„Bitwa o Atlantyk”, t.1, t.2 – recenzja książki

Rok wydania – 2016/2017

Autor – Samuel E. Morison

Wydawnictwo – Finna

Liczba stron – 550

Seria wydawnicza – Seria z Kotwiczką

Tematyka – zapis przebiegu pierwszej części jednej z największych i najdłuższych bitew morskich w dziejach.

Samuel Eliot Morison to dla miłośników marynistyki nazwisko-legenda. Oficjalny historyk US Navy w II wojnie światowej jak mało kto poznał dzieje marynarki wojennej z tego okresu. Nic dziwnego, że dwukrotnie uhonorowano go prestiżową Nagrodą Pulitzera. Morison to w gruncie rzeczy gwarancja udanej lektury. Ze względu na fachowość podejścia i przystępny język jego pozycje można polecić nie tylko ekspertom zainteresowanym stricte historią wojny morskiej, ale i czytelnikom, którzy z sentymentem podchodzą do wielkich okrętów.

Siebie wpisałbym do tej drugiej grupy i myślę, że znajdę spore grono czytelników podobnie odbierających opowieści o marynarce wojennej. Wielkie pancerniki, szybkie i zwrotne niszczyciele, zwiad lotniczy, walka w ciemności, nastrój oczekiwania, niepewność jutra – wszystko to składa się na obraz niezwykłych starć i emocjonującej służby. Owszem, jest to pewna trywializacja znacznie bardziej skomplikowanego problemu, ale muszą Państwo wybaczyć odrobinę chłopięcej fantazji, która pozostała po czasach, gdy z wypiekami na twarzy oglądało się stare wojenne produkcje o dzielnych żołnierzach i nieustraszonych marynarzach. U Morisona można momentami poczuć tę atmosferę. Był bowiem nie tylko zdolnym historykiem, ale i utalentowanym dziennikarzem, udanie przenosząc na karty książek redakcyjne zacięcie. Stąd też teksty czyta się go naprawdę dobrze, nie są to wyłącznie suche zestawienia, tabele i wartości statystyczne. Morison sięga głębiej, opisuje konkretne operacje z wyczuciem i swadą. Lekkie pióro dodaje książce popularnonaukowego stylu. Uzupełnieniem jego narracji są wspomnienia i relacje świadków zdarzeń, do których udało się dotrzeć autorowi. Nie szafuje on cytowaniem wypowiedzi, ale umiejętnie wplata wspomnienia w tekst, co oczywiście wzbogaca książki, podnosząc jej wartość poznawczą. Nie zapominajmy jednak, że jest to przede wszystkim monumentalne dzieło dedykowane długotrwałej i wyniszczającej kampanii morskiej i to właśnie na tym powinniśmy się skoncentrować, komentując jej treść.

Dwutomowa „Bitwa o Atlantyk” to dzieło klasyczne, ale nie pozbawione wad. Morison jest przede wszystkim historykiem amerykańskim i koncentruje się głównie na US Navy. Stąd też pozostałe wątki zostały albo zbagatelizowane, albo zwyczajnie niedocenione. Zapomina także o kilku ważnych elementach prowadzonej wojny, spychając na boczny tor historię Enigmy i programu Ultra. Dodatkowo jego przywiązanie do narodowych barw odbiera mu znaczną część obiektywizmu, co przecież dla historyka powinno być sprawą pierwszorzędną. W efekcie „Bitwa o Atlantyk” nie została odpowiednio wyważona, a akcenty kładzione przez autora zaburzając prawdziwy obraz starcia, bo nie chce on dostrzec amerykańskich sojuszników, na czym cierpią chociażby wspomnienia o Polskiej Marynarce Wojennej i jej wszechstronnym wysiłku bojowym. Na plus zaliczyć należy natomiast czytelny podział chronologiczny wydarzeń z wyodrębnieniem poszczególnych rejonów operowania, dzięki czemu w książce stosunkowo łatwo nawigować.

Wydanie publikacji należy ocenić jako poprawne, ale nie wybitne, możemy bowiem odnotować kilka braków lub niedopatrzeń. Szkoda, że zdjęcia archiwalne zostały wyrzucone na koniec książki, byłyby ciekawym okraszeniem poszczególnych rozdziałów. Podobnie mapy. Tych w tekście znajdziemy niewiele, a dodatki nie pozwalają na zorientowanie się w sytuacji. Bitwa o Atlantyk była bowiem długa i często obejmowała pojedyncze starcia, które dobrze byłoby zwizualizować. Tego na pewno brakuje. Nie można mieć natomiast zastrzeżeń do tłumaczenia. Przekład stoi na dobrym poziomie, oddając specyficzny styl Morisona. Wydawnictwo Finna zrobiło zatem to, co do niego należało w kontekście redakcji tekstu.

Całość wpisuje się w stylistykę amerykańskich historyków, którzy właściwie od zawsze mają tendencję do swego rodzaju pisarskiego narodowego egoizmu. To dzieje Stanów Zjednoczonych są najważniejsze i stanowią lwią część dwutomowej „Bitwy o Atlantyk”. Morison nie wyłamał się ze schematu, koncentrując głównie na dokonaniach swoich rodaków. Momentami miał nawet problem z obiektywną oceną sytuacji. Nie przekreśla to jednak książki jako ciekawej lektury i bardzo cennego źródła wiedzy. „Bitwa o Atlantyk” jest bowiem kompendium działań US Navy w tym rejonie, a jednocześnie ukazuje perspektywę zmieniających się koncepcji walki, strategii i zastosowania poszczególnych okrętów, także w kontekście funkcjonowania Kriegsmarine. Na pewno nie jest to książka wyczerpująca, stąd też mimo monumentalnych rozmiarów wymaga uzupełnienia dodatkowymi lekturami. Potraktujmy to jako pretekst do kolejnej czytelniczej przygody na morzach i oceanach.

Ocena: