„Ostatni dzień Hitlera” – recenzja książki

Rok wydania – 2016

Autor – Jonathan Mayo, Emma Craigie

Wydawnictwo – Prószyński i S-ka

Liczba stron – 376

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – szeroka i oryginalna analiza ostatniego dnia Adolfa Hitlera.

Śmierć Adolfa Hitlera w bunkrze pod Kancelarią III Rzeszy była jednym z ostatnich aktów II wojny światowej. Dość symbolicznym, bowiem dumny dyktator odchodził wyniszczony przez choroby, załamany i przegrany. Nie doczekał ostatecznego upadku Berlina, wybierając upokarzającą śmierć w odosobnieniu. O ostatnich godzinach i rozgrywających się w bunkrze dramatach napisano już wiele książek. Kolejni historycy starali się przybliżyć kulisy końca niemieckiego przywódcy, często widząc jego śmierć jako znaczący element politycznej i militarnej układanki. Nawet z dzisiejszej perspektywy, gdy jesteśmy już bogatsi w dokumenty, relacje świadków czy nowoczesne badania, nie jesteśmy w stanie z pełnym przekonaniem stwierdzić, czy samobójstwo Hitlera faktycznie odegrało tak wielką rolę w procesie kończenia wojny w Europie. W gruncie rzeczy pozbawiony jakichkolwiek możliwości dowodzenia i decydowania dyktator nie był już pierwszoplanową postacią i to nie z nim alianci prowadzili w kwietniu 1945 roku rokowania pokojowe. Niemiecki przywódca stałby się jednak głównym elementem prawniczej układanki, wzbudzając zapewne największe emocje na ławie oskarżonych w Norymberdze. Strzelając sobie w skroń, rozwiązał problem aliantów, ale stworzył też wokół swojej postaci dodatkową legendę, dając historykom i łowcom sensacji pole do spekulacji, domniemań, a nawet teorii spiskowych, wśród których szczególną popularnością cieszy się ta o ucieczce Hitlera z Berlina. Emma Craigie i Jonathan Mayo w przygotowanej przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka książce „Ostatni dzień Hitlera” starają się spojrzeć na problem z nieco innej perspektywy, analizując jednak szereg przytoczonych wyżej wątków. W efekcie ich publikacja niesie ze sobą coś, co po latach lektur osadzonych w realiach bunkra Hitlera możemy nazwać odtwórstwem, ale w oryginalny sposób łączy to z nietypową formą będącą kombinacją faktów i prostej beletrystyki.

Forma jest z pewnością czymś, co wyróżnia „Ostatni dzień Hitlera”. Autorzy zdecydowali się bowiem oderwać od charakterystycznego dla historyków sposobu pisania. Wspomniane elementy beletrystyczne pojawiają się dość często, ubarwiając w ten sposób lekturę. Czy mają praktyczne zastosowanie? Z merytorycznego punktu widzenia, niewielkie. Nie jestem zwolennikiem mieszania fabularyzowanych wstawek z poważnymi rozprawami. Z prostego względu, fabularyzowanie oparte jest na domysłach, nawet jeśli w jakimś stopniu odwołuje się do wspomnień. Przytaczane dialogi często wprowadzają więcej zamieszania i dotyczą sfery „gdybania”, a nie rzetelnej pracy historycznej. Trzeba natomiast docenić styl narracji, który sprzyja lekturze. Craigie i Mayo oddają czytelnikom naprawdę interesującą książkę, napisaną w popularnym aktualnie stylu opartym na szatkowaniu tekstu na historie poszczególnych bohaterów. Możliwe, że efektem takiego podejścia, a więc lepienia ostatniego dnia Hitlera z dziesiątek pojedynczych historii, będzie lekki chaos. Czytelnicy mogą również stracić z oczu wydarzenia rozgrywające się na najważniejszym froncie, a więc w berlińskim bunkrze. Wszystko to będzie kwestią podejścia do książki. Wobec tego nie należy nastawiać się na szczegółową analizę wydarzeń w bunkrze, nie to było celem autorów. Skoncentrowali się na szerszej perspektywie, w mojej opinii wychodząc nieco zbyt daleko poza główny nurt. Można nawet odnieść wrażenie, że sporo tematów poruszono na wyrost, nieco na siłę splatając je z podstawowymi, kluczowymi dla historii treściami.

Oryginalność jest niewątpliwie atutem opracowania. Czytelnicy mogą zapoznać się z informacjami, których dotąd nie poruszano w książkach poświęconych upadkowi III Rzeszy. To na pewno wartość dodana. Nieco zbyt mało jest autorskich komentarzy umożliwiających zrozumienie kontekstu. Odbiorca będzie zatem zmuszony do własnych przemyśleń, do wyciągania wniosków, lepienia informacji w spójną całość. W tym kontekście brakuje solidnej konkluzji, która pozwoliłaby spojrzeć na problem holistycznie, a jednocześnie ułatwiałaby odbiór całości. Po lekturze nie byłem do końca usatysfakcjonowany, choć muszę przyznać, że towarzyszyło mi uczucie dobrze zagospodarowanego czasu. To jednak kwestia formy i stylistyki – „Ostatni dzień Hitlera” czyta się naprawdę dobrze i jako książka sprawdza się bardzo dobrze.

W tym kontekście trudno jednoznacznie ocenić nowość Wydawnictwa Prószyński i S-ka. Niby nie jest źle, ale jednak czegoś brakuje. Niby dostajemy dużo informacji, ale nieco nieskładnych. Niby jest ostatni dzień Hitlera, ale samego Hitlera jest w nim zadziwiająco mało. To efekt obranego kursu i przyjętej konwencji. Ambicją autorów nie było wałkowanie omawianego już setki razy tematu, lecz oderwanie się od głównego nurtu i przekazanie tej samej historii z nieco innej perspektywy. Właśnie to sprawia, że książce warto się przyjrzeć i pamiętać, że może być źródłem oryginalnych, rzadko poruszanych treści.

Ocena: