„Aż do gorzkiego końca” – recenzja książki

Rok wydania – 2010

Autor – Rolf Hinze

Wydawnictwo – Rebis

Liczba stron – 305

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – opis ostatniego etapu wojny na wschodzie ze szczególnym uwzględnieniem działalności jednostek niemieckich.

Aż do gorzkiego końca walczyć musiały niemieckie oddziały, które jeszcze kilka lat wcześniej dumnie maszerowały przez kraje Europy. Aż do gorzkiego końca cierpieć musiała ludność cywilna, mierząc się z najstraszniejszym konfliktem, jakie kiedykolwiek dotknął świat. Aż do gorzkiego końca świat stał w ogniu walk pochłaniających miliony ofiar. Aż do gorzkiego końca nazistowska machina eksterminacyjna wyniszczała uważanych za gorszych rasowo. Aż do gorzkiego końca trwał napór wojsk radzieckich, amerykańskich, brytyjskich, polskich prących do przodu w kierunku najważniejszego celu – pokoju. Aż do gorzkiego końca wyzwalane narody bić się musiały o prawdziwą wolność, suwerenność i niepodległość, które często nie chciały nadejść, mimo iż wróg był już daleko. Aż do gorzkiego końca politycy spierali się ze sobą o kształt powojennego świata formowanego w obliczu klęski alianckiego porozumienia. „Aż do gorzkiego końca” to najnowsza książka niemieckiego historyka przedstawiająca walki na południowym odcinku frontu wschodniego w okresie 1944-1945. Sęk w tym, iż właściwie każdy ze wspomnianych aspektów składał się na obraz tego, co w schyłkowej fazie II wojny światowej zaobserwować można było na froncie militarnym i politycznym, który współtworzyły wycofujące się armie Wehrmachtu ustępujące pod naporem sił radzieckich i polskich.

Autor książki, Rolf Hinze, urodził się w 1922 roku i jeszcze przed ukończeniem dziewiętnastego roku życia trafił do niemieckiej armii, z którą przebył niezwykły szlak bojowy, bijąc się pod Stalingradem, Charkowem, a następnie w Czechach, walcząc z Armią Czerwoną prącą na zachód. Po wojnie na trzy lata trafił do sowieckiego obozu dla jeńców. Później zaistniał jako zdolny publicysta, a jednym z jego sztandarowych dzieł stała się monografia, którą w 2010 roku do rąk czytelników przekazano za pośrednictwem Domu Wydawniczego Rebis. Książkę przygotowano do druku perfekcyjnie, poczynając od twardej estetycznej okładki po tłumaczenie i pracę korekty. Materiały fotograficzne prezentowane w książce nie zostały umieszczone na wkładkach, a w tekście, ale są bardzo czytelne i dobrze opisane. Narrację uzupełniają doskonałe schematy, przede wszystkim znakomicie rozpisane mapki, którym nie szczędzono miejsca. W efekcie na bieżąco możemy obserwować szlak bojowy, a w zasadzie trasę odwrotu armii niemieckiej. Uwagę warto też zwrócić na wspomnianą pracę tłumacza. Pracujący nad tekstem edytorzy, co było wielostopniowym procesem obróbki, ratują czytelników przypisami wzbogacającymi niektóre kwestie poruszone przez autora w sposób marginalny bądź błędny. Mimo wszystko głównym atutem wydania są wszędobylskie dokładne mapy, i to na nich należy się skupić, obserwując sposób przygotowania nowej publikacji z oferty Rebisa.

Latem 1944 roku ruszamy na front. Jest już po Stalingradzie i Kursku, a wojska niemieckie stale wycofują się przed napierającym przeciwnikiem. Hinze rozpoczyna historyczną opowieść, zarysowując położenie wrogich armii i sytuację na froncie, nie zapominając o omówieniu aspektów, które doprowadziły Niemców i Sowietów do takiego położenia. Razem z żołnierzami m.in. Grupy Armii „A”, Grupy Armii „Północna Ukraina”, a później Grupy Armii „Środek” przebywamy trudny szlak bojowy, obserwując zmagania militarne, pracę sztabów i zmieniającą się sytuację polityczną. Autor nie koncentruje się wyłącznie na aspektach wojskowych, rozpisując się chociażby o przyczynach powstania na Słowacji. Milczeniem zbyto kwestię Powstania Warszawskiego, choć stolica Polski znalazła się w pasie natarcia wojsk radzieckich. Dość zaskakujące jest, iż niektóre problemy potraktowano po macoszemu, przy czym inne, niekoniecznie ważniejsze, zostały uwypuklone. Konwencja książki oparta jest na opisie działań na południowym odcinku frontu. Jednocześnie autor zapewnia nas, że monografia obejmie walki wymienionych wcześniej grup armii. W konsekwencji nie ma ani tego, ani tego, bo całość narracji nie obejmuje wszystkich aspektów przemieszczania frontu w szerokim pasie działań. Hinze spłyca całość, skupiając się na wybranych problemach, przez co inne kwestie, nawet te opisane w bardzo dobry sposób tracą na znaczeniu. Ważne jest natomiast, iż Hinze dość starannie zarysowuje walki w południowej, karpackiej części frontu, na Słowacji, w kierunku niemieckiej granicy. Jego narracja stoi na niezłym poziomie, a polskie tłumaczenie wykonało kawał dobrej roboty, którą wyrażać można także nielicznymi przypisami (założenie było proste – nie polemizujemy z autorem i dajemy się mu wygadać). Pod względem językowym i stylistycznym nie można się przyczepić do większej ilości szczegółów. Hinze radzi sobie nieźle, potrafi wciągnąć czytelnika w narrację, a lektura jego książki nie dłuży się. Pisze w sposób zrozumiały, bez przesadnego gmatwania problematyki i bez trudu porusza się po linii frontu, przez co nie zatraca chronologii wydarzeń i konsekwentnie realizuje kolejne założenia swojego publicystycznego planu.

Zacięcie weterana, który patrzy na świat przez pryzmat przebytych z armią kilometrów widoczne jest niemal na każdym kroku. Momentami miałem wrażenie, iż autor chciałby nieco wybielić swoich kolegów z Wehrmachtu. Hinze niekoniecznie dokonuje przekłamywania historii bądź tworzenia jej na nowo, ale przez zabiegi sprawiające, iż na Niemców spoglądać będziemy jak na ofiary pokazuje, iż nie potrafi utrzymać stałego poziomu obiektywizmu. Widoczne są próby rozgrzeszenia narodu niemieckiego. Posłowie dodane do tekstu tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu, choć część argumentacji Hinze przypadła mi do gustu. Mimo wszystko momentami wyraźny jest kontrast pomiędzy złymi Sowietami i dobrymi Niemcami. Bądźmy jednak szczerzy, obie nacje miały sporo na sumieniu, a ich wybielenie nie jest możliwe ze względu na oczywiste fakty i prawdę historyczną. Hinze nie zachował przy tym odpowiedniego parytetu – o zbrodniach niemieckich właściwie nie wspomina, krytykując także wojska partyzanckie za uderzenia na armię niemiecką. Jak dla mnie, jest to przykład żołnierskiej naiwności – czy autor sądził, iż Polacy, Słowacy, Sowieci odpuszczą Niemcom winy i pobłogosławią ich przed dalszą drogą? Może karabinem, co skutecznie czynili. Tego typu założeń nie brakuje, a Hinze nie potrafi spojrzeć na swoich rodaków, jak na winowajców, którzy rozpętali wojnę i ponieśli zasłużoną klęskę. Nie da się w taki sposób pisać o historii, ponieważ podobne relacje nie są ani rzetelne, ani zgodne z prawdą historyczną. O wiele lepiej, przynajmniej na tle obiektywizmu, wypada analiza taktyczno-strategiczna, w której Hinze wykazuje się sporymi umiejętnościami. Nie wchodzi w szczegółowe rozważania, przez co przekazuje czytelnikom konkretne i ogólne spojrzenie zamiast drobiazgowej interpretacji faktów. Owszem, książka traci przez to na dokładności, jednak dzięki takiemu zabiegowi zyskuje na czytelności.

Wystawienie końcowej oceny opracowaniu Hinze to sprawa niezwykle trudna. Z jednej strony do rąk dostaliśmy ciekawe źródło informacji, które stanowi przeciwwagę dla opracowań radzieckich dominujących do tej pory na polskim rynku. Z drugiej jednak wyraźne braki redakcyjne sprawiają, iż „Aż do gorzkiego końca” nie jest pozycją, która w sposób staranny i rzetelny omawiałaby ważne zagadnienie, jakim była ostatnia faza wojny na wschodzie. Przemilczenie niektórych aspektów i wybiórczość narracji, do których doliczyć możemy rażący momentami brak obiektywizmu, sprawiają, iż Hinze nie jest źródłem informacji, jakiego byśmy oczekiwali. Spłycona analiza szlaku bojowego armii niemieckiej nie pozwala na pełne zapoznanie się z historią konfliktu, przez co uważny czytelnik będzie musiał posiłkować się dodatkowymi pomocami naukowymi.

Ocena: