Terror na okupowanych terytoriach

Brama do obozu koncentracyjnego w Auschwitz z napisem "Arbeit macht frei". Źródło: Wikimedia, domena publiczna.

1 września 1939 roku Niemcy rozpoczynają II wojnę światową nagłą agresją na Polskę. Choć Polacy spodziewali się, iż wróg wkrótce wkroczy od strony zachodniej granicy, nie sądzili, iż okupacja Rzeczpospolitej będzie tak bolesna. Oczywiście, wkroczenie wrogiej armii i porażka Wojska Polskiego doprowadziła naród do rozpaczy – któż jednak mógł się spodziewać, iż okupant będzie tak bezlitosny i z takim brutalnym zaangażowaniem realizować będzie swą zbrodniczą politykę względem terenów podbitych.

Kampania wrześniowa pokazała jednak, iż polski naród musi być przygotowany na trudne chwile. Zbrodnie wojenne, od których nie stronili wkraczający na te tereny Niemcy, uświadomiły społeczeństwu polskiemu ogrom zbrodni, jakie niesie ze sobą wojna. Był to początek, zwiastujący jednak, iż nie będzie łatwo znosić ciężaru okupacji. Pierwszy okres stacjonowania wojsk niemieckich w Polsce przypadł na miesiące wrzesień i październik. W okresie trwania zarządu wojskowego (początkowo, od 25 września do 2 października na czele stali poszczególni dowódcy armii, a następnie – w dniach 3 października-25 października – rządy objął gen. Gerd von Rundstedt) Niemcy dopuścili się wielu zbrodni, zarówno personalnych, jak i dotyczących większych jednostek np. miejskich. Łącznie w tym okresie spalono 531 miast i wsi w różnych rejonach terytorium Polski. W tym samym okresie zginęło 16 376 ludzi w wyniku 714 egzekucji. Takie straty materialne i personalne oszacowała Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Szczególnym miejscem masowej eksterminacji stały się Lasy Piaśnickie, niedaleko Wejherowa, gdzie zginęło 12 tys. osób rozstrzelanych w czasie od września 1939 roku do kwietnia 1940 roku. Warte odnotowania są również egzekucje obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku, rozstrzeliwania w Katowicach, pod Serockiem, w Zambrowie, w Śladowie czy w Zakroczyniu, gdzie w sumie wymordowano kilka tysięcy osób. 12 października 1939 roku powołane zostaje Generalne Gubernatorstwo. Do Rzeszy wcielono Pomorze, Śląsk, Wielkopolskę, część województw: łódzkiego, warszawskiego, kieleckiego, krakowskiego i białostockiego. Z pozostałych ziem utworzono Generalne Gubernatorstwo, które obejmowało 94,1 tys. kilometrów kwadratowych zamieszkanych przez 12,1 mln ludności. Początkowo podzielono je na cztery dystrykty – krakowski, lubelski, radomski i warszawski. Dopiero 1 sierpnia 1941 roku, a więc po agresji niemieckiej na Związek Sowiecki, doszło do powiększenia obszaru GG – dołączono tereny obejmujące tereny województw: lwowskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego i wołyńskiego. Umownie nazwano je dystryktem galicyjskim. Generalnym Gubernatorem został Hans Frank, który za swą siedzibę obrał Wawel w Krakowie. Szybko podjęto się z góry zaplanowanej eksterminacji narodu polskiego, a szczególnie tej części społeczeństwa, która mogła stać się zalążkiem sił będących w stanie podjąć walkę z najeźdźcą. Wyszukiwano intelektualistów, działaczy publicznych oraz polityków – w najgorszym razie rozstrzeliwano ich od razu, niejednokrotnie jednak używano ich jako siły roboczej. 31 października Hans Frank wprowadził karę śmierci za wszystko to, co mogło świadczyć o działaniu na niekorzyść okupanta lub osób narodowości niemieckiej. Efekt był taki, iż za najbardziej błahe przewinienia karano śmiercią. Trzy lata później identyczną karę wprowadzono za niesienie pomocy Żydom, jeńcom wojennym, uciekinierom i partyzantom.

Systematycznie starano się również doprowadzić do wynarodowienia Polaków poprzez niszczenie ich tradycji i kultury. Okupant wprowadził szereg nowych praw dotyczących norm żywnościowych, ograniczenia pomocy medycznej oraz warunków sanitarnych czy likwidacji lub rekwirowania mienia. Proces niszczenia kultury polskiej szczególnie widoczny był w teatrach, muzeach, kinach i bibliotekach, które świeciły pustkami – jeśli wyświetlano filmy, to propagowały one wojnę narodu niemieckiego. Ponadto ograniczono system oświaty poprzez likwidację zabytków polskiej kultury, zamknięcie szkół wyższych oraz eksterminację pracowników polskiej oświaty. Już w pierwszych dniach wojny doszło do tzw. Intelligenzaktion, którą objęto nauczycieli, prawników, lekarzy i działaczy kulturalnych. W samej tylko Bydgoszczy aresztowano 186 nauczycieli polskich. W innych miastach było podobnie, a prowadzący akcję funkcjonariusze raportowali o masowych mordach na polskiej inteligencji. Stąd też możemy czerpać dane na ten temat. Uniwersytet Poznański bardzo szybko utracił swoich profesorów, których aresztowano i wywieziono do GG lub zamordowano. Prowadzono również akcję wysiedlania Polaków z ziem zaanektowanych, czym osobiście zajął się Heinrich Himmler, mianowany przez Adolfa Hitlera Komisarzem do Umocnienia Niemieckości. Szacuje się obecnie, iż liczba przesiedlonych wyniosła 1 mln 150 tys. ludzi. Zastępowano ich osadnikami niemieckimi. Jeszcze jednym aktem wprowadzenia nowych rządów było podzielenie Polaków na cztery grupy narodowościowe poprzez wpis na niemiecką listę – Duetsche Volksliste. Zaliczeni do I i II grupy otrzymywali obywatelstwo niemieckie. Ci z III grupy mieli zostać w przyszłości zniemczeni. Z kolei IV grupa była dla III Rzeszy najgroźniejsza, choć z czasem liczba osób wpisanych do pierwszych trzech grup zaczęła wzrastać. Nie był to bynajmniej efekt faktycznego zniemczenia Polaków, ale stałej i planowej fali terroru i represji wobec obywateli polskich.

Gubernator Hans Frank dokonuje przeglądu oddziału policji w sierpniu 1941 roku (NAC).

W Generalnym Gubernatorstwie terror prowadzony był na podobną skalę. Nowe porządki nie przyniosły nic dobrego. Szczególną rolę w tworze Hansa Franka przypisano policji – różnorodnych rodzajów. Oddziały policyjne dbały o zachowanie „porządku” na okupowanych ziemiach. Podobnie jak na terenach wcielonych, pierwsze akcje skierowano przeciwko polskiej inteligencji. 6 listopada o godz. 12 w sali nr 66 Uniwersytetu Jagiellońskiego doszło do spotkania SS-Obersturmbannführera Müllera z profesorami UJ oraz Akademii Górniczo-Hutniczej. Spotkanie nie miało charakteru oświatowego, bowiem po krótkim przemówieniu Niemca naukowcy zostali wyprowadzeni przez esesmanów i uwięzieni. Pod koniec listopada prawie 200 z nich zostało wysłanych do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Wielu z nich zmarło w podberlińskim obozie, wielu uwięzienie przypłaciło załamaniem psychicznym i fizycznym. Mimo iż 8 lutego 1940 roku 102 ludzi zwolniono, wielu z tych, którzy opuścili Sachsenhausen nigdy już nie wróciło do dawnej formy lub zmarło w szybkim czasie po przybyciu do Krakowa. 23 grudnia 1939 roku Niemcy dokonali mordu 10 przedstawicieli inteligencji lubelskiej. Ale chyba najstraszniejszą i dlatego najsłynniejszą akcją eksterminacyjną Niemców w 1939 roku był mord na terenie Wawra i Anina. 26 grudnia dwaj kryminaliści zastrzelili dwóch podoficerów niemieckich, za co tej samej nocy policja niemiecka przeprowadziła akcję odwetową na miejscowej ludności. Wywleczono z łóżek 120 ludzi, z których 114 zostało skazanych na śmierć. Tylko 8 udało się jej uniknąć. Siedmiu z nich zostało rannych w wyniku rozstrzeliwania – nie zostali dobici przez Niemców – jednemu udało się uciec.

Tak wyglądał początek okupacji niemieckiej na byłych terenach polskich, które w wyniku przegranej kampanii wrześniowej dostały się pod zarząd urzędników III Rzeszy.

Charakterystyczne dla życia w Generalnym Gubernatorstwie stały się z czasem uliczne łapanki, które Niemcy przeprowadzali na wielką skalę. Jak wspomina Jerzy Gałecki, 20 marca 1942 roku został schwytany w jednej z ulicznych łapanek we Włocławku. Wkrótce, wraz z grupą kilkudziesięciu młodych chłopców w wieku 14-16 lat, został wywieziony do Niemiec na przymusowe roboty. Warunki transportowe był fatalne, Niemcy znęcali się fizycznie nad Polakami, w końcu dowieziono ich do gmachu Arbeitsamtu w Hamburgu. Tam rozpoczął się proces „przyjmowania do pracy”. Wszystkim zrobiono zdjęcia i przydzielono numery. Polacy trafili do rozmaitych zakładów, gdzie pracowali również przybysze z innych okupowanych przez III Rzeszę krajów – Norwegowie, Holendrzy etc. Prawdziwe piekło rozpoczęło się, gdy alianci zdecydowali się na masowe naloty na niemieckie miasta. Oprócz terroru ze strony Niemców ludzie przywiezieni z Polski odczuwali stały strach przed śmiercią, która zagrażała im teraz z powietrza. Wspominający te czasy Polak został wyzwolony dopiero w maju 1945 roku, kiedy na te tereny wkroczyli alianci. Do kraju wrócił po kilku miesiącach, jednak nadal czuł się tak, jakby był niewolnikiem wojny. Pozostawiła ona bowiem niezatarte ślady w psychice, których nie dało się już wykasować. Podobnie swoje losy wspominają tysiące Polaków. Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce ustaliła, iż w celach germanizacyjnych wywieziono z Polski 200 tys. młodzieży. Zaledwie 20% powróciło po wojnie do kraju. Wspomnieć należy również o zagładzie 1 mln 800 tys. dzieci w wieku do 16 lat w latach 1939-45. W tym samym okresie zginęło 225 tys. młodzieży w wieku 16-18 lat. Czytamy również, iż na początku wojny akcji podlegały w pierwszej kolejności dzieci przebywające w sierocińcach i zakładach opiekuńczych. 25 listopada 1939 roku Urząd do Spraw Rasowo-Politycznych NSDAP rozesłał zarządzenie, w którym nakazywano rabunek dzieci polskich w wieku do 10 lat poprzez odbierania ich rodzicom. Młodych Polaków zamierzano zniemczyć. Rabunkiem zajęła się organizacja „Lebensborn”. Dlatego też masowe łapanki zyskały taką popularność. Drugą, ale to już w czasie późniejszym, podstawową funkcją łapanek było dostarczenie niewolniczej siły roboczej do obozów pracy oraz zakładów niemieckich. We wszystkich polskich miastach dochodziło do podobnych aktów terroru. Szczególnie jednak cierpiała Warszawa. Obok masowego wywozu Polaków powodzeniem okupanta cieszyły się uliczne egzekucje oraz, jak już można było przeczytać, masowe mordy.

Brama do obozu Auschwitz-Birkenau na fotografii Stanisława Muchy z 1945 roku (Wikipedia, domena publiczna).

Aby uświadomić sobie ogrom zbrodni niemieckich na terenie Generalnego Gubernatorstwa, wystarczy przenieść się do Warszawy lat 1943-44, gdzie Hans Frank zdecydował się na wprowadzenie kolejnej fazy terrorystycznych zabiegów. 2 października podpisał rozporządzenie dotyczące przydziału nowego podziału kar. Jak łatwo się domyślić, system ten był jeszcze bardziej rygorystyczny. W kilku punktach zawarto meritum dokumentu – wytyczne mówiły o: tym, że podżegacz winien jest tak, jak sprawca zbrodni, kara śmierci mogła być jedyną orzeczoną przez sąd, podejrzany nie powinien otrzymać egzemplarza wyroku. Tak sformułowane prawo było oczywiście zaprzeczeniem wszelkich form demokracji. Szybko bowiem rozpoczęło się jego egzekwowanie, nierzadko niezgodne z założeniami nowych paragrafów. Akcje Niemców zapoczątkowały falę represji względem Polaków. Wkrótce warszawiacy mogli przeczytać szereg obwieszczeń, w których podawano termin, dane osobowe rozstrzelanych i powód wymierzenia kary. Niemcy karali tak niepokornych Polaków za najbłahsze przewinienia uznane przez okupanta za zbrodnie przeciw narodowi niemieckiemu. Przykładowo 21 października stracono 10 ludzi za „utrudnianie i sabotowanie niemieckiego dzieła odbudowy w GG”. Przyczyną wymierzenia kary śmierci było rzekome dokonanie napadu na lekarza Niemca. Armia Krajowa starała się kontrować i 22 października dokonano odwetowych uderzeń na samochody policyjne. Efektem akcji było rozstrzelanie kolejnych 300 ludzi. AK zaatakowała zatem ponownie, wykolejając pociąg w rejonie stacji Płochocin. Niemcy odpowiedzieli kolejną masową egzekucją zakładników. Utworzyło się zatem błędne koło – nasilanie terroru okupanta prowadziło do nasilenia akcji odwetowych, co z kolei podjudzało Niemców. Od tej pory praktycznie nie było dnia bez zbrodni niemieckiej. Oczywiście, Polskie Podziemie nie zostawało dłużne oprawcy, bardzo komplikując życie niemieckiej mniejszości w rejonie Warszawy. Nie sposób jest wymienić wszystkich ulicznych egzekucji – zarówno tych jawnych, jak i przeprowadzonych z dala od ludzkiego oka, które mogło dostrzec ogrom zbrodni. Pozostawały zatem dokumenty wydawane przez Niemców, w których pisano o kolejnych popełnionych morderstwach oraz o aktualnie posiadanych zakładnikach. Kto zatem ponosił odpowiedzialność za tak okrutne czyny policji niemieckiej? Przede wszystkim winą należy obarczyć gubernatora w dystrykcie warszawskim, Ludwiga Fischera oraz sekretarzy stanu do spraw bezpieczeństwa – SS-Obergruppenführera Friedricha Krügera oraz SS-Obergruppenführera Wilhelma Koppe. Z akcjami egzekucyjnymi wiązać należy również dowódców SS i policji w warszawskim dystrykcie – SS-Brigadeführera Franza Kutscherę (zamordowany przez Polskie Podziemie 1 lutego 1944 roku) oraz dwóch kolejnych dowódców: SS-Oberführera Herberta Böchtera i SS-Brigadeführera Paula Otto Geibla. Obarczenie odpowiedzialnością dowódców SD, Schutzpolizei oraz Kripo w równym stopniu, co wymienionych powyżej niemieckich dygnitarzy, byłoby odpowiednim krokiem. Jak pisze Władysław Bartoszewski („Straceni na ulicach miasta”), w dniach 15 października 1943 roku – 31 lipca 1944 roku liczba ofiar egzekucji sięgnęła 9500 osób. Oficjalnie jednak Niemcy przyznali się do stracenia zaledwie 3213, co stanowi niewielki odsetek faktycznie popełnionych zbrodni. Nie należy również zapominać, iż okres Powstania Warszawskiego i następujące po jego zakończeniu miesiące były jeszcze straszniejsze, a ludność Warszawy zapamiętała je jako najgorsze chwile okupacji.

Generalne Gubernatorstwo, ten chory twór niemieckiej jurysdykcji, działało prawie tak, jak sobie to zaplanował jego twórca w swoich rojeniach na temat dominacji Niemców w tym rejonie. Wszystko bowiem szło zgodnie z planem, choć na krystaliczno czystej powierzchni zamierzeń i niemieckich „unowocześnień” pojawiły się rysy – rysy te stworzył naród, który miał zostać ucywilizowany. Niewdzięczność? Bynajmniej, gdyż wprowadzanie zmian przez dygnitarzy III Rzeszy odbyło się przy użyciu środków, jakich nie toleruje żaden naród pragnący wolności. Gwałtem i siłą starano się wprowadzić ład i porządek na niemieckich prawach. Prawach, który zdecydowanie ograniczały demokratyczną wolność jednostki oraz niszczyły cały, wypracowany w dwudziestoleciu międzywojennym, ustrój. Zmiany zauważalne były w każdym aspekcie istnienia państwa – od gospodarki aż po mentalność i nastawienie zamieszkujących te tereny Polaków. Postępująca inflacja rodziła nowe problemy. Polityka gospodarcza Franka (w Norymberdze próbował wmówić Trybunałowi, iż przeciętne polskie pensje w GG były wysokie – sprytnie przemilczał fakt spadku wartości pieniądza) daleka była od doskonałości. Bandytyzm załogi Franka uwidaczniał się, jeśli chodzi o rabunek polskich produktów. W 1940 roku Niemcy wprowadzili system kontyngentów, czyli pobierania swoistego haraczu w zbożu i produktach rolnych od polskich gospodarzy. W 1942 roku okupant jeszcze ułatwił sobie pracę, wprowadzając kolejne „udogodnienie” godzące w Polaków – obowiązkowe kolczykowanie bydła, owiec i trzody chlewnej, co uniemożliwiało oszustwa w systemie rozliczeń. Za najmniejsze uchybienia groziła śmierć. Dlatego też polityce rabunkowej towarzyszyła polityka eksterminacyjna. Pod tym względem najbardziej ucierpiały województwa lubelskie, kieleckie i białostockie, gdzie najczęściej dochodziło do aktów przemocy ze strony okupanta. Dlatego też chyba najpopularniejszym omawianym elementem okupacji ziem polskich jest właśnie ludobójstwo. Przypomnijmy zatem niezwykle bestialskie akcje hitlerowców w Polsce.

Wspominaliśmy już o zbrodni wawerskiej, która pociągnęła za sobą wzmocnienie woli walki Polskiego Podziemia. Druga, być może jeszcze bardziej znana akcja niemiecka, to akcja AB – Ausserordentliche Befriedungsaktion, której celem stała się polska inteligencja. Rozpoczęto ją w drugiej dekadzie maja 1940 roku, a więc tuż po rozpoczęciu kampanii francuskiej przez hitlerowskie siły. Inicjatorem i głównym koordynatorem całego przedsięwzięcia był dowódca policji i SS na terenie GG Bruno Streckenbach oraz Hans Frank. Akcja objąć miała polskich duchownych i politycznych przywódców narodu polskiego oraz element kryminalny, który Niemcy uznali za nieprzydatny w czasie realizacji misji formowania nowego społeczeństwa polskiego. Akcja AB pochłonęła 3500 ludzi powiązanych w taki czy inny sposób z wymienionymi powyżej grupami społecznymi. Egzekucje osób, których terenem działania były rejony Warszawy, przeprowadzono w Palmirach, nieopodal Puszczy Kampinoskiej. Do pierwszych masowych mordów doszło 7 i 8 grudnia 1939 roku. W związku z akcją AB ponownie wykorzystano polanę w Palmirach. W dniach 20-21 czerwca 1940 roku zginęło 359 osób, w tym Maciej Rataj (któremu Niemcy proponowali objęcie stanowiska fikcyjnego rządu „polskiego”, jaki miałby sprawować władzę nad terytorium okupowanym), znany sportowiec Janusz Kusociński (co ciekawe, był to mistrz olimpijski z Los Angeles w konkurencji biegu na 10 km). 30 sierpnia doszło do kolejnej masowej egzekucji – w Palmirach zginęło 87 osób, a osiemnaście dni później 200 osób. Warto odnotować, że akcja ta objęła zasięgiem także inne regiony GG – w Jaśle zamordowano 87 osób. Wspomnieć należy również o miejscowościach Firlej i Wincentów, gdzie w latach 1939-45 zamordowano łącznie 12 tys. ludzi (niekoniecznie związanych z akcją AB). Jak pisaliśmy, akcja eksterminacji inteligencji polskiej pochłonęła 3500 ludności. Jak się okazało, był to najwartościowszy element polskiego społeczeństwa. Nie powinniśmy jednak zapomnieć, że każdy człowiek jest równy, niezależnie od statusu, a o równie bestialskich zbrodniach musimy wspomnieć przez wzgląd na ofiary. W czasie wojny zła sławą cieszyły się następujące miejsca: w Lesie Królewskim zginęło ok. 10 tys. osób, w Lesie Lućmierskim ok. 11 tys., w Nowym Sączu najprawdopodobniej około 25 tys. ludzi. Podobnych miejsc są w Polsce dziesiątki, jeśli nie setki. Szczególnie dramatyczna jest historia polskich wsi, z których wiele uległo pacyfikacji, podczas których mordowano praktycznie wszystkich mieszkańców, nie wyłączając kobiet i dzieci. W sumie zniszczonych zostało 75 wsi i osiedli, częściowo 224. Masowe egzekucje, o których już pisaliśmy, szczególnym zasięgiem objęły Warszawę, w której aktyw podziemny był najbardziej liczny i najsilniejszy. W ten sposób hitlerowcy starali się umocnić własną władzę. Sposób chybiony, ponieważ wraz ze wzrostem nasilenia akcji eksterminacyjnych, wzrastał aktywny opór i bunt polskiego społeczeństwa.

Łopiennik Górny 1941 – lekcja języka polskiego podczas tajnych kompletów. Lekcje prowadzi Jadwiga Sokirkówna. Źródło: Wikipedia/Adam Kurowski, domena publiczna.

Szkolnictwo w Generalnym Gubernatorstwie dalekie było od doskonałości. Zaryzykować można stwierdzenie, że w tym okresie stało ono na najniższym poziomie w całej Europie (jeśli weźmiemy pod uwagę szkolnictwo oficjalne). Powodem była oczywiście polityka okupanta względem polskiej młodzieży oraz nauczycieli i profesorów wyższych uczelni, ogólnie rzecz biorąc – względem pracowników naukowych i ich podopiecznych. Pisaliśmy już o przeprowadzonych akcjach mających na celu doprowadzenie do wyniszczenia polskiej inteligencji, co na pewno znacznie odbiło się na polskim systemie szkolnictwa. 16 marca 1940 roku Hans Frank powołał zarząd szkolny, który miał sprawować kontrolę nad edukacją w GG. Zadaniem tym zajął się Główny Wydział Wiedzy i Nauki, którego istnienie warunkowała ustawa nr 1 z 27 kwietnia 1941 roku, w której pod zarząd owego wydziału włączano: „Główny Zarząd Bibliotek, Muzeów, Wydział Wychowania i Nauki, Wydział Spraw Powszechnych itd. Kierownikiem tego wydziału był do 1943 roku Watzke, później Eichholz. W poszczególnych dystryktach (Distriktamt) sprawami oświaty zajmował się Wydział Nauki, w powiatach miejskich zaś i wiejskich powołano radców szkolnych” (cytat za: „Zbrodnie hitlerowskie na dzieciach i młodzieży polskiej 1939-45”). Oczywiście, Niemcy zarządzali całym systemem edukacyjnym, poczynając od ustalenia programu, metod nauczania i wychowania młodzieży, poprzez wybranie personelu aż do wyposażenia szkół. Kadra nauczycielska musiała posiadać obywatelstwo niemieckie lub wykazać się wobec okupanta postawą proniemiecką.

Przenieśmy się jednak do samego początku okupacji, kiedy to nowy zarząd dopiero miał rozpocząć działalność. Zasadniczo pierwszym aktem prawnym Hansa Franka dotyczącym edukacji było zarządzenie z dnia 31 października 1939 roku. Ustalono tam m.in. to, iż pracę podejmą szkoły powszechne i zawodowe (celowo pominięto licea oraz szkoły wyższe). Dodatkowo zagwarantowano świetne warunki dla mniejszości niemieckiej zamieszkującej GG. W przypadku zgromadzenia przynajmniej 10 dzieci narodowości niemieckiej w jednej miejscowości, planowano otwarcie szkoły, w której nauczaliby tylko i wyłącznie Niemcy. Jak zatem widać, Frank dbał o swoich rodaków. Nie można natomiast powiedzieć, że podobną czułość wykazywał, jeśli idzie o los Polaków. Zakaz otwierania szkół wyższych i liceów był uzasadniony z niemieckiego punktu widzenia – okupant starał się zmniejszyć ilość wykształconych Polaków, którzy byli dla niego największym zagrożeniem. Z kolei otwieranie szkół zawodowych było celowym posunięciem wyrachowanego Franka. Otóż planował on kształcenie jak największej liczby robotników, szczególnie fizycznych, którzy zasililiby przemysł niemiecki. Trudności w nauczaniu starała się przełamać sama ludność, organizując tajne spotkania, podczas których wykładowcy przekazywali wiedzę słuchaczom. 25 listopada 1939 roku memoriał E. Wetzla i G. Hechta przewidywał nienauczanie przedmiotów takich, jak historia, historia literatury, geografia czy gimnastyka wśród polskiej młodzieży, ponieważ zagrażało to interesom niemieckim. Pół roku później Heinrich Himmler przewidywał kolejne ograniczenie rozwoju intelektualnego Polaków. Chciał, aby uczniowie umieli liczyć zaledwie do 500, czytać i pisać w zakresie własnego nazwiska i, aby byli bezwzględnie posłuszni wobec Niemców. Pranie mózgów młodych Polaków w ten sposób nie mogło być pożyteczne na dłuższą metę, tym bardziej że Polacy bez trudu zorganizowali się w fatalnych dla siebie warunkach, tworząc Tajną Organizację Nauczycielską, która rozpoczęła potajemne nauczanie. Oczywiście, Niemcy przeciwdziałali takim posunięciom, rozpoczynając kolejną falę aresztowań, jednak nie mieli szans w walce z polską elitą naukową. Ogółem w tajnych kompletach uczestniczyło 1,5 mln dzieci oraz 100 tys. młodzieży. Dodatkowo 10 tys. uczniów szkoliło się w zakresie szkolnictwa wyższego. Z czasem restrykcje naukowe trochę zelżały. Mimo to systemowi szkolnictwa wciąż daleko było do ideału, daleko mu było nawet do normalności…

Kotwica – znak Polski Walczącej namalowany przez Jana Bytnara ps. „Rudy” na pomniku Lotnika na placu Unii Lubelskiej w Warszawie. Znak namalowany na wysokości ok. 5 metrów, przy pomocy „wiecznego pióra” skonstruowanego przez „Rudego”. W głębi widoczna Aleja Szucha z kamienicą Bromkego na ulicy Bagatela 14. Źródło: Wikipedia, domena publiczna.

Kultura cierpiała równie mocno, co edukacja. Degradacja kulturowa narodu polskiego przeprowadzana była z użyciem wszelkich możliwych środków. Opowiadanie należy rozpocząć od ziem zaanektowanych. Zostały one wcielone bezpośrednio do III Rzeszy, dlatego tam zdecydowano się na wytępienie polskości. Szybka germanizacja prowadzona była za pomocą terroru na dużą skalę. Przemoc towarzyszyła wprowadzaniu nowych porządków już we wrześniu 1939 roku. Przystąpiono do likwidacji inteligencji polskiej. Nazwiska ludzi przeznaczonych do uśmiercenia znalazły się na specjalnej liście – 8700 nazwisk. Dodatkowo w jednym z pierwszych zarządzeń zakazano posługiwania się mową polską w urzędach i sądach. Jak pisano w memoriale Wetzla i Hechta, który już wspominaliśmy, „językiem handlowym i potocznym musi być wyłącznie niemiecki”. Ponadto zakazano odprawiania nabożeństw religijnych po polsku. Dalej czytamy o sprawach kulturalnych. Polakom zakazano posiadania radioodbiorników, gramofonów, chodzenia do niemieckich kin i teatrów. Zamknięto polskie restauracje, kina, teatry i teatrzyki oraz miejsca rozrywki kulturalnej. Aby jeszcze dobitniej ukazać stosunek okupanta do języka polskiego, należy wspomnieć zakaz wydawania książek i czasopism polskich. Polskich szkół na tych terenach miało w ogóle nie być (a więc jeszcze gorsza sytuacja niż w Generalnym Gubernatorstwie). Jedynie w kilku miastach zezwolono na otwarciu szkół polskich, tyle tylko że z mocno okrojonym i wybiórczym programem. Placówki te działały nie w pełnym wymiarze, przekazując wiedzę podsuniętą przez Niemców. Przy okazji pozbywano się pracowników oświatowych (uwięzienie pracowników Uniwersytetu Poznańskiego, likwidacja nauczycieli i profesorów w wielu miastach). W tym samym czasie Niemcy rabowali polskie dobra kulturalne. Grabiono dzieła sztuki, zabytki polskiej historii, w tym muzea, galeria, biblioteki i prywatne zbiory. Część zabytków po prostu niszczono, część przejmował okupant i wykorzystywał do własnych celów. Rabunkiem zajęło się Towarzystwo do Badania Spuścizny Przodków. Gauleiter Gdańska, Forster, nawoływał do całkowitej zagłady polskiej kultury. Nie był on odosobniony w tym zbrodniczym apelu. W Toruniu, Bydgoszczy, Gnieźnie czy Łodzi Niemcy dokonali szeregu aktów bezmyślnej agresji wobec zabytków polskiej sztuki (zniszczono pomnik Sienkiewicza, Chrobrego, Kościuszki). W marcu 1941 roku Himmler raportował o „zabezpieczeniu” 102 bibliotek, 15 muzeów, 3 galerii oraz o licznych konfiskatach.

W Generalnym Gubernatorstwie było podobnie, choć tutaj cały proces nie przebiegał tak gwałtownie. Niemcy postanowili ograniczyć rozwój Polaków do minimum, zarówno kulturalny jak i intelektualny (o czym już pisaliśmy). W GG również zajęto się rabunkiem i wywozem dzieł sztuki. Pierwsze konfiskaty realizowano za sprawą pełnomocnika do spraw zabezpieczenia skarbów sztuki i kultury, SS-hauptsturmführera dr Kajetana Mühlmanna powołanego na to stanowisko przez Hermanna Göringa. 17 czerwca 1940 roku Mühlmanna raportował Frankowi o zakończeniu akcji zabezpieczania polskiego dorobku kulturalnego. Okazało się, że Niemcy zebrali większość dzieł sztuki należących do polskich instytucji i placówek, w tym 88 obiektów z Muzeum Czartoryskich, 21 z Biblioteki Jagiellońskiej czy 53 obiekty z Muzeum Narodowego. Złupieniu uległy zamki, biblioteki, muzea, galeria i prywatne zbiory. Warto wspomnieć, że część dzieł sztuki trafiła w Niemczech do osób prywatnych, w tym do Göringa, który uwielbiał otaczać się zrabowanymi zabytkami historycznymi. Lwia część ze wspomnianych zabytków nigdy nie powróciła do prawowitych właścicieli, tym bardziej że w czasie wycofywania się z Polski jednostki niemieckie niszczyły to, co było na ich drodze, nie oszczędzając polskich zabytków kulturalnych. Frank nie poprzestał jedynie na grabieży i niszczeniu. Postanowił również zniszczyć polski naród. 31 października zabroniono pracy wszelkich wydawnictw, wcześniej pozamykano warszawskie, krakowskie i lubelskie teatry. 1 listopada 1939 roku weszło w życie kolejne rozporządzenie Generalnego Gubernatora, tym razem dotyczące zakazu słuchania radia i posiadania odbiorników przez Polaków w GG. 8 marca następnego roku Frank przekazał zarząd nad polską kulturą Wydziałowi Propagandy, który wprowadził nowe prawa. Ograniczono przedstawianie polskich produkcji muzycznych, zastrzeżono premiery sztuk teatralnych (niektóre teatry wznowiły pracę za przyzwoleniem okupanta) jedynie dla Niemców, zakazano uprawiania działalności pisarskiej. Dodatkowo wprowadzono jeszcze szereg innych zmian, które godziły w wolność narodu polskiego, zdecydowanie ograniczając jego rozwój kulturalny.

Karol Estreicher (drugi z lewej) i amerykańscy żołnierze prezentują odzyskaną „Damę z gronostajem”. Kraków 1946 rok (Wikipedia/Monuments, Fine Arts, and Archives program, domena publiczna).

Polityka okupanta w GG była przerażająca. Świadczą o tym powojenne statystyki, z których dowiadujemy się o zamordowaniu 17 065 nauczycieli wszystkich szczebli naukowych i zniszczeniu 15 milionów woluminów zebranych w bibliotekach (z 25,5 milionów woluminów, jakie odebrali Polakom Niemcy). Zburzonych zostało 25 muzeów, 35 teatrów, 665 kin i 323 domy kultury i domy ludowe, co stanowi ogromny odsetek istniejących przed wojną placówek kulturalnych.

Dzisiaj szacuje się, iż Polska utraciła w latach 1939-45 45% lekarzy, 57% adwokatów, 15% nauczycieli, 40% profesorów, 18% duchownych. Ginęli w różnych okolicznościach, jednak dominowały masowe mordy przeprowadzane na przedstawicielach inteligencji polskiej, do jakiej zaliczano reprezentantów wymienionych wyżej zawodów. Nie jest to koniec niezwykle smutnej dla naszego narodu statystyki. Straty były bowiem o wiele wyższe i sięgały czegoś zupełnie innego niż pustych liczb, mówiących co najwyżej o zasięgu terroru niemieckiej machiny wojennej i okupacyjnej. Wojna pozostawiła niezatarte piętno, którego nie można było wymazać żadnym traktatem pokojowym. Nie pomogły odszkodowania, przeprosiny – nic nie wróciło beztroskich przedwojennych dni (być może nawet tamtych dni nie możemy nazwać beztroskimi, gdyż zatruwała je bojaźń o przyszły los) oraz spokoju ducha ludzi, którzy doświadczyli najgorszego. Jeżeli to nie przemawia do wyobraźni, ten wzruszający obraz osób poszkodowanych moralnie, nich przemówią liczby, które czasem potrafią zdziałać cuda, jeżeli chodzi o wyrabianie poglądu na dany temat. 6 028 000 ludzi obywatelstwa polskiego zginęło w latach 1939-45 – nie jest to pewna liczba, ponieważ wielu rzeczy w II wojnie światowej być pewni nie mogliśmy. Mimo to taka, dość szacunkowa, liczba uważana jest za oficjalną statystykę strat personalnych Polaków w czasie wielkiego konfliktu. Daje to zawrotną liczbę 220 osób zabitych na każdy tysiąc Polaków. Jest to najwyższy procentowo odsetek na świecie. Dla porównania ZSRS straciło 116 osób na każdy tysiąc, a USA zaledwie 2,9 osoby na każdy tysiąc obywateli. Oczywiście, nie możemy porównywać wysiłku zbrojnego Polski i Stanów Zjednoczonych, jednak nie należy zapominać o tym, iż to właśnie tereny polskie były tak bestialsko okupowane. Warto też zwrócić uwagę na fakt, iż sama Warszawa, to najbardziej udręczone wojną miasto, utraciło więcej ludności niż Wielka Brytania i USA… łącznie w II wojnie światowej. 2 460 000 Polaków zostało wywiezionych na niewolnicze prace do III Rzeszy. Odbiło się to na strukturze demograficznej polskiego narodu, co doskonale widoczne było w latach pięćdziesiątych, kiedy to Polska borykała się z poważnym problemem niżu demograficznego spowodowanego zmniejszoną ilością ludzi pokolenia z lat trzydziestych. Polska poniosła również ogromne straty finansowe – szacowano utratę (straty rzeczowe, gdyż faktycznie Polacy utracili o wiele więcej – podawana jest liczba nawet 50 mld dolarów) 16,9 mld dolarów. Doprowadziło to do kolejengo kryzysu, tym razem gospodarczego, co uwidoczniło się w pierwszych latach okresu powojennego. Odrzucenie pomocy amerykańskiej, gwarantowanej tzw. „Planem Marshalla”, było błędem powojennych władz systemu komunistycznego. Polska utraciła szansę podźwignięcia się z kolan i odbudowania choć części kraju. Miasta i wsie w znacznym stopniu zostały zburzone lub zdewastowane (jeśli zaś idzie o dewastację mienia, to Niemcy przodowali w aktach wandalizmu i demolki). 353 876 gospodarstw wiejskich zostało zniszczonych przez okupanta. Plądrowano zagrody, skąd masowo wywożono zwierzęta polskie. Ten sam los spotkał urządzenia mechaniczne ważne dla rozwoju przemysłu III Rzeszy. Wystarczy wspomnieć 2465 lokomotyw, 6256 wagonów osobowych i 83 000 wagonów towarowych. Zniszczeniu uległo, bądź to z powodu działań wojennych, bądź zamierzonego pomysłu okupanta, wiele dróg, mostów i miejsc związanych z administracją. Kultura Polski również ucierpiała. Ograbiono muzea, teatry, zniszczono wiele archiwów bibliotecznych, zbiorów prywatnych. Szkolnictwo polskie miało poważny problem z przełamaniem kryzysu spowodowanego załamaniem się systemu edukacji w latach 1939-45. Gdyby nie tajne komplety, zapewne minęłyby dziesiątki lat zanim polskie społeczeństwo wróciłoby do odpowiedniego poziomu intelektualnego. Zniszczonych zostało 17 szkół wyższych, 271 średnich i 4880 podstawowych. Na szczęście jednak, dzięki ofiarności Polaków, udało się wkrótce przywrócić odpowiednią kondycję Ministerstwu Edukacji. Tak, w dużym skrócie, przedstawiają się straty poniesione przez nasz naród podczas II wojny światowej. Są to straty sięgające niewyobrażalnych liczb i sum, ilustrujące przeogromną zbrodnię okupanta na narodzie polskim.

Fotografia tytułowa: brama do obozu koncentracyjnego w Auschwitz z napisem „Arbeit macht frei”. Źródło: Wikimedia, domena publiczna.