„Gwiazda Afryki” – recenzja książki

Rok wydania – 2014

Autor – Colin D. Heaton, Anne-Marie Lewis

Wydawnictwo – Replika

Liczba stron – 344

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – nieszablonowa biografia Hansa Marseille’a, niemieckiego pilota myśliwca.

Właściwie bezpośrednio po zapoznaniu się z opracowaniem Piotra Sikory „Polskie asy lotnictwa” zasiadłem do lektury publikacji opowiadającej dzieje innego asa przestworzy. „Gwiazda Afryki” autorstwa Colina D. Heatona oraz Anne-Marie Lewis to próba przybliżenia sylwetki Hansa Marseille’a, który z racji swoich sukcesów zyskał sobie zasłużoną sławę genialnego myśliwca, a z powodu zamiłowania do hulaszczego trybu życia jeszcze większą sławę zawadiaki i bawidamka. Obie etykiety jak najbardziej na miejscu, co w niezłym stylu ukazują autorzy biografii lotnika Luftwaffe.

Książka została przygotowana przez Wydawnictwo Replika, które kontynuuje tym samym serię opracowań poświęconych bohaterom II wojny światowej reprezentujących różne strony konfliktu. Sięgnięcie do historii Hansa Marseille’a wydaje się strzałem w dziesiątkę. Niemiecki pilot zostawił po sobie niezliczoną ilość anegdot oraz magiczne wrażenie, które towarzyszyło obserwatorom jego stylu pilotowania myśliwca – był lotnikiem wybitnym, nieszablonowym i przełamującym kolejne bariery. Być może dlatego historia jego życia wydaje się być gotowym materiałem na książkę, do którego wystarczyło dopasować odpowiednie słowa.

Heaton i Lewis świetnie sprawdzili się w tej konwencji. Udanie połączyli ze sobą elementy charakterystyczne dla historycznej biografii oraz popularnonaukowego opracowania, w którym nacisk kładziony jest na efektowność narracji i umiejętność zaciekawienia czytelnika. „Gwiazda Afryki” to książka niezwykle interesująca i wciągająca. Obie techniki pisarskie wymagają odrębnego potraktowania. W pierwszej kolejności trzeba się zająć historią. Autorzy publikacji nieco spłycili opowieść o asie Luftwaffe, koncentrując się niemal wyłącznie na jego karierze w niemieckich siłach powietrznych. Owszem, to najważniejszy i najefektowniejszy fragment jego życia, ale miałem nadzieję dowiedzieć się nieco więcej na temat młodości, kształtowania charakteru, stosunków przyjacielskich i rodzinnych Hansa. A przecież jest kilka ciekawych wątków, które można było rozszerzyć (jak chociażby stosunki z ojcem, źródła miłości do lotnictwa i umiejętności pilotowania). Plusem są natomiast rozważania dotyczące natury lotnika. Charakter Marseille zostaje poddany dogłębnej analizie, a Heaton i Lewis starają się ukazać różne aspekty jego zachowań, nierzadko dość ekstrawaganckich. Nie da się ukryć, że autorzy wyraźnie sympatyzują z pilotem Luftwaffe i nawet ewidentne wybryki zdają się bagatelizować i przykrywać odrobiną poczucia humoru. Zabawne anegdoty (dla niektórych pewnie bulwersujące) towarzyszą nam niemal przez cały czas. Momentami można odnieść wrażenie, że autorzy dali sobie spokój z dokumentowaniem kariery Marseille, a zwyczajnie kreują superbohatera.

W gruncie rzeczy Marseille był superbohaterem, co zresztą podkreślała nazistowska propaganda, jego przyjaciele, dowódcy. Właściwie wszyscy, którzy mieli okazję zobaczyć, jakie cuda potrafi wyczyniać w powietrzu. Jego znakomity styl, umiejętności przewidywania, świetna koordynacja i zmysł taktyczny uczyniły z niego istną maszynę do likwidowania samolotów wroga. Był zabójczo skuteczny, a przy tym wciąż rozwijał swoje nadprzeciętne zdolności. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby jego głowę zaprzątały myśli jedynie o lataniu! Marseille zasłynął bowiem nie tylko z ilości powietrznych zwycięstw, ale i hulanek i imprez, w których regularnie uczestniczył. Liczba jego romansów zapewne przekracza liczbę potwierdzonych zestrzeleń. A tych zanotował przecież 158… Niezwykle barwne życie w czasach II wojny światowej – brzmi nieprawdopodobnie? Z pewnością. Wydaje się, że znaczna część biografii młodego lotnika została nieco ubarwiona ze względu na legendę, która go otaczała. Plotki rozsiewane przez jego kolegów trafiały na podatny grunt, a Marseille odpowiadało zarówno zainteresowanie otoczenia, jak i nietypowa sława. Pytanie, na ile Heaton i Lewis dali się zwieść legendzie. Wydaje się, że momentami nieco za bardzo wierzą w niezweryfikowane doniesienia i dają się ponieść emocjom. Przy okazji kilka wątków ewidentnie zbagatelizowali i spłycili, nie decydując się na szerszą rozprawę. W efekcie w biografii Marseille znajdziemy szereg luk, które psują nieco obraz efektownej całości. Epicki rozmach ich narracji nie jest może elementem charakterystycznym dla poważnych opracowań, ale ma swój urok, który niewątpliwie spodoba się czytelnikom.

„Gwiazda Afryki” zwyczajnie przypadła mi do gustu jako lektura. Autorom można oczywiście zarzucić brak obiektywizmu i próbę spłycenia wątków biograficznych, ale w takiej konwencji sprawdzili się znakomicie. Napisali książkę adresowaną do wszystkich czytelników, nie tylko znawców historii Luftwaffe. Można się zastanawiać, na ile Marseille został wykreowany na „gwiazdę lotnictwa” ze względu na swoje usposobienie i przedwczesną śmierć, na ile prawdziwe są doniesienia o jego powietrznym geniuszu, ale to nie zmienia faktu, że opowieść Heatona i Lewis czyta się jednym tchem. A przecież o to nam, czytelnikom, chodzi!

Ocena: