiane słuszną legendą. Ostatni ułan II Rzeczypospolitej, znakomity orator, zawadiaka, a przy tym złotousty żartowniś, którego wypowiedziom – często mocno dwuznacznym – zawsze towarzyszyło wyrafinowane poczucie humoru. Po siedemdziesięciu latach jego wypowiedzi stały się źródłem historycznych inspiracji i bon motów popularnych szczególnie wśród społeczności internetowej.

Przygotowaliśmy dla Państwa trzy najciekawsze, te, które idealnie oddają charakter Wieniawy-Długoszowskiego. Nie do końca wiadomo, ile w nich prawdy, a ile legendy pisanej przez miłośników wojskowego. Nie można im jednak odmówić uroku.

Sam Wieniawa-Długoszowski był żołnierzem Legionów, Polskiej Organizacji Wojskowej, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej i pełnił liczne funkcje wojskowe. W 1931 roku został awansowany do rangi generała. W 1938 roku otrzymał nominację na stanowisko ambasadora RP we Włoszech. Po dojściu do władzy obozu gen. Władysława Sikorskiego Wieniawę odsunięto od centrum życia politycznego – był bowiem kojarzony z rządami sanacji, tak znienawidzonej przez obóz emigracyjny. Co ciekawe, prezydent Ignacy Mościcki wyznaczył Długoszowskiego na swojego następcę w czasie internowania w Rumunii (25 września 1939 roku). Takie uprawnienia dawała Mościckiemu konstytucja kwietniowa. Długoszowski dotarł nawet do Paryża, by tam oficjalnie przejąć obowiązki prezydenta, ale po ostrym konflikcie ze zwolennikami Sikorskiego zdecydował się ustąpić. Był to właściwie koniec jego służby dla Rzeczpospolitej, choć wiosną 1942 roku otrzymał nominację na stanowisko ambasadora RP na Kubie. Czy odsunięcie na boczny tor było przyczyną jego samobójstwa? Być może. Kuba mogła być kroplą przepełniającą czarę goryczy. 1 lipca 1942 roku skoczył z trzeciego piętra domu przy nowojorskiej Riverside Drive 3.

A teraz obiecane trzy anegdoty:

„Pewnego razu suczka państwa Długoszowskich odczuła potrzebę bliższego spotkania z odpowiadającym jej urodzeniu pieskiem. Generał znalazł odpowiedniego psa, włożył galowy mundur, zarzucił pelerynę, wziął suczkę pod pachę i pojechał pod ustalony adres. Drzwi otworzyła dystyngowana pani. Stwierdziła, że taka usługa kosztuje dwieście złotych. 'Dwieście złotych?’ – zapytał zdziwiony Wieniawa. 'Tak, mój piesek jest w doskonałej formie, ponadto jest olimpijczykiem, ma dużo odznaczeń, medali i orderów’ – wyjaśniła kobieta. Wieniawa uniósł prawą brew, wyprężył się, odsłonił pelerynę, z lewej strony pokazując swoje ordery. Przejechał po nich otwartą dłonią, demonstrując je od Virtuti po Legię Honorową, i stwierdził: 'Proszę Pani, grosza bym od Pani nie wziął!’.”
Źródło: http://jpilsudski.org

„Pewnego ranka Pułkownik Wieniawa-Długoszowski przesłał znajomej Damie bukiet kwiatów. W załączonym liściku napisał: 'Szanowna Pani! Zeszłej nocy śniła mi się Pani w taki sposób, że poczułem się zobowiązany’.”
Źródło: https://www.facebook.com/PrzedwojennaPolska

„Ponoć, podczas jednej z licznych i suto zakrapianych imprez, w jednym z warszawskich hoteli, Wieniawa, w wyniku zakładu, wylądował w olbrzymim hotelowym akwarium. Ponieważ, mimo próśb, nie chciał opuścić rzeczonego lokum, zdesperowany personel hotelu wezwał policję. Wieniawa na widok oficera policji, zasalutował i oświadczył, że niestety nie może usłuchać jego poleceń, ponieważ przebywając w akwarium podlega jurysdykcji policji wodnej”.
Źródło: http://jpilsudski.org/wieniawa-dlugoszowski-w-anegdocie?start=16

Wieniawa nie stronił ani od imprez, ani od alkoholu. Trudno się dziwić. To jemu przypisuje się słynne zdanie: „Czysta wódka ani munduru, ani honoru oficera nie plami”.

Zdjęcie tytułowe: Bolesław Wieniawa-Długoszowski (Wikipedia/NAC, domena publiczna).