Akcja „Burza”

Armia Krajowa, powstała w 1942 roku, przez większą część okresu II wojny światowej ponosiła ciężar działań Polskiego Podziemia. Żołnierze AK walczyli przeciw bezlitosnemu okupantowi, stosując metody typowej walki partyzanckiej i uderzając tam, gdzie wróg nie spodziewał się uderzenia. Taka taktyka wynikała nie tylko ze znacznej przewagi liczebnej przeciwnika, ale i braku doświadczenia Polaków oraz kiepskiego wyekwipowania ludzi zasilających szeregi podziemnej armii. Wszystko to starano się wyrównywać odwagą, bohaterstwem i męstwem, aby Niemcy nie mogli na dobre zapanować nad pobitą we wrześniu 1939 roku ludnością Polski. Po przegranej kampanii na wschodzie Europy zwycięski do tej pory Wehrmacht zmuszony był do wycofywania się na zachód, a u wrót wschodniej granicy Rzeczypospolitej z 17 września 1939 roku stanęła Armia Czerwona. Krasnoarmiejcy, którzy kilka lat wcześniej wkraczali tu w charakterze okupanta, teraz stali się sojusznikami Polaków. Ale ci nowi sprzymierzeńcy wcale nie mieli zamiaru niesienia pomocy Polskiemu Podziemiu, wkraczali tu bowiem, żeby podbijać i zdobywać, a nie wyzwalać.

W związku z tym dowództwo Armii Krajowej zdecydowało się na zorganizowanie szeroko zakrojonej Akcji „Burza”, której celem było wyzwolenie wschodnich terenów Polski zanim wkroczą tam żołnierze sowieccy. Postawiłoby to Polaków w dogodnej sytuacji w związku ze nadchodzącym starciem sił demokratycznej Polski i komunistycznego Związku Radzieckiego. Józef Stalin nie chciał bowiem zadowolić się okupowaniem Europy Wschodniej, licząc na znacznie bogatsze łupy polityczne na terenach Polski, a nawet Niemiec. Sprowadzenie Rzeczypospolitej do roli satelity Związku Sowieckiego doprowadziłoby do ograniczenia suwerenności państwa polskiego oraz kolejnego zniewolenia narodu państwo to zamieszkującego. Dlatego też dowództwo Armii Krajowej, jak i przedstawiciele Rządu Polskiego na Emigracji postanowili przeciwdziałać i zapobiegać ewentualnej agresji sowieckiej. Przygotowano specjalne wytyczne odnośnie współdziałania zakonspirowanych jednostek polskich z Sowietami oraz ujawniania się żołnierzy Armii Krajowej, którym anonimowość zapewniała do tej pory bezpieczeństwo.

Pluton z 1. kompanii „Wigry” batalionu „Kiliński” w czasie pogrzebu na ulicy Zgoda 5 w Warszawie podczas Powstania warszawskiego. Z pistoletem maszynowym „Błyskawica” stoi plut. Henryk Borecki „Smutniak” (Wikipedia/ Tadeusz Bukowski, domena publiczna).

Niemal od pierwszych dni okupacji Polacy przemyśliwali o zorganizowaniu zbrojnego powstania, które ogarnąć winno cały kraj. Wydawało się, iż taka akcja będzie niezwykle trudna, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę nikłość środków, jakimi dysponowało Polskie Podziemie, oraz liczebną przewagę przeciwnika, który na brak środków do walki nie narzekał. Dlatego też polskie organizacje zbrojne o charakterze podziemnym skupiły się na działalności doraźnej, czego wyrazem była chociażby walka bieżąca. W 1943 roku plan zorganizowania powszechnego powstania po raz kolejny pojawił się w umysłach szefów Podziemia oraz londyńskiej emigracji. Realizacja misji w dużej mierze zależała od wyników walk niemiecko-radzieckich, które nieustannie toczyły się za wschodnią przedwojenną granicą II Rzeczypospolitej. Kwestią czasu było zakończenie okupacji niemieckiej, jednakże Polacy słusznie spodziewali się, iż sojusznik sowiecki może zagrażać niepodległości polskiej państwowości. W związku z tym pojawił się pomysł rozpoczęcia stopniowego wyzwalania ziem polskich spod hegemonii niemieckiej, najczęściej przy użyciu sił Armii Krajowej. To nie tylko uświadomiłoby państwom alianckim, iż Polska Podziemna żyje i istnieje, ale i pozwoliłoby zamanifestować siłę narodu polskiego w przeddzień jego starcia z wkraczającymi na te ziemie Sowietami. Efektem takiego rozumowania było opracowanie planu Akcji „Burza”. Odpowiednie rozkazy zostały wydane w listopadzie 1943 roku przez ówczesnego komendanta AK, gen. Tadeusza Komorowskiego. „Bór” świadom był, iż działania 100 tys. żołnierzy, których pierwotnie zamierzano zaangażować do boju z Niemcami, mogą nie przypaść do gustu dowódcom Armii Czerwonej. Wiedział jednak, iż jest to jedyna szansa, aby pokazać sojusznikowi, kto tak naprawdę może zawiadować tymi terenami.

Okręg Wołyński AK „Konopie”
„Burza” na Wołyniu rozpoczęła się w lutym 1944 roku, a skoncentrowane w tym rejonie siły Polskiego Podziemia zmuszone były podjąć walkę nie tylko z Niemcami, ale i Ukraińską Powstańczą Armią (UPA). Dodatkowo wkrótce wrogiem działających na Wołyniu grup AK stać się mieli żołnierze sowieccy. 4 stycznia jednostki radzieckie przekroczyły przedwojenną granicę z Polską i znalazły się tym samym w obszarze działania Okręgu Wołyńskiego AK dowodzonego przez płk Kazimierza Bąbińskiego ps. „Luboń”. 15 stycznia rozpoczęto pospieszną mobilizację, zgodnie z założeniami planu „Burza”. Utworzono 27. Wołyńską Dywizję Piechoty Armii Krajowej ppłk dypl. Jana Kiwerskiego ps. „Oliwa”, w której działały dwa zgrupowania operacyjne Jana Szatkowskiego i Kazimierza Rzaniaka. W sumie oddział Kiwerskiego miał w swym składzie ok. 6000 ludzi. Pomimo sporej liczebności jednostka ta nie posiadała odpowiedniego ekwipunku, co z góry stawiało ją na pozycji słabszej niż chociażby oddziałów niemieckich. Celem Kiwerskiego było stoczenie szeregu potyczek z Niemcami i bandami UPA, a następnie porozumienie się z Sowietami i podjęcie współpracy. 20 marca dywizja oficjalnie podjęła rokowania z Armią Czerwoną. Rozmowy przebiegały w przyjaznej atmosferze, a Sowieci zgodzili się na podporządkowanie jednostki polskiej dowództwu radzieckiemu oraz szeroko zakrojoną współpracę polsko-sowiecką. Nie pozostawili jednak wątpliwości, iż Wołyń traktowali jako część Związku Radzieckiego. Polskie dowództwo zignorowało jednoznaczne sygnały od Sowietów, iż wkraczająca na tereny polskie Armia Czerwona nie będzie tolerować partyzantki za plecami żołnierzy sowieckich. Napływały bowiem sygnały, iż wkraczający sojusznicy rozbrajają żołnierzy Armii Krajowej, a przeciw nim stosowane są represje. Współdziałanie z dowództwem Armii Czerwonej było więc jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji, jakie mogło podjąć dowództwo AK. Początkowo nie zauważono nawet, aby Sowieci chcieli zlikwidować samodzielność Polski Podziemnej. Komendant okręgu AK wydał rozkaz, w którym nakazywał ujawnianie się działaczy podziemia. W ten sposób, w momencie wyzwolenia danej miejscowości, Polacy mieli obejmować administracyjną władzę. Warto wspomnieć o wysiłku bojowym 27. WDP AK. Do połowy marca stoczyła ona bowiem 10 potyczek z Niemcami i 17 z oddziałami UPA. Od 21 marca rozpoczęto współpracę z Sowietami, a Polacy uderzyli na Turzysk i Turopin, rozpoczynając walki z oddziałami Wehrmachtu. W kwietniu oddziały 27. WDP AK atakowały, wspólnie z Armią Czerwoną, Włodzimierz Wołyński, ale bez skutku. Dodatkowo zgrupowanie Rzaniaka prowadziło walki z 216. DP, 5. DPanc SS „Wiking”, 1. BGór i 55. Węgierskim Pułkiem Piechoty Honwedów. W drugiej połowie kwietnia Niemcy przejęli jednak inicjatywę i zepchnęli oddziały polskie do obrony. 18 kwietnia poległ Jan Kiwerski, a jego następcą na stanowisku dowódcy dywizji został mjr Jan Szatkowski, a następnie mjr Tadeusz Sztumberk-Rychter. Podczas trzytygodniowych walk w rejonie Kowla i w lasach mosurskich poległo 350 akowców, 160 zostało rannych, a 170 dostało się do niewoli. Reszta żołnierzy ruszyła na Lubelszczyznę, tracąc jeszcze 200 żołnierzy pod Trebejkami i Jagodzinem. W sumie do celu dotarło ok. 4000 ludzi. W maju 27. WDP AK ponownie została okrążona przez Niemców. 27 maja jednej z trzech grup, na jakie podzielił dywizję dowódca, udało się przebić przez front; poniesiono jednak przy tym straty sięgające 120 żołnierzy. Wysiłek bojowy 27. dywizji był spory, o czym świadczy stoczenie blisko 100 rozmaitych potyczek z przeciwnikiem. Niestety, rosnące straty mocno wypaczyły sukcesy zgrupowania, które 10 czerwca znalazło się na terenie Lubelszczyzny. Także tam żołnierze z Wołynia walczyli przeciwko Niemcom, stawiając im dzielny opór do końca lipca 1944 roku.

Okręg Tarnopolski AK „Tarcza”, Okręg Stanisławowski AK „Afryka” i Okręg Lwowski AK „Leszek”
Te trzy okręgi stanowiły Obszar Lwowski AK „Lutnia”. Obszar ten był największym strukturalnie wśród wszystkich obszarów Państwa Podziemnego. Już wiosną 1943 roku zorganizowano na obszarze Okręgu Tarnopolskiego silne zgrupowanie żołnierzy Armii Krajowej. Zbudowano 222 plutony z 11 tys. żołnierzy. W grudniu tego samego roku trwały szeroko zakrojone przygotowania do „Burzy”. Operację rozpoczęto, gdy tylko Sowieci wkroczyli na ziemie polskie. Planowano budowę 12. Dywizji Piechoty AK. Stworzono 51. Pułk Piechoty Strzelców Kresowych z Brzeżan oraz 52. Pułk Piechoty Strzelców Kresowych ze Złoczowa. W rejonie Tarnopolu utworzono 54. Pułk Piechoty Strzelców Kresowych – dowództwo nad zgrupowaniami objął kpt. Franciszek Garwola. Działania miały na celu destabilizowanie niemieckiego zaplecza poprzez szereg akcji dywersyjnych. W dniach 7-8 marca 1944 roku wykolejono 16 pociągów, Polacy toczyli też walki o Tarnopol. Miasto skapitulowało przed Sowietami dopiero 16 kwietnia. Latem realizacja planu „Burza” przybrała na tempie. Niestety, ujawnianie się przed żołnierzami Armii Czerwonej przyniosło efekt odwrotny od zamierzonego, gdyż zamiast współpracy AK i RKKA Polacy byli rozbrajani, a część z nich zesłano do więzień i łagrów. Okręg Stanisławowski miał o wiele trudniejsze warunki, nie sprzyjające rozwijaniu działalności tej części Polskiego Podziemia. Pod koniec 1943 roku jego siły liczyły zaledwie 1000 żołnierzy pod dowództwem ppłk Jana Rogowskiego. W związku z realizacją planu „Burza” siły okręgu uległy zwiększeniu do ponad 5000 żołnierzy AK oraz 2000 współpracowników cywilnych. Ich stan uzbrojenia był słaby, jednak starano się uzupełniać braki. 10 marca 1944 roku kpt. Herman dał rozkaz do rozpoczęcia „Burzy”. Wobec wątłych sił Polacy ograniczyli się tutaj do działań dywersyjnych i sabotażowych, staczając nieliczne potyczki z Niemcami i chroniąc polskie miejscowości przed UPA. Współdziałano z 1. Frontem Ukraińskim Iwana Koniewa, jednak po ujawnieniu się żołnierzy AK Sowieci rozpoczęli aresztowania wśród Polaków. Dlatego też dowódca okręgu nakazał ponowne przejście do konspiracji. Z kolei na szczególną uwagę zasługuje Okręg Lwowski. Tutaj konspiracja rozwijała się od pierwszych dni po zdobyciu miasta przez wrogie jednostki. Nie udało się jednak uniknąć przykrych wpadek, jak choćby rozbicie komendy Okręgu przez gestapo w grudniu 1942 roku. W marcu następnego roku stanowisko komendanta Okręgu Lwowskiego objął płk Ludwik Czyżewski. Szybko zorganizował sprawnie działającą partyzantkę, pod koniec 1943 roku dysponując już ponad 15 tys. ludzi. W ramach „Burzy” żołnierze ci mieli utworzyć 5. Dywizję Piechoty Armii Krajowej. 7 lipca komendant Obszaru Lwowskiego dał sygnał do rozpoczęcia operacji „Burza”. Utworzono wspomnianą już 5. Dywizję Piechoty, w skład której weszły cztery zgrupowania („Wschód”, „Miasto”, „Zachód” i „San”). Dodatkowo stworzone zostały dwa zgrupowania „Południe” i „Północ”. Tuż przed rozpoczęciem walk alianci dokonali niezbędnych zrzutów broni, uzupełniając braki w zaopatrzeniu żołnierzy AK w tym rejonie. W czasie walk o Lwów oddziały AK walczyły wspólnie z Sowietami. Od 22 lipca stanowiły one uzupełnienie i ubezpieczenie radzieckich jednostek. 29 lipca Rosjanie zażądali rozwiązania oddziałów AK i złożenia broni przez Polaków. Komendant Obszaru Lwowskiego poleciał na rozmowy z gen. Michałem Rolą-Żymierskim i został aresztowany. Duża część polskich żołnierzy również została uwięziona. Ponad 2000 ludzi znalazło się w obozie sowieckim w Charkowie.

Okręg Poleski AK „Kwadra”
Żołnierze Okręgu Poleskiego mieli szczególnie ważne zadanie dywersyjne do wykonania. Celem ich ataku stała się bowiem linia zaopatrzeniowa jednostek niemieckich z Brześcia na Mińsk. Niestety, w połowie 1943 roku gestapo rozbiło dowództwo „Kwadry”, a zdolność bojowa Okręgu Poleskiego znacznie spadła. Przysłano wtedy ppłk Henryka Krajewskiego, który zajął się odbudową Państwa Podziemnego na tym terenie. W lipcu nowo powstała 30. DP AK liczyła 1000 ludzi. Stoczyła ona niewielkie potyczki z wojskami niemieckimi. Na wezwanie Sowietów do rozbrojenia się i wejścia w skład Ludowego Wojska Polskiego Polacy odpowiedzieli wyruszeniem do Warszawy. Nie udało się jednak dotrzeć do walczących powstańców, a sama jednostka została przez Armię Czerwoną zlikwidowana. Część żołnierzy wywieziono do ZSRR.

Okręg Nowogródzki AK „Nów”
Wiosną 1944 roku Nowogródczyzna stanowiła jeden z najsilniejszych rejonów działających w ramach Polskiego Państwa Podziemnego. W sumie „Nów” liczył w czerwcu 1944 roku 6500 ludzi. W czasie realizacji planu „Burza” dołączono jeszcze ponad 1200 ludzi z okolicznych jednostek, w tym Batalionu w Nieświeżu i Batalionu Baranowickiego. Już wiosną Okręg Nowogródzki rozpoczął szeroko zakrojone działania przeciwko Niemcom. Rozbito więzienie w Lidzie, opanowano Bieniakoń, atakowano szereg miejscowości opanowanych przez niemieckie jednostki. Dodatkowym problemem Polaków z „Nowiu” była bliskość partyzantów sowieckich, którzy 1 grudnia 1943 roku otrzymali rozkaz rozbrajania żołnierzy Polskiego Podziemia. W rozkazie dla Brygady im. Stalina zanotowano, iż w razie oporu Polacy winni być rozstrzeliwani na miejscu. W dniu otrzymania rozkazu Sowieci spotkali się z Polakami. Grupa dowódców podziemia została aresztowana i wywieziona. Sowieci uderzyli też na obóz Polaków, aresztując lub zabijając kolejnych działaczy partyzantki polskiej. W związku z tym ppor. „Góra”, dowódca Zgrupowania Sołpeckiego, zawarł chwilowy rozejm z Niemcami, skupiając się na ochronie swoich żołnierzy przed wrogimi zamiarami Sowietów. 5 lipca 1944 roku „Góra”, po okresie ukrywania się, postanowił wznowić walkę z Niemcami i ruszyć na zachód. Zgrupowanie Sołpeckie, odbudowane w zdumiewającym tempie, ponownie liczyło ok. 900 ludzi. Jednostce tej udało się nawet przedostać do Warszawy, gdzie toczyła ciężkie walki u boku powstańców.

Okręg Wileński AK „Wiano”
W okolicach Wilna walki Armii Krajowej przybrały szczególny obrót. W zasadzie głównym założeniem Polaków było zdobycie miasta, które przez wieki stało się ośrodkiem polskości na Litwie – centrum kultury i sztuki polskiej. Jako że Sowieci zbliżali się do Wilna, dowództwo AK opracowało plan operacji „Ostra Brama”, której głównym założeniem było wyzwolenie Wilna zanim wkroczą tam żołnierze Armii Czerwonej. Obok sił okręgu wileńskiego, w skład grupy szturmującej miały wejść oddziały okręgu nowogródzkiego. Tymczasem Wilno zostało przez Niemców silnie umocnione, co było wynikiem specjalnego rozkazu Hitlera, który nie zamierzał oddać miasta bez walki. Dowódca Okręgu Wileńskiego AK ppłk Aleksander Krzyżanowski ps. „Wilk” 2 lipca 1944 rozpoczął akcję „Burza” w swoim rewirze. 7 lipca, na wieść o zbliżaniu się żołnierzy sowieckich, rozkazał rozpoczęcie natarcia na miasto, choć nie zdołał zgromadzić niezbędnych ku temu sił. Ogółem stworzono dwa zgrupowania bojowe liczące 4 tys. żołnierzy AK wspieranych przez dwa działka przeciwpancerne. Posiłki przybywały w trakcie bitwy, osiągając w sumie blisko 15 tys. żołnierzy AK z obu wspomnianych okręgów. Tymczasem w mieście znajdowało się kilkanaście tysięcy żołnierzy niemieckich dysponujących doskonałym sprzętem artyleryjskim oraz czołgami. Siły polskie były zbyt wątłe, aby poradzić sobie z garnizonem. Wieczorem w pobliże Wilna nadciągnęły oddziały Armii Czerwonej. Wkrótce szturm przypuściła 5. armii gen. Kryłowa. Kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy sowieckich rozpoczęło bój o miasto. Wsparcia udzielili Polacy z Armii Krajowej, ustalając z dowództwem radzieckim kompetencje obu stron. W efekcie 13 lipca, po ciężkich walkach ulicznych i zdewastowaniu dużej części miasta, Wilno zostało wyzwolone. Straty strony polskiej szacowane były na kilkuset zabitych, rannych i zaginionych. W trzy dni po zakończeniu bitwy NKWD rozpoczęła masowe internowania Polaków. Na nic zdała się walka ramię w ramię z Sowietami. Krzyżanowski prowadził nawet rozmowy z Sowietami, dążąc do porozumienia. Jak się okazało, na nic zdały się uzgodnienia obu stron, ponieważ 17 lipca przybyła na spotkanie z radzieckimi wysłannikami delegacja polska została aresztowana. Po wojnie „Wilka” więziono na terenie Związku Radzieckiego. Gdy powrócił do kraju, został ponownie areztowany, tym razem przez Urząd Bezpieczeństwa. Losy innych żołnierzy Armii Krajowej także były smutne. W czasie „Burzy” aż 5 tys. z nich dostało się do niewoli sowieckiego sojusznika. Część internowano na terenie obozu w Miednikach, część wywieziono w głąb Związku Sowieckiego. Wielu z nich miało już nigdy nie powrócić do ojczyzny.

Okręg Białostocki AK „Pełnia”
Według planów akcji „Burza” „Pełnia” miała odtworzyć 18. i 29. DP AK, nad którymi dowództwo objęli ostatecznie płk Jan Stencel oraz płk Wincenty Ściegienny. Rozkazami dowódcy AK z 14 czerwca i 1 lipca 1944 roku Okręg Białostocki rozpoczął „Burzę” na Suwalszczyźnie i Podlasiu. Wcześniej oddziały partyzanckie dokonały szeregu akcji, szczególnie w rejonie Suwałk. Dzięki świetnym warunkom Okręg Białostocki mógł w pełni rozwinąć działalność partyzancką. Ukształtowanie terenu i jego zalesienie stwarzało znaczne możliwości w zakresie działań dywersyjnych i sabotażowych. Nieliczne oddziały podjęły się współpracy z Sowietami, większa część wolała jednak pozostać w ukryciu, domyślając się finału kooperacji z Armią Czerwoną. Pomimo zapobiegawczych działań, nie udało się uchronić wszystkich akowców, gdyż sporą ilość żołnierzy Rosjanie rozbroili. Ci, którzy pozostali w konspiracji, kontynuowali walkę. Część oddziałów wystąpiła przeciw Niemcom palącym i burzącym Białystok. W Obwodzie Augustów stoczono sporą ilość potyczek, a Polacy zdobyli broń potrzebną do dalszej walki. Oddziały kpt. Mieczysława Ostrowskiego również odznaczyły się na polu walki, rozbijając chociażby niemiecką kolumnę na szlaku Sejny-Augustów.

Okręg Lubelski AK „Żyto”
Okręg Lubelski AK wyróżnił się w walkach toczonych podczas akcji „Burza”. Dowódcą okręgu był w tym okresie płk Kazimierz Tumidajski ps. „Marcin”. Organizacja Armii Krajowej na tych terenach trwała nieustannie, jednak szczególna aktywizacja Polskiego Podziemia nastąpiła tu w końcówce 1943 i na początku 1944 roku. Odtwarzanie sił zbrojnych na terenach Okręgu Lubelskiego sprowadzało się do zbudowania szeregu jednostek, z których wymienić należy 3. DPLeg. AK płk. Adama Świtalskiego, 9. Podlaską DP AK gen. bryg. Ludwika Bittnera (działała na Podlasiu, na terenach Obszaru Warszawskiego). Dodatkowo siłę „Żyta” wzmocniła wspominana już 27. WDP. Ogółem jednak na czas „Burzy” w Obszarze Lubelskim zmobilizowano 12 tys. żołnierzy. Ogółem od 1 lutego do 31 maja 1944 roku Armia Krajowa wykonała na Lubelszczyźnie 300 akcji zbrojnych. Szczególnymi punktami walk stać się miały Lublin i Dęblin – miasta znaczące ze strategicznego punktu widzenia. W Dęblinie, co warto podkreślić, znajdowało się sporych rozmiarów lotnisko wojskowe. Jako że działania Okręgu Lubelskiego obejmowały tereny rdzennie polskie, zadanie, jakie Komenda Główna AK wyznaczyła Tumidajskiemu, było szczególne. Armia Krajowa miała nie tylko ułatwić marsz jednostkom sowieckim, ale i przygotować się do zrywu zbrojnego przeciwko niemieckiemu okupantowi. 14 lipca 1944 roku wydano rozkaz o realizacji planu „Burza”. 21 lipca batalion AK Obwodu Tomaszów Lubelski zdobył Bełżec, ułatwiając marsz Sowietom. W tym samym dniu trwały jeszcze walki z Niemcami pod Dęblinem, w Stężycy i Brześcach. 25 lipca kompania por. Adama Piotrowskiego wkroczyła do opuszczonego przez okupanta Zamościa. Jednak głównym zadaniem Armii Krajowej na terenie działania Okręgu „Żyto” było opanowanie samego Lublina zanim zrobią to żołnierze Armii Czerwonej. Niemcy starannie przygotowali się do obrony miasta, rozbudowując jego obronę zewnętrzną i wewnętrzną. 22 lipca, a więc już w chwili trwania sowiecko-niemieckiej bitwy o Lublin, do działania weszły jednostki AK. Mimo to ciężar działań spoczął na barkach żołnierzy RKKA i to im należy przypisywać sukces zdobycia miasta 24 lipca. 26 lipca doszło do paradoksalnej sytuacji, gdyż z jednej strony w Lublinie funkcjonowały legalne ośrodki władzy Państwa Podziemnego, sprzyjające Rządowi w Londynie, a z drugiej instalowali się tu komuniści z PKWN na czele. 28 lipca gen. mjr Trufanow nakazał złożenie broni wszystkim jednostkom polskim znajdującym się na terenie miasta. Zdano gorszą i starszą broń, po czym Polacy zdecydowali się wydobyć z ukrycia lepsze uzbrojenie i walczyć nadal, tyle że poza miastem. Niestety, Sowieci działali prężnie, likwidując kolejne polskie jednostki. 27 lipca 27. WDP AK zmuszona została do złożenia broni przed Sowietami. Podobny los spotkał 9. DP AK i 30. Poleską DP AK w połowie sierpnia. Dodatkowo dowódca okręgu oraz oficerowie sztabu okręgu i Komendy Miasta AK zostali aresztowani przez NKWD i wywiezieni do Charkowa. Bilans walk AK na Lubelszczyźnie to 200 akcji bojowych, wyeliminowanie 2000 Niemców, kilkudziesięciu czołgów i wozów bojowych.

Żołnierze AK podczas akcji „Burza” w Lublinie w lipcu 1944 roku. Źródło: Wikipedia/CAW, domena publiczna.

Efekt akcji „Burza” zapewne nie był pożądanym przez jej organizatorów. Polacy spodziewali się bowiem zrywu niepodległościowego, który pozwoli na samostanowienie o wolności Rzeczypospolitej. Wyzwolenie ziem polskich z okupanta niemieckiego zanim zrobią to Sowieci miało być sprawą nie tylko prestiżową, ale i niezwykle ważną dla londyńskiego ośrodka władzy. Prolondyńskie koła w okupowanej ojczyźnie mogły doprowadzić do załamania się komunistycznego frontu i umożliwić przejęcie władzy w powojennej Polsce organom, które sprawowały tę władzę w czasie II wojny światowej. Niestety, jednostki Armii Krajowej nie były w stanie stawić oporu nie tylko wycofującym się Niemcom, ale i wkraczającym do Polski żołnierzom Armii Czerwonej, którzy zgodnie z zaleceniami Stalina z 30 lipca rozbrajali członków Polskiego Podziemia. Wielu z tych, którzy zdecydowali się na walkę w ramach akcji „Burza” zginęło, część została uwięziona, jeszcze inni wysłani w głąb Związku Radzieckiego skąd najczęściej nie wracali. Co najmniej 30 tys. ludzi spotkał właśnie taki los. Jak zatem nietrudno obliczyć wśród 120 tys. uczestników „Burzy” aż jedna czwarta została pokonana przez ówczesnego sojusznika. Sprzymierzeńca, który zamiast pomagać zabijał i więził, a zamiast budować niszczył to, co jeszcze zostało ze struktur polskiego państwa. Co więcej, Sowieci targnęli się także na legalne przedstawicielstwo władz Polskiego Podziemia, dokonując porwania szesnastki polskich przywódców. Wśród nich znalazł się chociażby były komendant główny AK Leopold Okulicki. Rządy zachodnie niemrawo interweniowały w sprawie Polaków więzionych przez Sowietów i oskarżanych o działalność wywrotową przeciwko Armii Czerwonej wyzwalającej tereny Polski. Akcja „Burza” zakończyła się zatem fiaskiem. Mimo wyzwolenia kilku miast przy współdziałaniu ze stroną sowiecką, Polacy nie odnieśli długotrwałych sukcesów i nie mogli powitać sojusznika w charakterze gospodarza ziem wyzwolonych. Także akcja podjęta w Warszawie nie zakończyła się sukcesem. Powstanie Warszawskie upadło wobec dużej przewagi nieprzyjaciela, który dysponował większą ilością sprzętu i lepszym wyposażeniem. Tymczasem Sowieci stali na prawym brzegu Wisły, przyglądając się dramatowi Warszawy. Ich posunięcia, pełne agresji i nienawiści do narodu polskiego zwiastowały przyszły kurs względem Rzeczpospolitej. Komunizacja społeczeństwa oraz wprowadzenie masowego terroru w praktyce zastąpiły okupację niemiecką kolejną okupacją, tym razem sowiecką. Żołnierzy Armii Krajowej czekał smutny los więźniów politycznych i jeńców wojskowych, choć tak naprawdę walczyli oni ramię w ramię z Sowietami przeciwko wspólnemu wrogowi, jakim była III Rzesza. Wobec oszczerczych, propagandowych oskarżeń Moskwy o kolaborację AK z Niemcami, Polacy byli bezsilni. Nowy okupant dyktował bowiem warunki z pozycji siły.

Fotografia tytułowa: walki o wyzwolenie Wilna. Patrol żołnierzy Armii Krajowej i radzieckich na ulicy Wielkiej w Wilnie. Źródło: Wikipedia, domena publiczna.