„Odwaga straceńców” – recenzja książki

Rok wydania – 2013

Autor – Kacper Śledzinski

Wydawnictwo – Znak

Liczba stron – 420

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – opowiedziana w ciekawym stylu historia polskich podwodników z czasów II wojny światowej.

Kacper Śledziński znowu na rynku i, wydawać by się mogło, w całkiem niezłej formie! „Odwaga straceńców. Polscy bohaterowie wojny podwodnej” to kolejny ważny projekt młodego historyka, który zabiera nas w podróż do czasów II wojny światowej. Nie tak dawno mieliśmy okazję czytać bardzo dobrych „Cichociemnych” i „Czarną kawalerię”. Nie ulega wątpliwości, iż polscy podwodnicy zasługują na upamiętnienie, a „Odwaga straceńców” powinna ich przywrócić społecznej pamięci.

Książka została przygotowana przez Wydawnictwo Znak, które wypuściło na rynek całkiem porządny produkt. Estetyczna twarda oprawa i wkładka ze zdjęciami archiwalnymi (duży plus za schemat ORP „Orzeł”) wychodzą książce na dobre, choć można się było pokusić o nieco większą ilość archiwaliów. Dobrze pracuje korekta, więc i pod względem językowym nie można mieć większych zastrzeżeń. Jest zatem pozytywnie i wykonanie komponuje się z zawartością merytoryczną.

Na początek kilka słów na temat stylu Śledzińskiego. Polski historyk sprawdził się jako znakomity bajarz. Potrafi skutecznie łączyć treści stricte merytoryczne z przyjemnymi i lekkimi informacjami, nierzadko z pogranicza beletrystyki. Stąd też jego nową publikację czyta się jak dobrą powieść. Drażnić mogą nieco zbyt szybkie zmiany miejsc i skakanie pomiędzy tematami. Stąd też książki nie można traktować jako kompendium wiedzy na temat polskich podwodników. Owszem, w „Odwadze straceńców” zawarto sporo informacji, ale podano je w formie popularnonaukowej, przez co łatwiej wszystko przyswoić i spojrzeć na marynarzy jak na podobnych nam ludzi, a nie postaci pogrążone w odmętach historii. Konsekwencją takiego pomysłu na publikację jest lekki chaos organizacyjny i zagubienie systematycznej dokumentacji polskiego programu okrętów podwodnych i merytorycznego, szczegółowego opisu wydarzeń okresu II wojny światowej. Są za to tytułowi „straceńcy” i to oni wysuwają się na plan pierwszy.

Śledziński bez skrępowania zagląda za kulisy Polskiej Marynarki Wojennej. O podwodnikach pisze naturalnie, uwidaczniając ich niewątpliwe zalety, ale i słabości, wady. Są tańce i hulanki, są i zakrapiane imprezy (alkoholu nigdy nie brakowało), jest jednak także odwaga, poświęcenie, determinacja i niezwykły, nawet jak na polskie standardy, patriotyzm. Wspaniałe przygody polskich okrętów podwodnych, brawurowe akcje i opisy walk. Wchodzimy na pokład ORP „Orła”, „Błyskawicy” czy „Wilka”, spoglądając na krzątających się tam marynarzy. Są zatem wiadomości dotyczące szkolenia i codzienności (z pewnością nie-szarej!). Bywa, że mamy do czynienia z polskim piekiełkiem. Szkoda, że Śledziński spłycił nieco drugą część książki, ograniczając informacje od drugiej połowy 1942 roku do niezbędnego minimum. Fakt, nie działo się za wiele, ale mimo wszystko mało. A może po prostu chciałbym, by lektura była dłuższa?

Chociaż mam mieszane odczucia po przeczytaniu „Odwagi straceńców”, jestem przekonany, że tekst Śledzińskiego ma ogromny potencjał i wielu czytelnikom przypadnie do gustu. Publikację znakomicie podsumowują słowa Mariusza Borowiaka, który wskazuje na słabsze i silniejsze strony opracowania, zwracając uwagę na ewentualne kontrowersje i utrwalenie pewnych stereotypów, a także możliwe przemilczenia. Czekamy zatem na jego wersję historii podwodników, którą dostaniemy za niedługo w książce „Stalowe drapieżniki” – z pewnością twórczo uzupełni to, co spłycił lub pominął Śledziński.

Ocena: