„Wojska NKWD na froncie wschodnim” – recenzja książki

Rok wydania – 2013

Autor – Rupert Butler

Wydawnictwo – Bellona

Liczba stron – 198

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – przeciętne opracowanie poświęcone działalności wojsk NKWD na froncie wschodnim.

Z książką Ruperta Butlera miałem okazję zapoznać się przy okazji przeciętnego „Gestapo”. Historia tajnej niemieckiej policji była uboga w detale i napisana przesadnie skrótowo. Kulała też jakość tekstu. Miałem nadzieję, że przy okazji „Wojsk NKWD na froncie wschodnim” dostanę do rąk materiały o większym potencjale naukowym. Niestety, myliłem się. Przygotowaniem polskiej wersji opracowania Butlera zajęło się Wydawnictwo Bellona. Jedynym, co w kwestii pracy redakcji można zaliczyć na plus są komentarze redaktora i tłumacza, którzy w kilku miejscach zwracają uwagę na średnie rozeznanie Butlera, rozwiewając część wątpliwości. Jest też wkładka ze zdjęciami archiwalnymi, ale w żaden sposób nie ratują one marnego tekstu. Na początek kilka słów na temat stylu pisarskiego. Nie jest źle, choć książka szczególnie nie porywa. Nie można jednak szczególnie narzekać, bowiem całość jest językowo poprawna, ale nie porywająca. Wydaje się, iż spory wpływ na odbiór całości ma wartość merytoryczna książki, a ta pozostawia wiele do życzenia. Pierwsze zastrzeżenie to brak omówienia struktury NKWD. Butler rozrzucił informacje dotyczące organizacji wojsk NKWD po całej książce, licząc chyba na to, że czytelnicy sami sobie to wszystko poukładają. Otóż nie. Brak w tym wszystkim spójności, jakiejś organizacji tekstu. W efekcie autor skacze między tematami, a nierzadko gubi chronologię zdarzeń. Zdecydowanym minusem jest również brak jasnego pomysłu na książkę – Butler sam chyba nie wiedział, o czym pisać. A to rzuca czytelników do Katynia, a to przenosi się na front, a to znowu wrzuca kilka kwestii organizacyjnych dotyczących walki o władzę w NKWD. Nie wiem także, czy pod pojęciem „front wschodni” nie powinny się kryć wydarzenia późniejsze niż czerwiec 1941 roku, ale to już zostawmy konwencji.

Książka jest niezwykle uboga w szczegóły. W efekcie Butler stara się pokryć znaczną część wydarzeń na froncie, nie odwołując się do detali. W wielu miejscach możemy wywnioskować, że NKWD brała udział w jakichś walkach, ale właściwie to nie wiadomo, w jakim charakterze i co tam dokładnie robili. Rozdział o Katyniu jest wspaniałą ilustracją chaosu panującego w książce. Jeśli książkę przeczyta ktoś niezaznajomiony z historią mordów na polskich oficerach, nie ma szans, by przyswoił sobie te informacje, zważywszy na to, że rozdział mówi o wszystkim po trochę. Chaos. Idąc dalej, walki i bitwy. Zasygnalizowanie, że NKWD brało udział w batalii nie wystarczy, trzeba dokładniej, drążyć temat. Tego Butlerowi brakuje. Nieco lepiej jest w przypadku opisów działalności przyfrontowej, a więc pacyfikacji, zbrodni wojennych, wyszukiwania zdrajców. Trochę miejsca poświęcono wewnętrznym rozgrywkom na łonie organizacji, aczkolwiek i tutaj ciężko wyłapać meritum. Komentarze historyczne służą pomocą, podobnie jak cytaty wplecione tu i ówdzie. Próżno jednak szukać źródeł. Tych po prostu nie ma, bowiem autor zrezygnował z przypisów. Wrzucił natomiast zbiorczą bibliografią (ubogą, a jakże), wobec czego nie wiemy, skąd właściwie Butler bierze wstawki archiwalne. Takich kwiatków jest więcej i właściwie nie ma sensu dalej pastwić się nad „Wojskami NKWD na froncie wschodnim”, bowiem książka jest słaba, niedopracowana i, a może przede wszystkim, nieprzemyślana. Wymaga gruntownej poprawki, bez której znacząco traci na wartości. Nawet jeśli historyk miał coś ciekawego do powiedzenia, skompromitował się organizacją tekstu, doborem treści i wykonaniem, przez co jego atuty zostały przesłonięte kiepskim wykonaniem. A szkoda, bo temat miał naprawdę ciekawy.

Ocena: