„Wyspa ostatniej nadziei” – recenzja książki

Rok wydania – 2017

Autor – Lynne Olson

Wydawnictwo – Bellona

Liczba stron – 540

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – historia sojuszu alianckiego w kontekście współpracy poszczególnych krajów z Wielką Brytanią napisana przez autorkę bestsellerowej „Sprawy Honoru”.

Zasiadając do lektury ,,Wyspy ostatniej nadziei”, obiecywałem sobie, że zapomnę na moment o ,,Sprawie honoru”, niegdyś kultowej epopei losów lotników 303. Dywizjonu im. Kościuszki. Nie chciałem ulegać stereotypom i wracać do zamkniętego już rozdziału. Powiem krótko – nie da się. Lynne Olson – wówczas w duecie ze Stanleyem Cloudem – była swego czasu jednym z najbardziej gorących nazwisk polskiego rynku książkowego. Minęło ponad 10 lat, a nikomu z zagranicznych autorów nie udało się choćby zbliżyć poziomem do ,,Sprawy honoru”. Książka była prawdziwym przełomem w postrzeganiu polskiej historii. Dała Polakom nadzieję, że wreszcie na Zachodzie zostaniemy zrozumiani, a wiedza o przeszłości będzie płynąć szerokim strumieniem od tamtejszych autorów żywo zainteresowanych dziejami naszego kraju i narodu. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że były to płonne nadzieje. ,,Sprawa honoru” wzbudziła ogromne zainteresowanie nad Wisłą, ale już w Wielkiej Brytanii przeszła bez większego odzewu. Nie mam zamiaru się czarować. ,,Wyspa ostatniej nadziei” jest skazana na podobny los, a w Polsce ciężko jej będzie nawiązać do sukcesu opracowania pary Olson-Cloud. Może to dziwić, zwłaszcza że jest publikacją bardziej dojrzałą, w mniejszym stopniu odwołującą się do emocji. A może właśnie dlatego.

O czym właściwie opowiada ,,Wyspa ostatniej nadziei”? W praktyce jest to kompilacja losów europejskich emigrantów wojennych, którzy przybywali do Wielkiej Brytanii z nadzieją na możliwość podjęcia dalszej walki przeciwko koalicji Państw Osi. Czołowe miejsce wśród nich zajmowali Polacy, szczególnie liczni i świetnie zorganizowani. Lynne Olson tym razem nie koncentruje się wyłącznie na jednej nacji, zwracając uwagę na specyfikę funkcjonowania emigracyjnej państwowości wielu krajów. Opisuje motywacje, ambicje, plany na przyszłość. Wszystko to w kontekście funkcjonowania alianckiego sojuszu, a węziej brytyjskiego rządu, który umiejętnie rozgrywał swoich partnerów. To słodko-gorzka historia o deklarowanej przyjaźni, szczytnych hasłach i ideałach, za które alianci mieli walczyć ramię w ramię. Jej smutnym epilogiem wydaje się być stwierdzenie, a jakże, brytyjskiego polityka z XIX wieku, który jasno wyraził, że Anglia nie ma wiecznych przyjaciół, ma jedynie wieczne interesy. I w takich kategoriach rozpatrywałbym ,,Wyspę ostatniej nadziei”. To wielki manifest, który pokazuje kulisy wielkiej polityki, gdzie poszczególne kraje to ledwie trybiki wielkiej machiny.

Zwróćmy jednak uwagę, że autorka nie kreuje się na oskarżyciela. Nie przejawia tendencji antybrytyjskich, słusznie zauważając trudności w organizowaniu rządów emigracyjnych oraz problemy we współpracy z Londynem. Niektóre tezy zostały postawione na wyrost, czasem Olson próbuje nieco zmanipulować czytelnika, by umiejętnie wciągnąć go w narrację. Nie mam jej tego za złe, zwłaszcza, że omawiane tematy są w naturalny sposób emocjonujące i regularnie wywołują ożywioną dyskusję. Cieszę się, że ktoś przyjrzał się tym kwestiom, zdając sobie sprawę, że do dzisiaj wpływają na stosunki między państwami w warstwie naukowej, politycznej, ale także społecznej czy gospodarczej. Problemem może być spłycenie wielu złożonych problemów. Żeby daleko nie szukać, sprawa łamania szyfrów Enigmy. Olson przeleciała przez całość, pomijając wiele istotnych szczegółów, przez co książka sprawia wrażenie niedokładnej, nieco wybiórczej. To konsekwencja próby skondensowania zbyt wielu wątków w jednym opracowaniu.

Jak w tym wszystkim plasuje się historia Polski i Polaków? I Polsce, i Czechosłowacji poświęcono sporo miejsca, choć nie tak dużo, jak się spodziewałem. I to dość pozytywne zaskoczenie, bo pokazuje, że Olson nie ukierunkowała swojej książki wyłącznie na Polaków i ich poczucie osamotnienia w czasie konfliktu. Bardzo mocnym punktem opracowania jest ukazanie losów wielu liderów emigracyjnych rządów, także tych mniej rozpowszechnionych w rodzimej historiografii. Doceniam także umiejętne splecenie tylu historii w spójną całość oraz bardzo dobry styl pisarski, który sprawia, że książkę czyta się po prostu świetnie. To także spore atuty publikacji, ale przecież mogliśmy się spodziewać wysokiego poziomu po współautorce ,,Sprawy honoru”. Do opowieści o polskich pilotach wracam nie bez przyczyny. Myślę, że miłośnicy książki powinni sięgnąć po ,,Wyspę ostatniej nadziei”, by raz jeszcze zagłębić się w fascynujący świat historii. To cenna lekcja tego, jak kształtuje się losy narodów, a jednocześnie przyspieszona powtórka z ,,Realpolitik”. Wydawnictwo Bellona dokonało znakomitego wyboru, decydując się na tłumaczenie właśnie tego opracowania.

Ocena: