„Niemiecka jesień” – recenzja książki

Rok wydania – 2012

Autor – Stig Dagerman

Wydawnictwo – Czarne

Liczba stron – 115

Seria wydawnicza – Reportaż

Tematyka – reportaż szwedzkiego dziennikarza z podróży po powojennych Niemczech.

W drodze wyjątku na propozycje zrecenzowania „Niemieckiej jesieni. Reportażu z podróży po Niemczech” Stiga Dagermana odpowiedziałem pozytywnie, choć po chwili zastanowienia. Bo przecież łatwo stwierdzić, iż opowieść szwedzkiego dziennikarza dotyczy okresu powojennego i nie ma w niej miejsca na wielkie bitwy, wybitnych dowódców i dumne hasła zapalonych do walki żołnierzy. Nie ma czołgów, samolotów i karabinów. Nie ma nawet politycznej gadaniny o pokoju, zawieszeniu broni i układach maskujących prawdziwe intencje strategów-oszustów. Co zatem? Jest szaro, brzydko i deszczowo. Jest jesień powojennych Niemiec, w której trudno dopatrywać się nowego świtu i zieleniącej świat wiosny.

Publikacja Stiga Dagermana ukazała się za sprawą serii „Reportaż” Wydawnictwa Czarne. Kolejna historyczna praca przygotowana przez zespół z Wołowca różni się dość znacznie od tego, co mieliśmy do tej pory okazję czytać podczas prac recenzenckich dla portalu „II wojna światowa”. Reportaż rządzi się oczywiście swoimi prawami i trudno doszukiwać się w nim elementów historycznej monografii. Stąd też ocena publikacji oparta jest na innych kryteriach. Pod względem redakcyjnym – niewielka gabarytami, estetycznie wydana, choć pozbawiona elementów graficznych (za wyjątkiem okładki, rzecz jasna) książeczka, której brakuje może nieco ekstrawagancji, ale właśnie prostota doskonale wpisuje się w klimat słów spisanych niegdyś przez szwedzkiego dziennikarza podróżującego po zdruzgotanych Niemczech.

Na reportaż Stiga Dagermana składają się przede wszystkim luźne obrazy Niemiec, jakie młody Szwed spostrzegł na swojej drodze w 1946 roku. Obok nich kluczową rolę odgrywają spotkania z mieszkańcami powojennych Niemiec. Poznajemy pełną paletę indywidualności. Ich personalne historie mogą szokować, smucić, ale i irytować. Zacietrzewieni naziści przeplatają się z prostymi cierpiącymi obywatelami, których nieszczęściem było urodzić się w tym miejscu i tym czasie. Dagerman stroni od zatrważającej ilości szczegółów. Nie przywiązuje tak wielkiej wagi do opisywania każdego detalu zastanej rzeczywistości. Dzięki temu uniknął nudziarstwa. Skoncentrowanie się na człowieku wyszło mu na dobre. Co więcej, w umiejętny sposób dokonuje analizy społecznej, politycznej, a nawet gospodarczej Niemiec, prezentując trafne spostrzeżenia i dojrzałe uwagi doświadczonego reportera. Nie jest przy tym moralistą, a jego zadaniem jest obiektywne prezentowanie realiów 1946 roku.

Z kart książki wyłania się zupełnie inny obraz Niemiec niż ten, który często odmalowują historycy. Hamburczycy nie są już butnymi żołnierzami, dla których wojna stanowi przepustkę do ciemiężenia innych narodów. Nagle okazuje się, iż walka o ziemniaka jest o wiele ważniejszą bitwą niż starcia na regularnym froncie. Czytelnik, zagłębiając się w świat zwyczajnych ludzi ze zwyczajnymi problemami, powoli pogrąża się w apatii. Szaruga niemieckiej jesieni sprawia przygnębiające wrażenie potęgowane dodatkowo wszędobylskimi zniszczeniami, śmiercią i głodem. Ważnym problemem, który dość często zajmuje Dagermana, jest kwestia utożsamiania ludności z ideami nazistów. Młody autor, często w groteskowy sposób, odmalowuje obraz ludzi o wyrazistych poglądach, zbliżonych do tez proponowanych przez nazistowski reżim, którzy wypierają się jakichkolwiek związków z Hitlerem i jego ideologią. Niektórzy nie zauważają zła, jakie wyrządziła wojna, kierując się egoistycznym podejściem do życia opartym na zasadzie – muszę przeżyć za wszelką cenę, nic innego się nie liczy. Z perspektywy kilkudziesięciu lat, ze świadomością zniszczeń wyrządzonych przez wojenną pożogę można się jedynie zastanawiać – być może nie jest to egoizm, a racjonalizm?

Podróż Stiga Dagermana po Niemczech 1946 roku to niezwykła wędrówka przez kraj stojący u progu nowego życia. Jego reportaż jest przykładem prawdziwej opowieści o ludziach, o których często zapominamy, gdy piszemy o wojnie. Publikacja nie jest łatwa w odbiorze, choć styl autora sprawia, iż czyta się ją bez większego trudu. Co innego zrozumienie i przyswojenie informacji, które mogą wywrócić nasz czarno-biały świat do góry nogami. Bo przecież tak trudno zaakceptować fakt, iż Niemcy także byli ludźmi, tak do nas podobnymi.

Ocena: