„Chemia śmierci” – recenzja książki

Rok wydania – 2021

Autor – Tomasz Bonek

Wydawnictwo – Znak

Liczba stron – 364

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – historia nazistowskiego obozu w Dyhernfurth oraz badań nad bronią chemiczną, która mogła zostać wykorzystana w czasie II wojny światowej.

Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Niemcy – a przecież w pewnym momencie losy wojny wydawały się być rozstrzygnięte, a naziści wiedzieli, że ich dni są policzone, co sprzyjało zachowaniom desperackim – mimo wszystkich okropnych zbrodni, za które byli odpowiedzialni, nie zdecydowali się na użycie broni chemicznej na skalę masową? Czy mogłoby to odwrócić losy wojny? Wątpliwe. Czy doprowadziłoby do jeszcze większych zniszczeń i wydłużyłoby agonię Europy? Zapewne. Tomasz Bonek, dziennikarz i autor reportaży historycznych, najwyraźniej także zadawał sobie podobne pytania. Jego „Chemia śmierci” powinna przynieść odpowiedź na przynajmniej część z nich, a przy okazji odkryć tajemnice dawno zapomnianego miejsca skrytego w dolnośląskich lasach.

O Dyhernfurth mało kto słyszał, bo i nie jest to miejsce, które łatwo zachować w pamięci. A jeśli już się tam było, lepiej zapomnieć. Po wojnie wielu więźniów właśnie z tym miało największy problem. Zapomnieć o piekle niemieckich obozów – to zadanie było często ponad ludzkie siły. Za sprawą Bonka i jego dziennikarskiego śledztwa świadkowie historii i ich potomkowie otworzyli się raz jeszcze, by sięgnąć pamięcią do okresu sprzed kilkudziesięciu lat.

W czasie wojny Niemcy rozbudowywali w Dyhernfurth potężne zakłady chemiczne. Z wykorzystaniem więźniów syntetyzowano tabun i sarin, które miały stać się podstawą bojowych środków trujących. Ostatecznie do ich wykorzystania nie doszło i możemy się jedynie zastanawiać, co by było gdyby… Dyhernfurth nie było zresztą jedynym miejscem tego typu, a nazistowska machina eksperymentalna działała wyjątkowo prężnie. Bonek zabiera nas do tajnych ośrodków Rzeszy, które o mały włos nie zmieniły losów wojny, a przez to zapewne i ludzkości. Zabiera w formie opowieści o historii łączącej się z elementami chwytliwego reportażu.

Książkę czyta się naprawdę dobrze, zwłaszcza że autor zdaje sobie sprawę, iż czytelnicy potrzebują solidnego wprowadzenia do tematu i prowadzenia za rękę ze względu na jego skomplikowanie pod względem technicznym. Wstawki stricte chemiczne są do przeskoczenia, choć momentami przyjdzie nam odświeżyć szkolną wiedzę na poziomie co najmniej zaawansowanym. Bonek nie koncentruje się natomiast wyłącznie na programach rozwoju broni. Interesują go warunki życia i pracy w obozach, wspomnienia więźniów. Zwraca uwagę na zaangażowanie niemieckiego przemysłu, w tym firm, które nigdy nie zostały w pełni rozliczone z dorabiania się na niewolniczej pracy więźniów. Obficie czerpie z archiwów i relacji świadków zdarzeń, jasno i klarownie opisując bestialstwo obozowych nadzorców oraz powojenne próby skazania winnych. Nie wszystkich udało się pociągnąć do odpowiedzialności. Wszystko to składa się na obraz historii konkretnego obozu (a w zasadzie kompleksu obozowego), dotychczas niebędącego przedmiotem zainteresowania historyków w większym stopniu, co stanowi wartość samą w sobie.

Największym atutem opracowania jest zatem dobór tematów. Bonek udanie łączy fachową narrację i solidny research z otoczką sensacyjności. Odniosłem także wrażenie, że książka była bardziej uporządkowana niż „Zaginione złoto Hitlera”. Bonek poukładał fakty konkretniej, nie był chaotyczny w narracji, a przez to czytało mi się go łatwiej i przyjemniej niż ostatnim razem. Usystematyzowanie informacji i klarowny podział na części to krok w kierunku czytelników i w mojej ocenie świadczy o dojrzałości autora, który utrzymał swoją narrację, ale nie zapędził się w nadmiernej efektowności literackiej, która nie zawsze przekłada się na czytelność. Przede wszystkim zaś napisał wciągającą książkę, której tekst oparł na solidnych podstawach merytorycznych. Wyciągnął historię Dyhernfurth na światło dzienne, udowadniając tym samym, że mimo ogromu źródeł i dziesiątek lat prac badawczych historyków niektóre zdarzenia i miejsca dają wciąż potencjał na napisanie czegoś nowego.

Recenzja „Chemia śmierci” powstała we współpracy z II wojna światowa TaniaKsiazka.pl.

Ocena: