„Tajemnice Bletchley Park” – recenzja książki

Rok wydania – 2013

Autor – Sinclair McKay

Wydawnictwo – Muza

Liczba stron – 400

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – Bletchley Park od środka, czyli historia brytyjskiego ośrodka dla kryptologów.

Historia łamania szyfru Enigmy jest fascynująca przynajmniej z kilku powodów. Któż z nas nie lubi sekretów i tajemnic skrywanych przez historię? Polacy ze szczególnym sentymentem przypatrują się przeszłości, powracając do chlubnych czynów kryptologów znad Wisły, którzy odznaczyli się podczas całej operacji. Sinclair McKay postanowił zwrócić oczy czytelników na Bletchley Park, zaglądając za kulisy ośrodka, który w okresie II wojny światowej zajmował się łamaniem szyfrów Enigmy. Książkowa wizyta na Wyspach Brytyjskich pozostawiła jednak sporo do życzenia – mimo iż w miarę ciekawa, brakowało jej klimatu.

„Tajemnice Bletchley Park” szybko zyskały sobie sporą popularność na Zachodzie, gdzie chwalono McKaya za dokumentację wysiłków brytyjskich kryptologów i ukazanie codzienności ośrodka dekryptażu. Przygotowane przez Wydawnictwo Muza opracowanie miało być szansą dla polskich czytelników, którzy chcieli uchylić rąbka tajemnicy i przyjrzeć się pacy kryptologów od środka. Pod względem redakcyjnym książka prezentuje się średnio. Rzuca się w oczy mała ilość zdjęć archiwalnych i brak schematów objaśniających działanie Enigmy. Są to podstawy przy tego typu opracowaniach, a skoro zajmujemy się już niemiecką maszyną szyfrującą, warto zapoznać czytelników z kluczowymi aspektami jej działania. In minus zaliczyć trzeba przypisy wyrzucone na koniec książki. Jest ich zresztą wyjątkowo mało, co pokazuje, że McKay dość wybiórczo potraktował źródła – choć chętnie korzysta z cytatów, stroni od odwołań. Niezbyt to chlubna strategia, zwłaszcza, gdy chcielibyśmy poszerzyć wiedzę. Nie bez przyczyny wspominam cytaty. Relacje świadków zdarzeń są często dużym atutem publikacji, jeśli zostają podane w odpowiedni sposób i opatrzone kompetentnym komentarzem. Tego u McKaya bardzo często brakuje. W opinii autora trzeba wrzucić nazwisko i krótką wypowiedź i czytelnikom powinno wystarczyć. Otóż, nie wystarcza.

Często jestem bardzo wybredny, gdy idzie o książki poruszające szczególnie mocno interesujące mnie zagadnienia. Historię Enigmy zaliczyłbym do absolutnej czołówki drugowojennych epizodów. W każdym kolejnym opracowaniu szukam czegoś nowego, powiewu świeżości, który ożywi skostniałą nieco historiografię. U McKaya ciężko mówić o jakimkolwiek przełomie. Na pewno na wyróżnienie zasługuje odmalowanie codzienności na terenie ośrodka kryptologów. Historyk odwołuje się do wielu relacji, dokumentuje, jak wyglądało życie w Bletchley Park, czym zajmowali się pracownicy brytyjskiego wywiadu i jak spędzali wolny czas. Przemycił przy tym sporo ciekawostek i anegdot, choć niektóre mógłby sobie darować. Historia otwierająca książkę (nazwałbym ją „onanista w pociągu”) jest tak durna, że należy się zastanawiać, jakaż to idea przyświecała autorowi, gdy opisywał tak bzdurne zdarzenie. Odniosłem jednocześnie wrażenie, że często tracił z oczu kwestie najważniejsze. Już choćby bitwa o Anglię została sprowadzona do absolutnego minimum, a Ultra w jej kontekście jest tylko pusto brzmiącym słowem. Przydałoby się okrasić narrację jakimkolwiek naukowym wywodem dotyczącym skuteczności alianckich kryptologów. Pod tym względem książka jest po prostu słaba. Daje za to obraz życia w Bletchley Park, które do tej pory rzadko gościło na kartach książek historycznych.

Sinclair McKay szczegółowo przygląda się aspektom pozanaukowym życia w Bletchley Park. Zwraca uwagę na zakwaterowanie, stosunki międzyludzkie, rozrywki udostępniane pracownikom ośrodka. Korzysta przy tym z wielu relacji naocznych świadków, ukazując normalne oblicze wielkich naukowców. Wszyscy byli zwykłymi ludźmi, targanymi namiętnościami, które na pierwszy rzut oka geniuszom nie przystoją. Wspomina o zabezpieczeniach i zagrożeniach związanych z możliwością dekonspiracji ośrodka. Wreszcie opowiada tragiczną historię życia Alana Turinga, który w 1954 roku popełnił samobójstwo. W tym miejscu należy się plusik za rozważenie innych ewentualności, z zabójstwem na czele. Niewątpliwie książka posiada znaczące walory poznawcze w kontekście obyczajowości lat czterdziestych ubiegłego wieku. McKay zabiera nas w podróż między ludzi, zostawiając na boku maszyny i genialne odkrycia. Ciężko jednoznacznie określić, czy udało się mu osiągnąć pierwotny cel, jakim miało być odkrywanie tajemnic Bletchley Park. Wydaje się, że zabrakło mu po trosze pomysłu, umiejętności i doświadczenia.

Książkę trudno zakwalifikować jako produkt słaby. Udziela bowiem odpowiedzi na wiele pytań dotyczących życia w Bletchley Park. Jednocześnie jednak nie odpowiada na szereg pytań kluczowych dla zrozumienia procesu łamania kodów Enigmy. W konsekwencji narracja pozbawiona jest wielu ważnych elementów, a cała historia nie została dopracowana. Warto przeczytać książkę jako ciekawostkę; próżno jednak szukać na jej kartach kompendium wiedzy na temat Enigmy jako maszyny szyfrującej.

Ocena: