Akcja „Lalunia”

Kolejnym uderzeniem wchodzącym w skład akcji „Główki” był zamach na Willy’ego Leitgebera, kierownika jednej z sekcji Kripo, którą przydzielono do walki z rzekomym bandytyzmem Polaków. Cywilny Sąd Specjalny wydał wyrok skazujący go na śmierć jeszcze jesienią 1943 roku. Do wykonywania zarządzenia przystąpiono dopiero na początku następnego roku. Niestety, zamach na Leitgebera przeprowadzony wcześniej przez nieznany bliżej oddział doprowadził do tego, iż Niemiec praktycznie nie opuszczał swojego domu przy ul. Jaworzyńskiej. W pobliżu znajdowała się dzielnica niemiecka oraz niedaleka aleja Szucha, skąd nieprzyjaciel mógł podciągnąć ewentualne posiłki, aby odciąć drogę odwrotu polskich zamachowców. Dlatego też wyznaczony do wykonania zadania oddział kontrwywiadu Komendy Głównej Armii Krajowej musiał zapewnić sobie silne ubezpieczenie od strony wylotu ulicy. Misję tę powierzono por. „Rysiowi”. Uderzeniem miał pokierować por. Stefan Matuszczyk ps. „Porawy”, który zgromadził w tym celu około trzydziestu ludzi. Specjalna grupa miała ściśle określony harmonogram działania, opracowano też szczegóły planu wywabienia Leitgebera ze środka mieszkania, co miało nastąpić 21 lutego 1944 roku. Postanowiono przesłać mu „bilecik” od jednej z warszawskich aktorek, które rzekomo darzył dużą sympatią. Po otrzymaniu przesyłki do ataku miała przystąpić grupa, a wyrok winni wykonać Bolesław Bąk ps. „Szlak”, Zbigniew Siarkiewicz ps. „Grzmot”, Waldemar Różalski ps. „Dan” i Bronisław Gwiaździński ps. „Sokół”. Niestety, podstęp wypalił tylko częściowo, gdyż Niemiec bardzo nieufnie odniósł się do zaproszenia. W chwili natarcia Polaków z wnętrza mieszkania padły strzały, które zdezorganizowały dobrze zaplanowany atak. Ranny został „Dan”. Do środka wrzucono dwa granaty i rozpoczęto pospieszne wycofywanie, obawiając się interwencji niemieckiej policji, która prawdopodobnie została zaalarmowana o wydarzeniach. Grupa wycofała się sprawnie („Dan” holowany był przez Izę Horodecką ps. „Teresa”), mimo szybkiej interwencji niemieckiej policji. Wszyscy szczęśliwie powrócili do domów, „Dan” udał się do punktu sanitarnego, gdzie opatrzono, jak się okazało, niegroźną ranę. Leitgeber nie został nawet raniony. Na jego likwidację Polskie Podziemie musiało poczekać do czerwca, kiedy to został zamordowany w toku akcji „Kośba”.

Fotografia: bubernator Hans Frank dokonuje przeglądu oddziału policji w sierpniu 1941 roku (NAC).