„Dziki kontynent” – recenzja książki

Rok wydania – 2013

Autor – Keith Lowe

Wydawnictwo – Rebis

Liczba stron – 544

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – opowieść o powojennej Europie, która próbowała podźwignąć się po tragedii lat 1939-1945.

Historycy opisujący dzieje II wojny światowej z reguły koncentrują się na wydarzeniach wtłoczonych w sztywne ramy. Cezurą dla historycznych relacji jest zatem maj 1945 roku, kiedy to III Rzesza ostatecznie skapitulowała, a zwycięzcy alianci przystąpili do budowania powojennego świata. I to właśnie obraz świata po 1945 roku, tak mocno naznaczonego długotrwałą i wyniszczającą wojną, jest często pomijany w rozprawach o przeszłości. Jego charakterystyka spychana jest na dalszy plan, ustępując miejsca traktatom pokojowym, kapitulacjom i wreszcie Procesom Norymberskim. A przecież wojna to nie tylko zmagania na frontach militarnych i politycznych, ale i życie wielu milionów zwykłych ludzi, którym przyszło żyć w tych trudnych czasach. Z zainteresowaniem można zatem przyjąć inicjatywy publikacji poświęconych Europie powojennej. Wyłaniający się z chaosu obraz kontynentu jest postapokaliptyczną wizją nieszczęścia, a jednocześnie rzeczywistością, w której przyszło Europejczykom budować nowy świat.

Wydana nakładem Rebisu publikacja Keith Lowe zatytułowana „Dziki kontynent” jest bogato udokumentowanym zapisem historii Europy w dwa, trzy lata po zakończeniu działań wojennych. Polski wydawca starannie podszedł do wyznaczonego mu zadania i przygotował produkt na znakomitym poziomie. Świadczą o tym elementy redakcyjne – w tym tłumaczenie i bardzo dobra edycja tekstu – a także techniczne, na co składają się głównie twarda oprawa i estetyczne zdjęcia archiwalne.

Brytyjski pisarz i historyk Keith Lowe nie zdobył sobie jeszcze popularności na polskim rynku książkowym. Na Wyspach doceniono już jego talent literacki i także w przypadku „Dzikiego kontynentu” pokazał, iż wie, na czym polega rzemiosło pisarskie. Jego styl jest przyjemny w odbiorze, choć czasem zdarza mu się zagalopować w kwiecistej wymowie. Walki Francuzów w okresie wyzwalania ich kraju określa jako manifestację męskości stłamszonych francuskich żołnierzy i młodzików, którzy chcieli tym samym odzyskać uznanie w oczach miejscowych kobiet. Honor? Zwycięstwo? Odwet? Jasne, to rozsądne. Ale męskość? Nie przesadzajmy. Tego typu popisy ubarwiają nieco relację, w której znajdziemy ogromną ilość danych, także liczbowych. Trzeba przyznać, iż zawoalowany styl daje nieco wytchnienia w natłoku informacji i zwiększa przyjemność z odbioru lektury. Lowe sprawnie posługuje się piórem i bardzo szybko zjedna sobie czytelników.

Co właściwie znajdziemy u Keitha Lowe? „Dziki kontynent” jest kompendium wiedzy na temat powojennej Europy. Autor szeroko opisuje ostatnie miesiące II wojny światowej, łącząc je z wydarzeniami politycznymi, militarnymi i społecznymi, które następnie prezentuje jako tło dla 1946 i 1947 roku. Książka jest przeglądem najbardziej znaczących faktów. Obejmuje on większość europejskich krajów, dzięki czemu zdarzy nam się zajrzeć na Bałkany, do Francji czy Polski. A propos. Fragment poświęcony naszej ojczyźnie powinien spodobać się wszystkim zwolennikom tezy o kiepskich sojusznikach, którzy wypięli się na waleczną Polskę (a ci w naszej historycznej społeczności są w zdecydowanej przewadze). Brytyjski autor bardzo umiejętnie opisuje ustalenia poczynione bez wiedzy i zgody Polaków w Teheranie i Jałcie i nazywa rzeczy po imieniu – oszustwo i zdrada. Całkiem nieźle poradził sobie również przy okazji trudnego tematu OUN/UPA i nie bał się mówić wprost o mordowaniu Polaków przez bojówkę ukraińskich nacjonalistów. Także w tym miejscu pojawiało się wszędobylskie słowo „odwet”. Stanowi ono klucz do zrozumienia procesów, które objęły Europę po II wojnie światowej. Niemal wszyscy, czując jeszcze świeże rany zadane przez nieprzyjaciela, dali się porwać naturalnej chęci zemsty za wyrządzone im krzywdy. Już chociażby, jak i oczywiste zbrodnie, za które należało wymierzyć sprawiedliwość, skłaniało kolejne państwa do organizacji procesów nazistowskich oprawców. Upiekło się Sowietom, którzy mogli swobodnie rozdawać karty. Lowe zauważa, że ich zachodni sojusznicy mieli w tym wypadku niewielkie pole manewru, a Stalin z łatwością mógł przemawiać z pozycji siły. Niemałe zamieszanie wybuchło na Bałkanach, gdzie w kotle wielu skłóconych ze sobą nacji wrzało jeszcze przez kilkadziesiąt lat. Lowe nie zapomina także o swoistej „wojnie domowej”, która opanowała europejskie kraje. Elity polityczne starły się ze sobą, prezentując odmienne wizje przyszłości.

Lowe umiejętnie przeskakuje między odmiennymi krajami, które niejednokrotnie różni wszystko – od zaplecza politycznego, po kulturę czy uwarunkowania społeczne. Tekst okrasił licznymi danymi archiwalnymi, korzystając przy tym z wspomnień i relacji dokumentujących lansowane przez niego tezy. Udanie uchwycił kluczowe dla Europy zmiany, doszukując się ważnych związków przyczynowo-skutkowych. Wojna zainicjowała liczne procesy, które na wiele lat stanowiły o obliczu kontynentu. Lowe wyłapał wiele z nich, zachowując przy tym obiektywizm. Stara się dostrzec antagonizmy, sprzeczności w relacjach i dociera do sedna problemów, nie wdając się w emocjonalne rozważania faworyzujące którąkolwiek ze stron. Manifestuje on niezależność poglądów, która pozwala mu spojrzeć na poszczególne zagadnienia z perspektywy bezstronnego obserwatora, który z łatwością wyłapuje niuanse i detale. Zauważa, jak ogromne znaczenie dla funkcjonowania społeczeństwa miały okropieństwa II wojny światowej i bez trudu opisuje świat pogrążony w chaosie. Wchodząc na pole minowe w postaci kontrowersyjnego tematu stara się pogodzić zwaśnione strony i na wypadek wszelki w jego głosie nie słychać autorytarności sądów. Dzieli się wnioskami, prezentuje własny tok myślenia, ale podświadomie wiemy, że wciąż mamy czas na własne refleksje, a autor i jego poglądy to ledwie drogowskaz do odkrycia prawdy o historii. Niewątpliwie Keith Lowe pokazał, jak należy pisać o historii i co w książkach tego typu cenimy najbardziej. Duże uznanie.

Ocena: