„Kolaboracja. Pakt Hollywoodu z Hitlerem” – recenzja książki

Rok wydania – 2015

Autor – Ben Urwand

Wydawnictwo – Czarne

Liczba stron – 317

Seria wydawnicza – Historia

Tematyka – kulisy współpracy amerykańskich filmowców z nazistami.

Adolf Hitler był bez wątpienia miłośnikiem sztuki. O jego związkach z malarstwem i muzyką pisano już wielokrotnie. Nieco inaczej wygląda sprawa z kinematografią. Filmy III Rzeszy traktuje się dzisiaj jako ogłupiające propagandówki adresowane do indoktrynowanego społeczeństwa. Okazuje się jednak, że kinematografia okresu międzywojennego i wojennego rozwijała się także na terenie nazistowskich Niemiec. Co więcej, mowa o filmach zachodnich, wywodzących się ze znienawidzonego przez NSDAP amerykańskiego przemysłu rozrywkowego. Jak to się stało, że Hitler oglądał kreskówki z Myszką Miki i jak to możliwe, że na terenie III Rzeszy pokazywano „King Konga”? Te intrygujące pytania stawia Ben Urwand, australijski filmoznawca i dziennikarz, który przeciera właśnie historyczne szlaki. Publikacja „Kolaboracja. Pakt Hollywoodu z Hitlerem” ukazała się w październiku 2015 roku na polskim rynku. Za jej przygotowanie odpowiada Wydawnictwo Czarne, które po raz kolejny pokazało, że poczytna Seria Historia to zbiór wartościowych, a jednocześnie interesujących pozycji adresowanych nie tylko do miłośników historii II wojny światowej.

Ekonomiści często mają tendencję do traktowania ludzi jako elementu kapitału. Na życie patrzą jak na dobry biznes, szukając przede wszystkim szansy zarobku. Idealizm, rozterki moralne – któżby się tym przejmował, skoro można ubić targu? Pakt Hollywoodu z nazistami oparty był na przesłankach materialnych. W największym uproszczeniu – część wytwórni filmowych zdecydowała się ograniczyć antyhitlerowskie akcenty i dostosować do faszystowskiej propagandy, wpływając na treść scenariuszy i prezentację scen. W latach trzydziestych, gdy w Niemczech rozpoczynał się okres prześladowań ludności żydowskiej Hollywood postawił na pragmatyzm, milcząc na temat kwestii żydowskiej i samych nazistów. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że na początku II wojny światowej świat powoli zdawał sobie sprawę z tego, co dzieje się za zamkniętymi granicami III Rzeszy.

Ben Urwand stara się odtworzyć kalendarium kontaktów amerykańskich filmowców z nazistami. Robit to przez pryzmat poszczególnych produkcji, na tle których rysuje przemiany polityczne i społeczne zachodzące na terytorium III Rzeszy. W drugiej części opracowania koncentruje się głównie na wątkach związanych z Holocaustem, ukazując także mizerne starania Amerykanów, którzy niewiele znaczącymi aktami politycznymi próbowali zmienić bieg historii. Momentami książce brakuje nieco systematyki. Urwand omawia wiele wątków i nie zawsze udaje się mu zachować pełną spójność. Dodatkowo często traci z oczu motyw przewodni, a więc tytułowy pakt Hollywoodu z Hitlerem. W książce jest zdecydowanie mniej historycznej sensacji, niż mogłoby się to wydawać po lekturze zapowiedzi. Cieszyć może fakt, iż autor nie ugania się za bzdurnymi ciekawostkami, jednak ewidentnie zabrakło mu pomysłu na całość.

Na tym tle najkorzystniej prezentują się pierwsze rozdziały poświęcone sytuacji lat trzydziestych i początkom współpracy. Możemy się dowiedzieć, jak funkcjonowała niemiecka propaganda i w jaki sposób dokonywano selekcji prezentowanych filmów. Nie wszyscy akceptowali amerykanizację kina. Wielu niemieckich recenzentów otwarcie krytykowało wyświetlanie tworów Hollywoodu. Z różnych powodów. A to fabuła była „zbyt amerykańska” i osadzona w zachodniej mentalności, a to ze względu na promowanie „kolorowych” aktorów. Ich ocena i tak była niewiele warta, zważywszy na ingerencję nazistowskiej cenzury, która cięła, przestawiała i przeinaczała treści oryginałów. Nie wszystko udało się jednak wyłapać. Na ekranach niemieckich kin lat trzydziestych wyświetlano wątki demokratyczne, wolnościowe, a nawet potępiające ksenofobię i dyktaturę. To wszystko składa się na obraz intrygującej opowieści, zwłaszcza, że wątek kinematograficzny nie był do tej pory szczególnie mocno uwypuklony w historiografii.

Warto podkreślić stylistykę Urwanda. Autor „Kolaboracji” daje się poznać jako zdolny pisarz, który nie stroni od efektowności, ale tej dobrze pomyślanej, nie nastawionej na szukanie taniego poklasku. Narracja prowadzona jest w sposób dynamiczny, ale jednocześnie kompetentny. Gdybyśmy mieli doszukiwać się słabszych stron lub ewentualnych wpadek, warto zwrócić uwagę na podejście autora do historii i jego postrzeganie realiów państwa totalitarnego. Z jednej strony stara się on opierać na dokumentach, wykonał ogromną pracę archiwalną, odtwarzając zapomnianą historię. Momentami można jednak odnieść wrażenie, że rzeczywistość III Rzeszy traktuje jak ponury żart, bez odpowiedniej powagi i zrozumienia.

„Kolaboracja” nie jest dziełem ani wybitnym, ani przełomowym. Książkę należy traktować bardziej w ramach ciekawostki. Nie zmienia to faktu, że Urwand oddaje do rąk czytelników interesującą lekturę, w której nie brakuje informacji nieznanych. A że robi to w niezłym stylu, tym lepiej. Tytułowy „pakt Hollywoodu z Hitlerem” ma w sobie sporo dziennikarskiej sensacji, ale nie można podważyć oczywistych faktów świadczących o cichym porozumieniu amerykańskich filmowców z nazistami. Intrygująca, wciągająca lektura.

Ocena: