„Fajna ferajna” – recenzja książki

Rok wydania – 2015

Autor – Monika Kowaleczko-Szumowska

Wydawnictwo – Bis

Liczba stron – 123

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – ilustrowana książka o Powstaniu Warszawskim napisana dla dzieci.

Autorzy historycznych opracowań stosunkowo dość rzadko pamiętają o najmłodszych czytelnikach, starając się przede wszystkim dotrzeć do szerokiej grupy docelowej, jaką są dorośli, doświadczeni miłośnicy historii. Z dużym zaciekawieniem przyjąłem zatem informację o wydaniu książki „Fajna ferajna”, która w sposób lekki, wzruszający, z poczuciem humoru miała opowiadać o Powstaniu Warszawskim. Przygotowana przez Wydawnictwo Bis książka okazała się strzałem w dziesiątkę. Jeśli chcemy wychowywać nowe pokolenie młodzieży wrażliwej na bolesną przeszłość swojego narodu, jeśli chcemy, by dzieciaki miały kiedyś kultywować tradycje związane z upamiętnianiem bohaterów walk o niepodległość, musimy ich do tego zachęcić, stosując środki, które przypadną im do gustu. Monika Kowaleczko-Szumowska robi to z dużym wyczuciem, umiejętnie wciągając małych czytelników w świat historii.

„Fajna ferajna” to ilustrowana opowieść o dzieciach, które brały udział w Powstaniu Warszawskim. Już na wstępie trzeba powiedzieć, iż w książce mieszają się akcenty humorystyczne i poważne. Kolejne historie przetykane są obrazami walk, ludzkich dramatów i dziecięcej beztroski, jakby niezrozumienia tego, co dzieje się dookoła. Walka powstańców opowiadana jest przede wszystkim z perspektywy dobrej przygody, co dla niektórych dorosłych czytelników może być nieco krępujące. Nie znam się na dziecięcej psychologii, ale momentami miałem pewne rozterki dotyczące ewentualnego odbioru publikacji w perspektywie prawdziwego obrazu Powstania. Owszem, historie roznoszącego pocztę Kazia czy walczącego z granatnikiem w ręku „Hipka” mają dużo uroku i oparte są na prawdziwych wydarzeniach, jednak pozostaje pewna obawa o wypaczenie fenomenu zbrojnego zrywu Warszawy. Nie chciałbym, by dzieci uzyskały mylne przekonanie, iż wojna to świetna zabawa i z tego powodu warto stanąć w szeregu po karabin, by bić się za ojczyznę. Rozumiem, że w ekstremalnych sytuacjach zapomina się o metryce, ale wykorzystanie dzieci w walce – świadome czy nie – zawsze będzie swego rodzaju patologią.

Książkę podsunąłem zatem 12-letniej siostrze, aby przekonać się, co czytelnik w tym wieku może wynieść z lektury. Ze zdumieniem przyjąłem bardzo dojrzały wywód na temat brutalności wojny i tragedii stolicy. Owszem, gdzieś w tym młodym, nieukształtowanym jeszcze umyśle zakiełkowała idea „prania Niemców” (swoją drogą, mam nadzieję, że razem z panią Kowaleczko-Szumowską nie wyhodowałem przy tej okazji antyniemieckiego potworka), ale była na tyle ulotna, że pewnie zniknie po trzech dniach od lektury. Właśnie w tym miejscu uwidacznia się ogromna rola rodziców w kształtowaniu postaw swoich pociech. „Fajnej ferajny” nie można zostawić bez komentarza, bez dyskusji. Bardzo dobrze napisane opowiadania skłaniają do refleksji, zmuszają nas do interakcji z młodymi odbiorcami, którzy samodzielnie nie są w stanie połapać się w trudnej powstańczej historii. Na rodzicach ciąży brzemię wychowania kolejnego pokolenia patriotów, ale tych mądrych; odważnych, ale pragmatyków, nie szaleńców. Bez zaangażowania dorosłych niewinna „Fajna ferajna” może być źródłem niezrozumienia, typowego dla młodego wieku.

Monika Kowaleczko-Szumowska dała się poznać jako zdolna autorka, która z dużym wyczuciem potrafi odnaleźć się w świecie najmłodszych odbiorców. „Fajna ferajna” to bardzo ciekawy przykład przeniesienia historii Powstania Warszawskiego do dziecięcej rzeczywistości, ubrania go w nieco inne środki artystycznego wyrazu. Nie mam wątpliwości, że piękne opowiadania, napisane w atrakcyjny sposób zachęcą młode pokolenie czytelników do zainteresowania się rodzimą historią. Jak jednak zaznaczyłem, wszystko to musi zostać ubrane w ramy rodzicielskiej kontroli. Nie ze względu na przywiązanie do autorytarnych standardów wychowawczych, lecz z czystej troski o najmłodszych. Jako starsi i bardziej doświadczeni odbiorcy jesteśmy im to winni.

Ocena: