„Dzieci Hitlera” – recenzja książki

Rok wydania – 2014

Autor – Dorothee Schmitz-Köster, Tristan Vankann

Wydawnictwo – Prószyński i S-ka

Liczba stron – 432

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – opracowanie poświęcone nazistowskiej organizacji Lebensborn i jej podopiecznym.

Zbrodnie popełniane przez Niemców w stosunku do polskich dzieci były jednym z najbardziej przerażających aktów dramatu na okupowanych terenach. Systematyczna, świetnie zaplanowana akcja wynaradawiania była konsekwentnie realizowana niemal do końca II wojny światowej. Jej źródeł, choć w nieco innym wydaniu, należy szukać w doświadczeniach przeprowadzanych na niemieckiej ludności. Projekt Lebensborn był oczkiem w głowie Heinricha Himmlera, który osobiście angażował się w jego koordynowanie. Na terenie Rzeszy i okupowanych przez nią państw powstawały domy porodowe i domy dziecka, w których wychowywano reprezentantów rasy aryjskiej. Ostatecznie plan Himmlera nie został zrealizowany – aryjczycy nie tylko nie zapanowali nad światem, ale również zginęli – zapomniani i anonimowi – pośród innych ras. Dzięki ogromnemu wysiłkowi tandemu pisarskiego Dorothe Schmit-Köster oraz Tristan Vankann możliwe jest wsłuchanie się w głosy właśnie tych zapomnianych. Książka „Dzieci Hitlera” przywraca pamięć o zbrodniach i bestialstwie oraz eksperymentach przeprowadzanych na ludzkiej naturze.

Na początku warto wyjaśnić, czym tak naprawdę był Lebensborn. Wbrew obiegowej opinii, organizacja nie była jedynie zbiorem ośrodków, w których krzyżowano Aryjczyków czystej krwi. W wielu wypadkach obsługiwała ona proceder wynaradawiania dzieci porywanych z okupowanych obszarów, co zresztą pokazują autorzy w kilku zamieszczonych w „Dzieciach Hitlera” rozdziałach. Schemat książki nie wszystkim przypadnie do gustu. Publikacja została podzielona na części poświęcone konkretnym bohaterom, do których udało się dotrzeć po latach. Ich osobiste relacje, nierzadko emocjonalne zwierzenia, służą odkrywaniu cech charakterystycznych dla ośrodków Lebensbornu i całej organizacji. Niestety, Köster i Vankann nie zdecydowali się na przeprowadzenie dogłębnej, usystematyzowanej analizy całego projektu. Owszem, poszczególne informacje pojawiają się na kartach książki, ale ze względu na przyjętą formę nie są łatwe do posegregowania i ułożenia w spójną całość.

Na podstawie wszystkich opisów można jednak wyłapać wspólne cechy świadczące o głębokiej patologii programu tworzenia rasy aryjskiej. Cierpienia małych dzieci, silna indoktrynacja (a w wielu wypadkach konieczność nachalnej germanizacji) odbiły się na przyszłości podopiecznych Lebensbornu, którzy często mieli problem z odnalezieniem się w normalnej rzeczywistości. III Rzesza upadła w 1945 roku. Jej zbrodniczy dorobek miał jednak długofalowe skutki.

Docenić trzeba różnorodność sytuacji opisywanych przez duet pisarzy. Robią to z dużym wyczuciem, odznaczając się dużą wrażliwością na ludzką krzywdę. Chcieli pokazać różne aspekty działalności Lebensbornu, co zrobili w bardzo dobry sposób (i w naprawdę niezłym stylu). W efekcie obiegowa opinia na temat aktywności organizacji może zostać zmieniona. Lebensborn okazuje się nie tylko wylęgarnią blondwłosych dzieciaków o niebieskich oczkach, ale sprawnie pomyślaną machiną roztaczająca opiekę nad dobrze rokującymi rodzinami. W gruncie rzeczy Lebensborn nosił cechy opieki społecznej gwarantującej pracę, mieszkanie, zapewniającą byt ludziom, którzy zaprzedali się nazistowskiej ideologii. W centrum tego procederu Köster i Vankann zawsze stawiają dziecko, widząc w nim bezbronną ofiarę zbrodniczego systemu.

Spodziewałem się, że „Dzieci Hitlera” będą lekturą trudną w odbierze, a opisywane w niej problemy zostaną potraktowane w sposób czysto naukowy. Autorzy publikacji wydanej na polskim rynku za sprawą Wydawnictwa Prószyński i S-ka zdecydowali się na inne rozwiązanie. Ucierpiały na tym aspekty merytoryczne, zyskał czytelnik nastawiony na dobrą, interesującą lekturę. Oczywiście, braki w zakresie przekazywanych informacji są dużą wadą opracowania i nawet udane połączenie stylistyki i zgrabnie pomyślanych historii nie zamaskują słabych stron książki. Trzeba jednak przyznać, że staje się ona ważnym elementem powojennych badań dotyczących Lebensborn i pomaga zrozumieć wiele zjawisk, które do tej pory nie zostały przeanalizowane. Reasumując – wartościowa, ale odrobinę źle pomyślana.

Ocena: