„Bitwa o Anglię” – recenzja książki

Rok wydania – 2010

Autor – Patrick Bishop

Wydawnictwo – Olesiejuk

Liczba stron – 390

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – monografia opowiadająca historię bitwy o Wielką Brytanię, która rozegrała się na niebie Anglii w sierpniu i wrześniu 1940 roku.

O tym, że Patrick Bishop jest utalentowanym historykiem, wiedziałem od dawna. Okay, może nie od dawna. W zasadzie, odkąd zapoznałem się z „Bomber Boys”, która to publikacja znalazła się na polskim rynku za sprawą Domu Wydawniczego Rebis. Okazała się prawdziwym strzałem w dziesiątkę, który pokazał, iż w Bishopie drzemie spory potencjał. Nie może zatem dziwić, iż po entuzjastycznym przyjęciu jego książek zdecydował się na rozwijanie kariery pisarskiej, tworząc kolejne poczytne publikacje. W 2009 roku na zachodnich rynkach ukazała się praca „Battle of Britain”. Już w rok później także polscy czytelnicy mogli się cieszyć nową lekturą i to w gorącym dla tematu okresie – w sierpniu 2010 roku. W siedemdziesiątą rocznicę podniebnych zmagań o Wielką Brytanię ukazała się „Bitwa o Anglię”. Jak zwykle w przypadku podobnych opracowań, magnesem przyciągającym czytelników był chwytliwy tytuł. Bitwa o Anglię to jeden z najciekawszych epizodów wojny brytyjsko-niemieckiej, a ze względu na liczne odniesienia do naszej narodowej historii, jest niezwykle interesująca dla Polaków. Dywizjon 303 to niemal narodowa świętość, a Bishop potrafił w godny sposób uhonorować bohaterskich pilotów z „kościuszkowskiego”, poświęcając im sporo miejsca na kartach swojej książki. Zadanie miał jednak niełatwe, bowiem wybicie się spośród setek autorów piszących o bitwie o Anglię może być nie lada problemem. Jak się jednak okazało, nie dla Patricka Bishopa – ten gość zwycięstwa wydawnicze ma po prostu we krwi.

Gdy po raz pierwszy zobaczyłem zapowiedź „Bitwy o Anglię”, nie miałem wątpliwości – to trzeba zrecenzować. Szybko namierzyłem wydawcę, co trudne nie było, bo w sierpniu 2010 roku w świecie miłośników historii II wojny światowej o nowej pozycji Bishopa było naprawdę głośno. Przygotowaniem polskiej wersji językowej pracy Bishopa zajęło się Wydawnictwo Olesiejuk. Zanim przejdziemy do samej książki, trzeba powiedzieć kilka słów na temat pracy wydawcy. Na uwagę zasługują trzy aspekty – tłumaczenie, korekta językowa i przygotowanie do druku. O ile punkt pierwszy i trzeci zrealizowane zostały niemal celująco, o tyle pewne zastrzeżenia można mieć do pracy korekty. Nie wszystkie błędy zostały wyłapane, można znaleźć powtórzenia, momentami kuleje stylistyka. Tłumacz winien oddać klimat narracji, umiejętności pisarskie autora. Korekta ma za zadanie skorygowanie pomyłek i nieścisłości. Niestety, pomimo całej efektowności narracji i kunsztu literackiego Bishopa, wpadki mniejsze bądź większe psują część dobrego wrażenia. Sama książka robi natomiast ogromne wrażenie. Świetny projekt graficzny przykuwa spojrzenia zazdrosnych miłośników historii, którzy książki jeszcze nie nabyli. Doskonała oprawa wyraża się w elegancko skomponowanym layoucie, na który składa się ogólna kompozycja tekstu i zdjęć, jak i rozmieszczenie poszczególnych elementów. Całość jest czytelna i szalenie efektowna pod względem graficznym. Do treści czysto merytorycznej dodane są liczne fotografie, schematy i tabele, które uzupełniają podstawowy tekst. Każde ze zdjęć posiada opis umożliwiający świadome zapoznawanie się z materiałem graficznym. Nie ma sensu wymieniania wszystkich dodatków, jakie przygotował dla czytelników autor – powiemy o nich kilka słów przy okazji plusów publikacji. Coś mi się jednak zdaje, że zajmie nam to trochę czasu.

Zaczniemy jednak nietypowo, bo od słabych stron książki. [„I zapada taka niezręczna cisza”] Takowych właściwie nie ma. A co jest? Przede wszystkim doskonałe kalendarium wydarzeń opowiadające historię bitwy o Anglię dzień po dniu. Zanim jednak czytelnik dojdzie do pasjonującej opowieści o bohaterskich pilotach i niezwykłym poświęceniu „nielicznych” ma okazję zapoznać się z realiami historycznymi poprzedzającymi bitwę. Jest zatem wybuch wojny i upadek Francji, są dane na temat wielkiej polityki i zmian zachodzących na brytyjskiej scenie dyplomatycznej. Areną wydarzeń przedstawionych w książce nie są zatem jedynie przestworza, bazy pilotów i przepastne hangary, ale i siedziby władz i przywódców. Otrzymujemy także analizę taktyki Luftwaffe oraz strategii bojowej wyznaczonej niemieckim bombowcom. Czytelne schematy i rysunki pozwalają na unaocznienie procesu walk i przemieszczania poszczególnych formacji bojowych. W tym miejscu trzeba zwrócić uwagę na zestawienia sił i środków prezentowane przez Bishopa, który nie stroni też od tradycyjnej formy analizy sił znanej czytelnikom jako Order of Battle, swoiste zestawienie samolotów, pilotów, artylerii przeciwlotniczej etc. Autor podejmuje się analizy dokumentów i wypowiedzi wyciągniętych z archiwum. Przyznać trzeba, iż miały one ogromny wpływ na kształtowanie wydarzeń, stąd też za niezbędne trzeba uznać poświęcenie im miejsca na kartach książki. Wreszcie, czytelnicy dostaną kilka biografii najważniejszych postaci. Bishop nie koncentruje się wyłącznie na pilotach myśliwców. Fighter Boys byli najważniejszą z ekip broniących nieba Wielkiej Brytanii przed hitlerowską nawałnicą, ale nie byli sami ani jedyni. Stąd też na pochwałę zasługują wstawki o wysiłku cywilnym, o niezliczonych rzeszach mechaników, dzięki którym cały ten bajzel w ogóle latał, oraz o kobietach z Women’s Auxiliary Air Force. Dzięki takim publikacjom czytelnicy otrzymują całościowe spojrzenie na problematykę bitwy o Anglię. Fragmentaryczność niektórych opracowań jest bowiem sporym mankamentem, który wyklucza komplementarne zapoznanie się z tematem opracowania. Jak już mówiłem, nie brakuje także wielkiej polityki i zakulisowych zagrywek, które uzupełniają całość, będąc ważnym elementem skomplikowanej układanki.

Styl pisarski Bishopa to połączenie żywej narracji z wnikliwością godną wszechstronnego historyka. Jego umiejętności narracyjne są bezsprzecznie silną stroną publikacji, a sprawnie wykonana praca tłumacza umożliwia zapoznanie się z warsztatem Bishopa także polskim czytelnikom. Szczegółowość pracy brytyjskiego historyka, przynajmniej w przypadku kalendarium zdarzeń, czasami faluje, co można poczytywać za niewielkie uchybienie. Wpisy do dziennika są jednak uzupełniane na innych stronach poprzez rozliczne dane dodatkowe umożliwiające zapoznanie się z relacjami świadków wydarzeń, wspomnieniami pilotów i dokumentami archiwalnymi. Każdy z dni trwania bitwy o Anglię zawiera opis warunków atmosferycznych, ewentualnych starć powietrznych, strat wojskowych i cywilnych oraz ciekawszych akcji militarnych i politycznych. W konsekwencji rozwój wydarzeń jest chronologicznym zapisem, który skomponowany został jako logiczna całość uzupełniająca się informacyjnie. Wstawki poboczne umożliwiają autorowi wplecenie do tekstu wiadomości ważnych, aczkolwiek niezwiązanych z konkretnym dniem. Dla przykładu – rozwój koncepcji „Big Wing” trudno wpasować do kalendarium, a przecież i o tym dociekliwy czytelnik z radością i zainteresowaniem poczyta. Dla Polaków nie lada gratka w postaci licznych informacji dotyczących polskich dywizjonów. Pamiętny dzień 15 września to nieustanne odwołania do tego, jak walczyli „nasi”, głównie z 303-ego, spadając na Niemców z okrzykiem (co podkreśla Bishop): „Atakuję! Bić tych sk***synów”. Także na zdjęciach Polacy prezentują się imponująco, a słynna fotografia chłopaków z 303-ego po raz kolejny obiegła świat. Tym razem za sprawą historycznej publikacji, której dokumentacja fotograficzna to niezwykła okazja dla kolekcjonerów – już dawno nie widziałem tylu świetnych ujęć zgromadzonych w jednej książce.

Świetna narracja, szczegółowość analiz, dogłębność spojrzenia – to wszystko cechowało pisarza, który na zachodzie jest dziś uznawany za jedną z najważniejszych postaci naukowego świata II wojny światowej. Spłycając trochę poprzednią myśl – facet jest po prostu fachowcem najwyższych lotów. Ze wskazaniem na latanie. „Bitwa o Anglię” jest bowiem idealnym przykładem na to, jak należy pisać o podniebnych zmaganiach. Bishop zrobił coś, z czym do tej pory się nie zetknąłem – połączył genialną narrację, z drobiazgowością godną monografii oraz ogromną ilością danych technicznych, biograficznych i świetnymi Order of Battle. W efekcie uzyskaliśmy pracę stojącą na najwyższym poziomie, bez uchybień ze strony autora. Długo zastanawiałem się, czy w końcowej ocenie po raz pierwszy zaświecić dziesięć gwiazdek. Patrick Bishop i jego „Bitwa o Anglię” zasługują na najwyższą ocenę. Niestety, wpadki językowe, jakie zaobserwowałem przy okazji lektury, nieco obniżają jej jakość. Jak śpiewał Myslovitz, „nie ma ideałów”, więc na tak drobne uchybienia można przymknąć oko i cieszyć się publikacją o niezwykłym potencjale, która pozwala nam z optymizmem patrzeć na rozwój kariery Patricka Bishopa. Miejmy nadzieję, że nie spocznie on na laurach i jeszcze niejeden raz zagości w domach polskich czytelników, opowiadając kolejne fascynujące historie II wojny światowej.

Ocena: