„Dziennik Helgi” – recenzja książki

Rok wydania – 2013

Autor – Helga Weissova

Wydawnictwo – Insignis

Liczba stron – 253

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – dramatyczne wspomnienia Helgi Weissovej z okresu II wojny światowej spisane w formie dziennika.

Dzienniki spisywane w okresie II wojny światowej przez Annę Frank stały się legendarnym już materiałem dokumentującym obraz światowego konfliktu. Wojna widziana oczami małej dziewczynki jest jeszcze bardziej przerażającym doświadczeniem. Uświadamiamy sobie, jak niewiele znaczy człowiek w obliczu dramatu setek tysięcy. Dlatego też, mimo iż nie przepadam za tego typu literaturą, z szacunkiem i pokorą zasiadłem do lektury „Dziennika Helgi”, wstrząsającego pamiętnika spisanego przez Helgę Weissovą z okresu 1938-1945.

Polska wersja językowa publikacji ukazała się nakładem Wydawnictwa Insignis. Docenić trzeba tłumaczenie, które oddaje emocjonalny charakter oryginału. Zauważalne jest, iż dziennik napisany został przez dziecko (nad wyraz dojrzałe i świadome, ale wciąż dziecko), co zawiera się w stylu i formie wypowiedzi. Twarda okładka, obozowe ryciny, wkładka ze zdjęciami archiwalnymi – wszystko to uzupełnia narrację, ale, bądźmy szczerzy, nie one są głównym punktem programu.

Na czytelników czeka bowiem wyprawa do świata śmierci i cierpienia. Rozpoczyna się niewinnie, od mobilizacji, której do końca nie potrafi zrozumieć ośmioletnia wówczas Helga, mieszkanka Pragi. Warto zauważyć, iż dziennik jest dziennikiem tylko z nazwy, bowiem dziewczynka nie dokonuje wpisów regularnie, zaznaczając tylko najważniejsze daty – wkroczenia Niemiec do Czech, wybuchu II wojny światowej. Już od pierwszych kart książki dostrzegalna jest niezwykła dojrzałość Helgi notującej spostrzeżenia. Dziecko jest świetnym obserwatorem, które odnotowuje ważne szczegóły rzeczywistości – strach dorosłych, niepokój o przeszłość, później tragiczną sytuację ludności żydowskiej, wreszcie piekło obozu. Miałem jednak dziwne wrażenie, iż fenomen ten może wynikać z poprawek, jakie naniesiono w tekście później, ale myliłem się, bowiem dziennik opublikowano w oryginalnej formie. Wreszcie pod koniec 1941 roku dziewczynka trafia do obozu w Terezinie, gdzie wciąż sporządza notatki, dokumentując piekło i absurdy życia w zamknięciu. Jest zatem walka o przetrwanie, są wyścigi o lepsze miejsce w obozowej hierarchii, jest komedia z komisją Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Wszystko to, co tak dobrze znamy z polskich opracowań dotyczących niemieckich obozów, tyle że na mniejszą skalę. Październik 1944 roku i transport do kompleksu Auschwitz-Birkenau kończy pewien etap. Dziennik Helgi zostaje przekazany wujowi, który ukrywa go przed Niemcami. Po zakończeniu wojny dziewczynka kontynuuje zapiski, uzupełniając je o okres uwięzienia w Oświęcimiu. Dokumentacja z tego okresu jest jeszcze bardziej przerażająca, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę fakt, iż opowieść snuta jest przez dziecko. Całość uzupełniona jest przez epilog w postaci wywiadu z 2011 roku. I jakby lżej robi się na sercu, gdy czytamy o wnukach i relatywnie szczęśliwym życiu, nawet po piekle obozu.

Na szczególne podkreślenie zasługuje autentyczność zapisków. Dziennik prowadzony w czasie rzeczywistym, emocjonalne spostrzeżenia i wielki hart ducha małej dziewczynki – elementy te składają się na obraz wstrząsającej opowieści o życiu w czasie wojny. I właśnie to jest największym atutem „Dziennika”. Można nie być fanem tego typu literatury, ale przejść obojętnie wobec takiego świadectwa nie można.

Ocena: